środa, 30 kwietnia 2014

Rozdział 7 i ostatni - Zawsze i na zawsze skarbie.


Pierwsze dni po przyjeździe Shakiry do Barcelony były dla wszystkich przełomowe.
Piosenkarka bardzo stęskniła się za swoim ukochanym i nie wahała się okazać tego, że żałuje swojego postępowania i że go kocha. Trasa koncertowa sprawiła, że wróciły jej chęci do życia i była gotowa na nowo skupić się tylko i wyłącznie na rodzinie. Zadowoliła fanów, przyszedł teraz czas na Gerarda i Milana. Dziecko na nowo odzyska matkę, a piłkarz partnerkę. Brakowało jej dotyku Pique i jego powalającego uśmiechu, dlatego po powrocie chciała nacieszyć się nim w stu procentach i spędzała z nim każdą jego wolną  chwilę.
Zaborczość Shakiry w znacznym stopniu utrudniała piłkarzowi spotkania z opiekunką, do jakich się bardzo przyzwyczaił. Nie narzekał zbytnio jednak na ten fakt, ponieważ uwielbiał ciało swojej ukochanej i zrozumiał, że się za nim stęsknił. Brakowało mu całej Kolumbijki i dotarło do niego, że mimo tego wszystkiego, co się wydarzyło, on nadal ją kocha. Wokalistka w bardzo inteligentny sposób wytłumaczyła mu motywy swojego zachowania i Gerard nie miał już do niej żalu o to, że wyjechała. Nie mógł mieć żalu, przecież dzięki temu rozwinęła się znajomość z Loną.
Gerardowi, mimo obecności Shakiry w willi, kilka razy udało się spotkać sam na sam z opiekunką i wymienić z nią kilka czułych gestów. Zawsze jednak odbywało się to w strachu, że zostaną przyłapani. Lona obserwując Gerarda i wokalistkę : to jak się traktowali, jak rozmawiali, ile czasu spędzali razem, zrozumiała kilka rzeczy. Piłkarz może i powiedział, że ją kocha, jednak to nie było prawdą. Kochał może i jej ciało, jednak nie ją. Nie mógł jej darzyć uczuciem, ponieważ nigdy nie przestał kochać Shakiry. Lona była dla niego tylko stanem przejściowym, kimś, kto pomógł mu rozładować napięcie i sprawił, że nie nudził się przez te sześć miesięcy. Wcześniej nie dopuszczała do siebie myśli, że może być dla niego tylko zabawką, jednak miłość i oddanie, jakie biły z jego oczu, kiedy patrzył na piosenkarkę, nie pozwoliły jej się dalej łudzić. Mogła teraz w końcu powiedzieć Gerardowi, że to koniec i mieć pewność, że ich intymne spotkania już się więcej nie powtórzą. Była zadowolona z takiego obrotu spraw, ponieważ mogła w końcu całkowicie poświęcić się związkowi z Cesciem. Mogła być w końcu jego i dać wszystko, na co zasługiwał.
Lona miała do siebie żal, że była taka głupia. Potrzeby seksualne przytłumiły jej racjonalne myślenie. Uważała, że związek z dwoma piłkarzami nie jest niczym nienormalnym i czerpała z obu korzyści. Wyrzuty sumienia z czasem stawały się coraz większe, a ona nadal nie potrafiła przestać. Powrót wokalistki do Barcelony był dla niej jak zimny prysznic, którego od dawna potrzebowała. Całkowicie zrozumiała ogrom swojego błędu i pragnęła go naprawić. Wiedziała, że czasu nie da się cofnąć, ale może przecież zachowywać się lepiej w przyszłości i wyciągnąć wnioski z tego, co się już wydarzyło. Do Lony dotarło w końcu, że jedyną osobą, którą kocha, jest Francesc Fabregas i że to z nim pragnie spędzić resztę życia. Gdyby mogła mówić o tym, co działo się w willi Pique, podziękowałaby Shakirze za to, że otworzyła jej oczy.
Gerard jednak nie wiedział o przemianie, jaka zaszła w opiekunce. Nie było sprzyjającej okazji do tego, by ta poinformowała go, że to koniec. Mimo że piłkarz zrozumiał w końcu, że jedyną miłością jego serca jest Shakira, dolna część jego ciała nie miała zamiaru rezygnować z dwóch cudownych kobiet. Piłkarz wyczekiwał z niecierpliwością momentu, kiedy pani jego serca choć na godzinę opuści jego dom. Uważał się za ogromnego szczęściarza, ponieważ ani Kolombijka, ani jego najlepszy przyjaciel, nie dowiedzieli się o jego potajemnych przygodach z Hiszpanką. Gerard nie miał żadnych wyrzutów sumienia. Uważał, że kocha obie kobiety, jednak każdą z nich darzy innym rodzajem miłości, dlatego żadnej z nich nie zdradzał. A co do Cesca, skoro był on tak głupi, by niczego nie dostrzec, to dla Gerarda było to przyzwoleniem dla jego działań. Z ochotą spędzał czas w sypialni z piosenkarką, a kiedy ta nie patrzyła, delikatnie dotykał opiekunkę swojego syna. Gerard Pique uważał się za faceta szczęśliwego – miał dwie kobiety, które go zaspokajały i które mieszkały razem z nim pod jednym dachem. Żyć, nie umierać.

*

Od trzech dni Lona nie najlepiej się czuła. Była otępiała, bolała ją głowa i najchętniej nic, tylko by spała. Początkowo przypuszczała, że może być przeziębiona, jednak te objawy zbiegły się w czasie z dniami, kiedy powinna dostać okres. Po raz chyba pierwszy w życiu czekała na niego z utęsknieniem, ponieważ zdarzyło jej się z Gerardem zapomnieć o zabezpieczeniu i obawiała się konsekwencji. Okres jednak się nie pojawiał.
Lona nie mogła dłużej żyć w niepewności. Przeczuwała, co mogło się zdarzyć, jednak potrzebowała potwierdzenia. Do wyjścia do apteki zbierała się prawie cały dzień. Nie potrafiła znaleźć w sobie odwagi, by podejść do farmaceutki i poprosić o test ciążowy. Bała się, nie dlatego, że może nosić w sobie dziecko, ale dlatego, że nie potrafiła sobie wyobrazić, co będzie potem, kiedy ten maleńki człowiek pojawi się na świecie. W głowie miała wiele scenariuszy przyszłości i żaden z nich jej nie zadowalał.
W końcu udało jej się odnaleźć w sobie odwagę i odwiedziła aptekę. Siedziała teraz na brzegu łazienki i w dłoni kurczowo ściskała rozpakowany już test ciążowy. Nie potrafiła się zmusić do tego, by spojrzeć na wynik. Wiedziała, że ta chwila diametralnie zmieni jej życie. Już nic nie będzie takie samo, a ona nie była pewna, czy podoła konsekwencjom.
Wzięła głęboki oddech i spojrzała w dół, wprost na wynik testu. Jej przypuszczenia okazały się trafne - nosiła w sobie dziecko. Jęknęła cicho i przeczesała włosy. Mimo że spodziewała się tego, poczuła się jakby została trafiona obuchem w brzuch. Podeszła do umywalki i ochlapała twarz zimną wodą, po czym spojrzała w lustro. Była strasznie blada. Po jej policzku spłynęła samotna łza.
Zrozumiała, że jej życie właśnie wywróciło się do góry nogami. Nie dość, że musiała oznajmić jakoś Gerardowi, że zostanie ojcem, to nie mogła nie powiedzieć prawdy Cescowi. Sam by w końcu zauważył, ale ona nie chciała go więcej okłamywać. Przerażało ją, że ta ciąża może sprawić, że jej związek się rozpadnie. Który facet chce żyć z ciężarną, nie będąc przy okazji ojcem dziecka? Nie miała zielonego pojęcia, co zrobi z tą ciążą. Była pewna, że urodzi dziecko, ale nie miała żadnej koncepcji na dalszą przyszłość. Czy nadal będzie opiekunką Milana? Nadal będzie mieszkać w willi Gerarda? Będzie wychowywać swoje dziecko tuż obok Shakiry wychowującej swojego syna? Ten pomysł wydawał jej się chory, ale na tę chwilę nie miała lepszego.

                                                        *                                                               

Lona wiedziała, że rozmowy z oba piłkarzami będą trudne, jednak za mniejsze zło uważała poinformowanie Gerarda, że zostanie ponownie ojcem. Niestety nie było to tak łatwe, jak przypuszczała z powodu obecności piosenkarki w domu. Nie potrafiła znaleźć chwili sam na sam z obrońcą i bardzo się denerwowała, ponieważ obawiała się, że w jakiś dziwny sposób jej brzuch będzie widać, nawet jeśli był to dopiero pierwszy miesiąc ciąży.
Okazja do rozmowy z błękitnookim znalazła się dopiero niecały tydzień po tym, jak opiekunka odkryła, że nosi w sobie dziecko. Shakira zabrała Milana i razem z Daniellą i Lią poszli na ogromny plac zabaw znajdujący się na jednej z barcelońskich plaż. Młoda Hiszpanka wiedziała, że nie może dłużej ukrywać prawdy przed Gerardem. Już dawno miała przygotowane to, co mu powie, czekała tylko na odpowiedni moment.
Zastała go siedzącego w salonie z butelką piwa i oglądającego jakiś mecz koszykówki w telewizji. Usiadła naprzeciwko niego na kanapie i poczekała na koniec drugiej kwarty, po czym wzięła do ręki pilota i jednym kliknięciem wyłączyła plazmę.
- Lona, ja oglądam! – wykrzyknął piłkarz, a jej od razu przypomniała się ostatnia sytuacja, kiedy tak powiedział i to, co się wtedy wydarzyło. Zrobiło jej się trochę cieplej, jednak od razu pokręciła głową. Nie po to tutaj przyszła.
- Musimy porozmawiać … - zaczęła, jednak Gerard nie dał jej dokończyć.
- Skarbie ja wiem, dla mnie ta sytuacja też jest trudna. Też za tobą tęsknię – podniósł się z fotela i usiadł na kanapie obok Hiszpanki – Ale spokojnie, Shaki niedługo wyjdzie na jakiś dłuższy wywiad czy imprezę i wtedy będę cały twój – wziął ją za rękę i zaczął kreślić kciukiem kółka we wnętrzu jej dłoni.
- Gerard skończ! – krzyknęła i odsunęła się od niego na drugi koniec kanapy.
- Uwielbiam jak jesteś taka stanowcza – puścił jej oczko i znowu się do niej przysunął – Skarbie jeśli chcesz, to może już teraz.
- Nie, ty nie rozumiesz! – Lona wstała i zaczęła chodzić po salonie. Zupełnie nie tak wyobrażała sobie tę rozmowę. Przygotowując  sobie jej scenariusz zapomniała, jak bardzo niewyżyty może być piłkarz.
- Masz rację, nie rozumiem – uważnie śledził jej ruch zastanawiając się, o co może jej chodzić. Skoro nie o seks, to co? Przecież nie będzie chciała po raz kolejny go zostawiać. Doskonale pamiętał, co wydarzyło się ostatnim razem, kiedy chciała  zakończyć ich znajomość.
- Gerard, jest taki czas, kiedy trzeba wziąć odpowiedzialność za swoje czyny…
- Kurwa, chyba nie chcesz powiedzieć Shakirze! – poderwał się z kanapy.
- Siadaj i daj mi skończyć – warknęła. Nie miała zielonego pojęcia, skąd znajduje w sobie tę stanowczość, jednak wiedziała, że inaczej nie może się nie zachować. Gerard potulnie wrócił na swoje miejsce i wpatrywał się uporczywie w Hiszpankę. – Nie, nie chcę jej powiedzieć. Jednak wydarzyło się coś innego, coś czego nie planowaliśmy. Czasem tak jest, kiedy dorośli nie uważają.
- O czym ty pieprzysz?!
- Okres mi się spóźnia – Lona postanowiła powiedzieć mu prawdę prosto z mostu – Jestem w ciąży Gerard. Będziemy mieli dziecko.
Piłkarz ryknął śmiechem. Przez długą chwilę nie mógł się opanować. Lona stała i wpatrywała się w niego licząc, że będą mogli w końcu dokończyć rozmowę.
- Ty sobie żartujesz, kurwa? Nie śmieszne Lona, serio – zamarł na widok jej poważnej twarzy – Nie żartujesz sobie? O żesz kuźwa maź – przywalił pięścią w stolik do kawy – Jak mogłaś się nie zabezpieczać?! To na pewno nie moje dziecko!
- To jest twoje dziecko.
- Nie masz pewności. Pewnie jest Fabregasa i teraz chcesz mnie wrobić w alimenty!
Lona poczuła  się jakby Pique ją uderzył. Nawet w najgorszych wyobrażeniach nie spodziewała się takiej jego reakcji. Oskarżenia piłkarza były niedorzeczne i bardzo ją zabolały.
- To na pewno jest nasze dziecko. Ja i Cesc nigdy nie uprawialiśmy seksu – powiedziała chłodno. Po raz kolejny dotarła do niej niedorzeczność jej życia i jej związków.
- Kurwa mać!
- I co teraz zrobimy Gerard?
- Nic nie zrobimy – piłkarz miotał się po salonie – Było nam miło, ale nie będziemy się bawić w szczęśliwą rodzinkę. Mam już Shakirę i Milana, więcej nie potrzebuję. Złapałaś mnie na dziecko i myślisz, że wyciągniesz ze mnie kasę. Nie ma mowy!
Każde słowo piłkarza było dla Hiszpanki jak sztylet wbijany w serce. Całkowicie wyparł się jej i dziecka, a na dodatek wysuwał idiotyczne oskarżenia. Nigdy by nie wpadła, by zrobić coś takiego, o co on ją podejrzewał. Usiadła oszołomiona w fotelu, w którym wcześniej siedział on.
- Gerard ale … ale …. – zupełnie nie wiedziała, co powiedzieć – Przecież to będzie twoje dziecko, nie możesz się go wyprzeć!
- Mogę i to zrobię. Mam tylko jedno dziecko – warknął – Shakira nie może się o niczym dowiedzieć. Teraz wiem to już na pewno. Było miło, ale to koniec Lona. Zwalniam cię.
- Nie możesz! Kobiet  w ciąży nie wolno zwalniać.
- Ja jednak to zrobię. I tak nikomu nie powiesz, że zwolniłem ciężarną. Przecież utrzymujemy naszą znajomość w tajemnicy, prawda? – uśmiechnął się perfidnie – Pogódź się z tym, że już tu nie pracujesz. Dostaniesz wypowiedzenie  i tyle.
- Ale za co ja wychowam dziecko, twoje dziecko, Gerard?
- To już nie mój problem – włożył telefon do kieszeni i wyszedł z salonu zostawiając w nim zapłakaną Lonę.
Nie mogła powstrzymać łez. W jednej chwili została bez niczego. Bez pracy, bez ojca dziecka i najprawdopodobniej zostanie też bez swojego ukochanego. Skoro Gerard tak zareagował na wieść o jej ciąży, to wolała nawet nie myśleć, co zrobi Cesc. Nie pozostawało jej nic innego jak spakować swoje rzeczy i wynieść się z domu Pique. To był koniec.

*

Cesc przyszedł do domu Gerarda z chęcią odwiedzenia Lony. Zaczynał się o nią martwić. Od dwóch nie dała znaku życia, nie odzywała się do niego, nie odbierała jego telefonów, nic. Miał nadzieję, że w domu przyjaciela w końcu się z nią zobaczy i dowie się, o co chodzi. To, że tak go ignorowała, nie było normalne. Próbował znaleźć jakiś powód takiego jej zachowania, jednak nic nie przychodziło mu do głowy.
Bez pukania wszedł do willi i od razu skierował się do salonu. Wiedział, że tam znajdzie swojego przyjaciela i będzie go mógł wypytać o ukochaną. Nie mylił się, Gerard siedział przed telewizorem.
- Hej, jest może Lona?
- Kto? – spojrzał na przyjaciela tępym wzrokiem i wrócił do oglądania telewizji.
- No Lona, moja dziewczyna i opiekunka twojego syna. Jest może w domu? Ostatnio się nie odzywała i nie wiem, może chora jest czy coś.
- Nie, nie jest chora.
- To jest w domu?
- Nie – nie odrywał wzroku od telewizora.
- A kiedy wróci?
- Nigdy.
- Co masz na myśli? – Cesc spojrzał na niego zaskoczony.
- Twoja dziewczyna już tu nie pracuje, złożyła wymówienie i się wyprowadziła – Gerard wcale nie miał zamiaru mówić przyjacielowi prawdy, o wiele bardziej wolał półprawdę.
- Nie rozumiem, ale dlaczego?
- A co ja kurwa wróżka, żeby ci powiedzieć? – Gerard warknął.
- Spokojnie -  Cesc uniósł dłonie w geście pojednania – Wybacz stary. Masz może jej nowy adres?
Miał. Nie wiedział po co, ale Lona wysłała mu go wczoraj. I tak nie miał zamiaru zmieniać decyzji. Głupia dziwka. Myślała, że złapie go na dziecko. Podał Cescowi adres i przełączył sobie na powtórkę meczu. Miał nadzieję, że to już ostatni raz, kiedy słyszy o Hiszpance.
Nawet nie podziękował Gerardowi za adres, tylko od razu opuścił willę przyjaciela, by pojechać do ukochanej. Zresztą widział, że obrońca nie jest w nastroju do rozmów. Pojedzie do niej i dowie się, dlaczego go ignoruje.

*

Fabregas z bijącym sercem zapukał do drzwi mieszkania Lony. Zupełnie nie wiedział, czego może się spodziewać, jednak to, co ujrzał sprawiło, że zabolało go serce. Otworzyła mu zapłakana, w za dużej bluzie od dresu leginsach. Automatycznie wyciągnął ramiona i przytulił ją mocno. Nie pytał, co się dzieje, chciał po prostu zabrać jej ból.
Czując dotyk Cesca rozpłakała się jeszcze bardziej. Miała przeczucie, że to jest już ostatni raz, kiedy znajduje się w jego ramionach. Miała zamiar powiedzieć mu całą prawdę, zasługiwał na to, za to wszystko, co jej dał. Delikatny zapach jego perfum sprawił, że poczuła się jak w domu. Właśnie to dawał jej pomocnik – poczucie bezpieczeństwa i tego, że była kochana.
- Hej – oderwała się od niego i spuściła wzrok w podłogę -  Jak mnie znalazłeś?
- Gerard dał mmi adres.
-  No tak, Gerard – powiedziała głosem całkowicie wypranym  z emocji.
- Kochanie, co się dzieje?
Potrząsnęła głową. Nagle straciła całą odwagę. Nie  potrafiła zmusić się do tego, by mu powiedzieć. Nie była gotowa na to, by zniknął z jej życia. Wiedziała, że nie przeżyje, jeśli Hiszpan ją znienawidzi.
Cesc bez skrępowania wszedł do mieszkania i prowadząc Lonę za rękę, posadził ją na kanapie. Sam usiadł obok niej i objął ją ramieniem. Ucałował ją w czubek głowy i powiedział :
- No kochanie, powiedz mi, co się stało. Nie ma takiej sprawy, której nie da się rozwiązać – uśmiechnął się pokrzepiająco, chcąc dodać jej otuchy.
Uniosła lekko głowę i spojrzała w jego czekoladowe oczy. Miała przeczucie, że to już ostatni raz, kiedy może to zrobić. Tak bardzo go kochała, nie mogła go dłużej okłamywać. Wzięła głęboki oddech i zaczęła  mówić. Chciała być z nim całkowicie szczera. Swoją opowieść rozpoczęła od tego, jak uciekła sprzed ołtarza i znalazła się w Barcelonie. Potem przeszła do tego, jak zareagowała na pierwsze spotkanie jego i Gerarda. Opisała mu  wszystkie uczucia, jakie nią targały. Jak wiele razy wiedziała, ze źle robi. Jak wielka była jej miłość do niego, ale tez pożądanie. Nie oczekiwała od niego na wybaczenie, chciała po prostu w końcu przestać go okłamywać. Nie zataiła niczego, z tego, co wydarzyło się przez te sześć miesięcy. Mówiła bez przerwy, chciała mieć to w końcu za sobą. Wiele razy powtórzyła to, że bardzo kocha Hiszpana i żałuje, tego że nie potrafiła się powstrzymać. Cesc słuchał Lony nie wypowiadając przy tym ani słowa. Nie zareagował nawet wtedy, gdy oznajmiła mu, że jest w ciąży z Gerardem.
Po tym, jak Hiszpanka skończyła swoją opowieść, między nimi bardzo długo panowała cisza. Lona nie mogła już jej wytrzymać. Otarła łzy, które zaczęły jej płynąć w trakcie opowieści  i odezwała się :
- Cesc, powiedz coś, proszę – głos się jej załamał. Nie miała  już wątpliwości, że go straciła i zostanie całkiem sama.
- Ja … ja nie wiem co – przeczesał palcami włosy.
- Powiedz, że mnie nie nienawidzisz.
Cesc spojrzał na nią z bólem w oczach i podniósł się z kanapy.
- Nie potrafię … ja … ja nie wiem. Muszę sobie to wszystko przemyśleć – lekko musnął palcem dłoń Lony i  ruszył do wyjścia.
Po chwili usłyszała trzask zamykanych drzwi. Pogłaskała się po brzuchu i zwinęła w kłębek na kanapie. Po jej twarzy ciekły łzy. Poza nienarodzonym dzieckiem nie miała już nikogo.

*

Długo zastanawiał się, jak ma postąpić. Opowieść Lony bardzo go zaskoczyła, w życiu by nie przypuszczał, że mogła go przez tak długi czas okłamywać. Tak wiele emocji przelało się przez niego, ale jednego był pewien – mimo że ją kochał, nie wybaczy Hiszpance. Za bardzo go zraniła. Sprawiła, że poczuł się jak nic nie warty śmieć. To nic, że go kochała, jej zachowania nie dało się wytłumaczyć. Najbardziej na świecie pragnął ją znienawidzić, jednak nie potrafił. Wiedział, że będzie za nią tęsknił, bo kochał ją nad życie, ale czuł się za bardzo oszukany.
Trwałby w swej nienawiści i gniewie, gdyby nie to, że następnego dnia przy śniadaniu usłyszał piosenkę „I’ll stand by you” zespołu The Pretenders. Usiadł przy stole i tępo wpatrywał się w ścianę wsłuchując się w tekst utworu. Po jego policzku popłynęła samotna łza. Musiał wybaczyć Lonie, tak mocno ją kochał. Ta piosenka, ona była tym, co właśnie do niej czuł. Nie można przecież odwrócić się od ukochanej osoby, nawet jeśli popełniła wiele błędów. Po to się przy niej jest, by pomóc jej wrócić na właściwą drogę i pokazać, że jest dla nas najważniejsza.  Cesc kochał Lonę nad życie i nie mógł z niej zrezygnować. Nigdy. Zawsze będzie przy niej, na dobre i na złe.
Zerwał się z krzesła, w biegu pochwycił kluczyki od samochodu i po niecałych dziesięciu minutach stał pod jej drzwiami. Przed zapukaniem odnalazł w internecie na telefonie piosenkę, która otworzyła mu oczy. Miał pomysł, jak powiedzieć Lonie, że ją kocha.
Długo nie musiał czekać, by otworzyła mu drzwi. Była bardzo zaskoczona, kiedy go zobaczyła. Otworzyła oczy szeroko ze zdumienia, co Cesc wykorzystał i  wszedł do mieszkania.
- Cesc – wyszeptała nadal nie wierząc w to, co widzi – Nie spodziewałam się ciebie.
- Ja … - machnął ręką. Nie potrafił się wysłowić, tak wielkiej rozrzewnienie poczuł, kiedy ją ujrzał. Najchętniej wziąłby ją w ramiona i nigdy więcej z nich nie wypuszczał, jednak bał się, że wystraszy ją takim zachowaniem. Ją i dziecko. Zamiast tego posadził Lonę na kanapie i wcisnął przycisk odtwarzania w telefonie – Po prostu posłuchaj.
Puścił jej tę samą piosenkę, którą usłyszał dzisiaj rano. Mówiła idealnie to, co chciał jej przekazać. Kochał ją i nigdy z niej nie zrezygnuje.
Oh, dlaczego jesteś taki smutny?
Masz łzy w oczach
Przestań i chodź do mnie
Nie wstydź się płakać
Pozwól mi zobaczyć cię na wskroś
Bo też widziałam ciemną stronę
Kiedy mrok pada na Ciebie
Nie wiesz co zrobić
Nic do czego się przyznasz
Nie sprawi, że będę Cię mniej kochać

Będę przy Tobie
Będę przy Tobie
Nie pozwolę nikomu cię skrzywdzić
Będę przy Tobie

Więc jeśli jesteś wściekły, wściekaj się
Nie trzymaj tego wszystkiego w sobie
Przestań i porozmawiaj ze mną
Hej, co masz do ukrycia?
Ja również się złoszczę
Cóż, jestem w dużej mierze taka jak Ty
Kiedy stoisz na rozdrożu
I nie wiesz, którą drogę wybrać
Pozwól mi pojawić się
Bo nawet jeśli się mylisz

Będę przy Tobie
Będę przy Tobie
Nie pozwolę nikomu cię skrzywdzić
Będę przy Tobie
Zabierz mnie do swoich najgorszych chwil
A nigdy Cię nie opuszczę
Będę przy Tobie

A kiedy…
Kiedy mrok pada na Ciebie, Kochanie
Czujesz się zupełnie samotny
Nie będziesz sam

Będę przy Tobie
Będę przy Tobie
Nie pozwolę nikomu cię skrzywdzić

Będę przy Tobie
Zabierz mnie do swoich najgorszych chwil
A ja nigdy opuszczę Cie
Będę przy Tobie
Będę przy Tobie
Nie pozwolę nikomu cię skrzywdzić
Będę przy Tobie
Nie pozwolę nikomu cię skrzywdzić
Będę przy Tobie
W miarę słuchania jej oczy napełniły się łzami, a Lona kręciła głową z niedowarzaniem. Nie docierało do niej, że już na zawsze będą razem. Pod koniec utworu wziął ją po prostu w ramiona i mocno przytulił. Otarł kciukiem łzy i pocałował delikatnie. Tu było jego miejsce – przy niej, na całe życie.
 - Kocham cię – wyszeptał jej do ucha – Zawsze i na zawsze skarbie.
Uśmiechnęła się do niego promiennie, a on uświadomił sobie, że nigdy nie widział piękniejszego widoku. Była jego i nigdy jej nie zostawi, nie ważne co wydarzy się w przyszłości.
- A dziecko?
- Wychowamy je razem. Jest moje, nie Gerarda – wsunął jej rękę pod koszulkę i położył dłoń na brzuchu – Oboje jesteście moi. Będziemy rodziną, tego zawsze pragnąłem.
- Nie mogę w to uwierzyć – wyszeptała – Nie wierzę, że mnie nie nienawidzisz.
- Nie potrafiłbym. Wtedy musiałbym znienawidzić połowę siebie i swoje serce, które należy do ciebie. Nie jestem masochistą, nie potrafiłbym nas tak zranić – uniósł jej twarz kciukiem i spojrzał jej w oczy, by powiedzieć Lonie po raz kolejny to, co odczuwał każdą komórką swojego ciała – Kocham cię.



~~~~~~

No i mamy ostatni rozdział J
Ostatnio tyle rzeczy się w moim życiu rzeczy układa pomyślnie, dlatego historia Lony również musiała.
Mam nadzieję, że cieszycie się z takiego zakończenia. Mi szczerze powiedziawszy bardzo się podoba i nawet uroniłam kilka łez pisząc je i słuchając piosenki, która sprawiła że Cesc zrozumiał wiele rzeczy. Kiedy ją usłyszałam, od razu wiedziałam, że nada się idealnie.
Niedługo pojawi się tutaj epilog, a później będziecie mnie mogli znaleźć  tutaj i tutaj.
Pochwalę się Wam taką małą statystyką tego rozdziału, siedem stron w wordzie i ponad trzy  pół tysiąca słów, nie wiem czy nie mój nie najdłuższy rozdział.

czwartek, 17 kwietnia 2014

Rozdział 6 - Wybaczysz mi ?


Podczas półrocznej nieobecności Shakiry w Barcelonie spowodowanej jej międzynarodową trasą koncertową, w domu Gerarda, a także jego najbliższym otoczeniu, wiele się wydarzyło. Lona miała wielki życiowy dylemat, ponieważ nie potrafiła wybrać pomiędzy którymś z hiszpańskich piłkarzy. 
Z jednej strony był on - wysoki, błękitnooki brunet, który wręcz ociekał męskością. Ich znajomości nie można było nazwać normalną, ale jej to nie przeszkadzało. Ważne było to, że oboje dawali sobie spełnienie i spełniali razem swoje kolejne dziwne fantazje. Gerard przy niej całkowicie zapomniał o swojej partnerce, która go zostawiła. Postanowił ruszyć "dalej" u boku młodej opiekunki. Był pewny, że to, co do niej czuje, to coś ważnego. Ale czy Lona też go kochała ? Nie była pewna, był przecież jeszcze on i Gerard doskonale o nim wiedział.
Młoda Hiszpanka darzyła też uczuciem najlepszego przyjaciela swojego kochanka. Jednakże to, co było między nią a pomocnikiem, było tak bardzo niewinne, jak niedopuszczalne było to, co robiła z barcelońską trójką. Cesc, w porównaniu do Gerarda, nie wiedział o jej drugiej znajomości. Dziewczyna nie chciała go informować, bo wiedziała, że by nie zrozumiał. Z Pique łączyły ją tylko potrzeby ciała, to za Fabregasem tęskniła, gdy miała zły humor. Przez te sześć miesięcy spotykali się, gdy tylko mieli wolną chwilę, jednak ani razu nie doszło między nimi do czegoś poważniejszego niż pocałunek. Cesc rozumiał, że jego dziewczyna nie chce się śpieszyć, był szczęśliwy mając ją po prostu przy sobie. Lona mimo tego, że chciała by to pomocnik był tym jedynym w jej życiu, nie potrafiła odmówić Gerardowi, choć wiele razy już próbowała. Każda taka chwila kończyła się kolejną przygodą z nagim piłkarzem.

*

Koncert Shakiry w Sydney trwał już od godziny. Przed przerwą piosenkarka rozgrzała publiczność żywszymi kawałkami, by już za chwilę wyjść i zaśpiewać nieco wolniejsze piosenki.
Kolumbijka wyszła w końcu na scenę i przywitał ją ryk fanów. Stanęła przed mikrofonem.
- Chciałam wam zaśpiewać coś z mojej nowej płyty - ścisnęła serduszko z wisiorka, który miała na szyi - Kocham cię, Gerard.
Rozległy się pierwsze takty piosenki, a nad australijskim miastem potoczyły się słowa, świadczące o wielkiej miłości, jaką darzyła piłkarza.

Everybody needs an anchor
A little something that makes you stay
An incentive
Someone to fight for
Cause no one really needs so much space
A couple years ago I was lonely
I used to think that there was no God
But then you looked at me with your blue eyes
And my agnosticism turned into dust
How well you know me
That I don’t care if the rest don’t
It doesn’t matter to me, no
As long as you love me
As long as we still have each other

I knew we had something
From the moment I met you I knew we had something
No one thought it could be true
Hey do you believe
Do you believe in destiny?
‘Cause I do as I did then
When you were only 23

God knows that I’m a good dancer
My feet can move to the music he plays
But there were times I asked for an answer
When he was acting in mysterious ways
There were nights that I stayed up crying
Cause I was certain that things wouldn't change
But then you came and I saw you smiling
Just like an angel, so beautifully strange

And then you touched me
It's like you were made for me, oh
Like it was all meant to be, oh
And I was sure that you would love me
And that we'd always have each other

I knew we had something
From the moment I met you
And I knew we had something
No one thought it could be true
Hey do you believe
Do you believe in destiny?
'Cause I do as I did then
When you were only 23

Always thought that I was fine but I was wrong
It was you, that one piece I was missing
And I could do without you but it'd be no fun
I found you and life was suddenly easy
There ain't no worries now
There ain't no feeling down

I knew we had something
From the moment I met you
And I knew we had something
No one thought it could be true
Hey do you believe
Do you believe in destiny?
'Cause I do as I did then

When you were only 23

*

- Jeny Lona dziewczyno, ja tu zaraz eksploduję ! - jęknął Gerard waląc przy tym głową o zagłówek łóżka - Chodź już tu do mnie !
Hiszpanka przygryzła wargę i pokręciła głową. Zamiast tego zaczęła drażnić się z paskiem swoich spodni. Patrząc na Geriego niemożliwie wolno odpięła guzik i rozsunęła rozporek. Zobaczyła ogień w jego oczach, który dodał jej pewności siebie i szybko zsunęła dżinsy. Została w ulubionej bieliźnie piłkarza – czarnych koronkowych majtkach. Zanim ściągnęła bluzkę, patrząc na Hiszpana zalotnie spytała:
- Myślisz, że powinnam to zdjąć? - i pokazała na swój t-shirt. Geri jęknął.
- Jeżeli chcesz, by ta bluzka była cała jeszcze za trzy minuty, to nawet musisz.
- Nadal nie jestem przekonana, Geri...
- Nie drażnij się ze mną, bo źle skończysz! Natychmiast to ściągaj!
Lona ujęła brzeg swojej bluzki i podciągnęła tak, że widać jej  było pępek i część umięśnionego brzucha. Piłkarz aprobująco kiwnął głową, niecierpliwie czekając na ciąg dalszy. Hiszpanka, udając, że tego nie zauważyła, opuściła ubranie. Nagle rozległ się niski, gardłowy krzyk piłkarza:
- LONA!!!
Hiszpanka poczuła mięśnie zaciskające się w dolnej partii brzucha i wiedziała, że nie da rady dłużej się z nim droczyć. Zmysłowo zdjęła bluzkę, a oczom Gerarda ukazał się czarny koronkowy stanik, który kupił jej po ostatniej zabawie w wannie.
Weszła na łóżko i na kolanach zbliżyła się w jego stronę. Nie spuszczając oczu z jego twarzy, przejechała palcami po jego stopie – wyczuwając jego drżenie, uśmiechnęła się. Zabawa sie zaczyna, kotku – pomyślała i przesunęła swoją dłoń wyżej, aż wylądowała na wnetrzu jego ud. Zaczęła przebierać palcami, masować i szczypać na przemian jego skórę. W odpowiedzi usłyszała tylko syk, zobaczyła plecy wyginające się w łuk i bokserki, które tylko coraz bardziej się naprężały... Pochyliła sie i pocałowała jego pępek, potem idąc w górę pozostawiała mokre ślady po swoich ustach na jego ciele. W końcu doszła do jego ust. Gdy Gerard poczuł, że twarz Lony znajduje się nad jego twarzą, gwałtownie otworzył oczy, chwycił ją za kark i namiętnie wpił się w jej wargi.  Hiszpanka nie przestawała używać swoich rąk. Gdy zaczęła wkładać swoje palce pod gumkę jego bokserek, piłkarz zaczął niespokojnie dyszeć, czekając na ciąg dalszy.
Na stoliku nocnym zawibrował telefon Gerarda.
- Nie odbieraj.
- A co jeśli to Shakira ? - zapytał przerażony. Lona otrzeźwiła się nieco i zdjęła dłoń z brzucha piłkarza. Ten podniósł się lekko i przytrzymując ją jedną ręką za pośladki, drugą sięgnął po telefon i nacisnął przycisk odbierania.
  • Hej kochanie. 
  • Czemu jeszcze nie śpisz ? - usłyszał głos wokalistki
  • Już tak późno ? - puścił Lonie oczko, a ta wróciła do przerwanej czynności.
  • Chciałam usłyszeć twój głos - piłkarz przełknął głośno ślinę - Zadedykowałam ci piosenkę.
  • Wiem kochanie, słyszałem ! - pokręcił przecząco głową.
  • Naprawdę ?


Spojrzał na Lonę. Usiadła na nim okrakiem i zaczęła kręcić biodrami kółka. Po chwili wczuła się w rytm i zaczęła dotykać swoje ciało w rytmie kolejnych ruchów. Gerard spojrzał na nią zafascynowany. Czy może być coś piękniejszego?
  • Oczywiście, oglądałem koncert. Byłaś cudowna - z każdym dniem kłamstwa przychodziły mu coraz łatwiej. Bał się, że niedługo się w nich pogubi.
  • Geeri ?
  • Tak ?
  • Która jest u ciebie godzina ? - wokalistka spytała podejrzliwie.
  • Dochodzi pierwsza w nocy.
  • To co ty taki zdyszany jesteś ?
  • Właśnie wróciłem z piwnicy.
  • Ćwiczyłeś tak późno ?
  • Bez ciebie ciężko mi zasnąć.
  • Kocham cię, Gerard.
  • Ja ciebie też. Wracaj do mnie szybko - z tymi słowami się rozłączył.

Gerard odrzucił telefon w kąt i uśmiechnął się do Lony.
- Koniec tego dobrego. Teraz ja zaczynam zabawę - obrócił się tak, że dziewczyna znalazła się pod nim. Jedną ręką unieruchomił jej dłonie, a drugą rozpoczął powolne zwiedzanie jej ciała.

*

Lona stała przy blacie szafki w kuchni i kroiła banany na owocową papkę dla Milana. Wyczuła czyjąś obecność w kuchni, jednak nie zaprzestała czynności.
- Dzień dobry - gorący oddech owiał jej policzek, gdy Gerard szeptał jej do ucha słowa powitania. Objął ją w pasie i wyjął z ręki nóż.
Uśmiechnęła się i obróciła tak, by spojrzeć piłkarzowi prosto w jego błękitne tęczówki, które uwielbiała niewiele mniej niż te czekoladowe Cesca.
- Dzień do... - nie zdążyła nawet się przywitać, bo usta Hiszpana złączyły się z jej w namiętnym pocałunku.  Przesunął deskę z owocami pod ścianę, a na jej miejscu posadził dziewczynę.
- Tak chyba jeszcze nie rozpoczynaliśmy dnia - mrugnął do niej i już chciał zabrać się do ściągania jej koszulki, kiedy usłyszeli trzask zamykanych drzwi wejściowych.
Gerard momentalnie odskoczył od Lony i skierował się w stronę lodówki, udając, że poszukuje mleka, by się napić, jak to zwykle miał w zwyczaju rano. Hiszpanka za to zsunęła się z blatu i chwyciła do ręki nóż, wracając do krojenia owoców. Wszystko musiało wyglądać tak, jak gdyby w tej kuchni kilka sekund wcześniej nic się nie działo. Jedyne, co mogło ich wydać, to lekko przyśpieszone oddechy i zaróżowione policzki, które ukryła pod rozpuszczonymi włosami.
- Cześć wszystkim ! - przez salon do kuchni wszedł Cesc - Przyniosłem świeże pieczywo na śniadanie.
Położył torbę z zakupami na stole, klepnął Gerarda przyjacielsko w plecy i podszedł do Lony, by objąć ją na powitanie.
- Hej kochanie - cmoknął ją w policzek.
- Hej - przywitała się drżącym głosem. O mały włos, a jej potajemny związek z obrońcą by się wydał. Zrobiło jej się słabo i oparła się o tors pomocnika. Nie mogła go stracić. Był dla niej zbyt ważny.
- Lona, wszystko w porządku ?
- Tak tak, trochę duszno mi.
- To wyjdź na dwór się przewietrzyć - powiedział zatroskany - Ja skończę za ciebie i pogadam z Gerim o twoim wolnym na wieczór.
- Jakim wolnym ? - Gerard wychylił głowę z lodówki. Miał nadzieję, że już ochłonął, po tym, co działo się wcześniej.
 - Bo my dzisiaj z Loną mamy rocznicę, jesteśmy razem już trzy miesiące.
- Chcesz ją zabrać na kolację ? - spytał, kiedy opiekunka zniknęła na tarasie.
- Jeśli to nie byłby problem.
- Nie ma sprawy, tylko wiesz - pogroził mu palcem - Żadnych głupich pomysłów Cesc.
Udawał rozbawionego, jednak w głębi duszy się w nim gotowało. Jak to ? Cesc z Loną i wspólna kolacja ?! Przecież to się może skończyć tylko jednym ! Ciężko mu było się do tego przyznać, ale Gerard Pique najzwyczajniej w świecie był zazdrosny o swoją kochankę,a dziewczynę najlepszego kumpla.

*

Z randki z Fabregasem wróciła bardzo późno, prawie że nad ranem. Cesc zabrał ją na romantyczną kolację, która zakończyła się długim spacerem brzegiem morza. Odprowadził ją później pod samą bramę willi Gerarda i zakończył ich spotkanie namiętnym pocałunkiem. Lona po raz kolejny nie chciała zakończyć ich randki w nieco inny sposób, ale Cescowi to nie przeszkadzało. Jeśli nie chciała się śpieszyć, on to zrozumie. Ich pierwsza wspólna noc będzie wtedy smakować o wiele lepiej.
Po powrocie nie mogła zasnąć, przewracała się w łóżku z boku na bok. Była świadoma, że swoim zachowaniem rani swojego chłopaka, ale nie potrafiła inaczej. Mimo iż bardzo chciała, nie potrafiła pozwolić sobie z nim na nic więcej, niż tylko pocałunki. Już i tak czuła wielkie wyrzuty sumienia, że nie potrafi zakończyć tej bliższej znajomości z Gerardem. Każdy z piłkarzy dawał jej co innego i nie potrafiła z żadnego zrezygnować.
Po nieprzespanej nocy musiała wcześnie wstać, żeby zająć się Milanem. Pique dał jej wolny wieczór, o poranku, by mogła się wyspać, nie było już mowy. Lekko wymęczona nałożyła na twarz delikatny podkład, wytuszowała rzęsy i związała włosy w luźny kok. Na siebie założyła białą sukienkę do połowy uda i kiedy doszła do wniosku, że jest już gotowa, zeszła na dół do kuchni.
Przypuszczała, że Gerard już tam jest, bo był prawdziwym rannym ptaszkiem i nie omyliła się. Zastała go stojącego w swojej stałej pozie - oparty o blat wysepki, wystawiał twarz na słońce i pił mleko prosto z butelki.
- Który raz z kolei mam ci powtarzać, że to niehigieniczne, Pique ? - oparła się o ścianę i zaczęła mu przyglądać.
Otworzył oczy i uśmiechnął się do niej. Odstawił butelkę na blat, przeczesał włosy i zadał nurtujące go od wczoraj pytanie :
- Jak było z Cesciem ?
- Bardzo dobrze - uśmiechnęła się na wspomnienie wczorajszego spaceru i jego ust muskających jej wargi.
- Coś więcej ?
- A co ty taki dociekliwy ? - uniosła brew.
- Muszę wiedzieć, co robi opiekunka mojego syna.
Lona już miała coś odpowiedzieć, ale ziewnęła szeroko.
- Oho, czyżby niewyspana ?
- Troszeczkę.
- Czy ty i Cesc ... ? - nawet nie potrafił skończyć pytania, tak wielkim strachem napawało go to, że ona może potwierdzić.
- Nawet jeśli, to co ?
- Nic - burknął, a po chwili znowu zapytał - Więc ... ?
- A ty co ? Zazdrosny jesteś ? - założyła ręce na piersi i czekała na odpowiedź, która jednak nie nadchodziła. Gerard zresztą nie musiał nic mówić, widać było po jego oczach, że tak - Nie masz o co.
- Nie mam o co ?! - zaśmiał się.
- Nie masz o co - powtórzyła - Kocham Cesca i jesteśmy razem, więc nie rozumiem, dlaczego miałoby ci przeszkadzać, to że poszliśmy do łóżka.
- Nie rozumiesz dlaczego ?
- Gerard do cholery, nie powtarzaj za mną !
- Jestem o ciebie zazdrosny, bo to ze mną chodzisz do łóżka ! - krzyknął i spojrzał na nią, jak obłąkany. W tamtej chwili niewiele go od takiego stanu dzieliło. Naprawdę przeraził go fakt, że mógł nie być dla Lony jedynym.
- Nie jestem twoją własnością Pique - powiedziała chłodno i szybkim krokiem ruszyła do piwnicy. Nie mogła teraz na niego patrzeć, a co dopiero przebywać z nim w jednym pomieszczeniu, więc postanowiła zrobić to, co zaplanowała sobie na później. Weszła do pralni i skierowała się w stronę kosza z brudnymi rzeczami. Otworzyła go zamaszystym ruchem, przez co przewrócił się, a ubrania wypadły na ziemię.
- Kurwa - zaklęła po cicho i schyliła się, by je pozbierać.
Wybrała brudne rzeczy Milana w zbliżonym do siebie kolorze i wrzuciła je do pralki. W trakcie nastawiania odpowiednich funkcji czyjeś ręce objęły ją w talii.
- Gerard zostaw mnie - powiedziała ostro, jednak ten nie zabrał swoich dłoni. 
Wyprostowała się gotowa złożyć mu ostrą reprymendę na temat cielesnego rozwiązania problemu. Gdy tylko lekko rozchyliła usta, by zacząć mówić, na jej wargach spoczęły usta piłkarza. Pocałował ją delikatnie, a gdy wyczuł opór Lony, westchnął i pogłębił pocałunek. Językiem gwałtownie wdarł się do jej buzi i połączył się z jej językiem. Cicho jęknęła, co Geri odebrał jako zgodę na dalsze pieszczoty. Wsadził swoje zimne dłonie pod jej sukienkę i zaczął przejeżdżać nimi po jej udach. Lona gwałtownie odsunęła się od piłkarza.
- Pique puść, próbuję być na ciebie zła !
Odwróciła się od niego i pochyliła nastawiając pralkę. Geri przekrzywił głowę patrząc na jej pupę.
- Jak możesz by na mnie zła za to, że cię pragnę? Czy ty kiedykolwiek patrzysz w lustro?
- Wiesz, że nie o to mi chodzi, Gerard. Nie jesteś mój, ani ja nie jestem twoja. Ty masz stałą partnerkę, a ja mam super faceta. Więc dlaczego na twój seks z kimś innym ja muszę się zgadzać, a mój tobie przeszkadza? - wściekła Lona oderwała się od maszyny i odwróciła do piłkarza. Patrząc w jej oczy, Hiszpanowi złagodniało spojrzenie. Odgarnął jej kosmyk włosów za ucho.
- Aktualnie liczysz się dla mnie tylko ty, i tylko ty jesteś mile widziana w moim łóżku – rozejrzał się po pralni. - No... i nie tylko tam...
Lona zdziwiona spojrzała na niego. Gerard podszedł do niej bardzo blisko i spojrzał jej głęboko w oczy. Położył dłonie na jej talii.
- Wybaczysz mi ?
Hiszpanka z niedowierzaniem prychnęła i pokręciła głową. Znowu nie zdążyła powiedzieć nic więcej, bo piłkarz pocałował ją, tym razem inaczej – wyczuła w tym niemalże błaganie, jego potrzebę posiadania jej, jej ciała, tylko i wyłącznie dla siebie. Westchnęła. Nie była w stanie się obronić przed tak gorącą prośbą.
Geri wyczuł wahanie nastroju Hiszpanki. Stwierdził, że to jest moment, w którym musi postawić wszystko na jedną kartę – położył jej ręce na pośladkach i zaczął je głaskać. Przejechał dłońmi do ud – zaczął od zewnętrznej strony, a gdy poczuł jej gęsią skórkę, przeniósł się na wewnętrzną stronę. Gdy usłyszał ciche pojękiwania dziewczyny, oderwał się od niej na chwilę.
- Wybaczysz mi?  - Spojrzał jej w oczy. Poczuł, że umrze, jeżeli to będzie koniec.
Lona tymczasem zrobiła minę złotej rybki i nie wiedziała, co może odpowiedzieć w takim momencie. Gerard chwycił ją w talii, podniósł ją i posadził na pralce. Rozpiął suwak jej sukienki, uniósł dziewczynę odrobinę tak, by móc zdjąć jej ubranie i zrzucił je na stertę ciuchów do prania. Siedziała teraz przed nim w samej bieliźnie, co też nie zadowoliło go do końca, więc zdjął również jej stanik. Pocałował ją w usta pocałunkiem, który mówił "zaufaj mi". Hiszpanka spojrzała na niego intensywnie i niemal niezauważalnie kiwnęła głową. Położył jej więc rękę na brzuchu i lekko popchnął tak, że leżała teraz na plecach na pralce. Widok sterczących piersi Lony rozpalił go do granic możliwości i poczuł przypływające pożądanie. Szybkim ruchem ściągnął spodnie i bokserki. Pochylił się nad nagim ciałem dziewczyny i zaczął je całować.
-To jest moje – wymruczał całując jej szyję –To jest moje – wyszeptał podgryzając jej piersi – To też jest moje – wychrypiał pomiędzy kolejnymi mokrymi pocałunkami składanymi na jej brzuchu. Widział, jak jej ciało stopniowo napręża się i wygina w łuk. Gdy zaś spojrzał między jej uda, stwierdził, że dłużej już nie wytrzyma.
- A to... to jest tylko moje – wystękał i praktycznie natychmiastowo znalazł się w niej. Zaczął się poruszać, a gdy usłyszał jej krzyk i poczuł jak zaciska się wokół niego, też doszedł – doszli już do takiej perfekcji, że robili to niemal jednocześnie. Wykończony, padł na Lonę i zastanawiał się, jak to się stało, że tak szybko niania jego syna stała się dla niego tak ważna.
- Wybaczysz mi ? - zapytał szeptem.
- Już dawno to zrobiłam - uśmiechnęła się do niego wyczerpana. Było jej tak błogo... Po chwili jednak spoważniała. Jak może być dobrą dziewczyną dla Fabregasa, skoro nie potrafi powiedzieć "nie" Gerardowi ? Zupełnie nie zasługiwała na miłość, jaką obdarzył ją Cesc.

*

Lona długo zastanawiała się o sensie prowadzenia związków z dwoma mężczyznami i doszła w końcu do wniosku, że nie daje rady. Od sześciu miesięcy żyła w ciągłym stresie, że wszystko się wyda. Miała już dość oszukiwania Cesca, którego darzyła ogromnym uczuciem i wiedziała, że nigdy nie będzie potrafiła z niego zrezygnować. Dlatego nie pozostawało jej nic innego, jak pożegnać się z kimś innym.
Nie miała zielonego pojęcia, jak powiedzieć Gerardowi, że to koniec ich znajomości. Z jednej strony nie chciała tego robić, ale wiedziała, że to konieczne, by spokojnie zająć się związkiem z pomocnikiem. Będzie jej brakowało dotyku piłkarza, ale da sobie radę, przecież pozostanie jej ten, którego kocha całym sercem. Ostatecznie doszła do wniosku, że nigdy nie wpadnie na pomysł, jak pożegnać się z obrońcą, więc postanowiła pójść na żywioł.
Lona zeszła na dół i  zastała Pique oglądającego mecz ligi angielskiej  w salonie przed telewizorem. Usiadła na drugim końcu kanapy, na której on też zajmował miejsce, wzięła głęboki oddech i zaczęła :
- Gerard musimy porozmawiać ...
- Nie teraz - machnął ręką - Dawaj dawaj .... kurde no !
Lona pokręciła głową. Nie mogła czekać zanim piłkarz skończy oglądać, bo do tego czasu straci całą odwagę, jaką w sobie odnalazła. Podniosła się i sięgnęła po pilota leżącego na stoliku. Wyłączyła telewizor i powróciła na swoje miejsce.
- Kurwa Lona ! Oglądałem ! - spojrzał na nią z wyrzutem.
- Powiedziałam, że musimy porozmawiać.
- No dobrze skarbie - przesunął się w jej stronę i usiadł tak, że objął ją ramieniem - No to co się wydarzyło ?
Zrzuciła z siebie jego rękę, co bardzo zaskoczyło piłkarza.
- Kocham Cesca ...
- To już wiem - mruknął.
- Pique, nie przerywaj mi ! Kocham Cesca, dlatego musimy zakończyć naszą znajomość.
- Co ?!!? Nie zgadzam się !
- Tak będzie najlepiej - westchnęła.
- Nie Lona ! Nie pozwalam ! - wziął ją za rękę - Ja cię kocham !
Nie mogła uwierzyć, że to powiedział. Nagle zapomniała o wszystkim, co jeszcze chciała mu oznajmić. On ją kochał. I co ona miała teraz zrobić ? Kochała Cesca, ale przecież przez te sześć miesięcy Gerard też nie był jej obojętny...
- Geri, proszę cię, nie mów tak ...
Ujął jej twarz w dłonie i spojrzał jej głęboko w oczy.
- Będę tak mówił, bo to jest to, co czuję - złożył na jej ustach delikatny pocałunek. Kiedy nie zaprotestowała, pogłębił go. 
Lona poddała się Gerardowi całkowicie. Po raz kolejny w ich znajomości. Po raz kolejny poczuła, jak w jego ramionach odkrywa nowe pokłady siebie. Wplotła mu palce we włosy i przyciągnęła go do siebie, nie mogła się powstrzymać, chciała mieć go jeszcze bliżej. Usiadła na nim okrakiem i oplotła go nogami w pasie. Gerard zaczął błądzić rękoma po jej plecach, aż w końcu, jednym zdecydowanym ruchem podniósł się z kanapy i, nie odrywając ust od dziewczyny, posadził ją na fortepianie Shakiry.
Widzisz? Wypełniłaś po niej wszystko...
Lona nie potrafiła opanować zdziwienia. Spojrzała mu głęboko w oczy i zobaczyła tam szczerość, ogrom pożądania i podziwu dla niej. W jego oczach czuła się jak bogini – poczuła, że może wszystko. Głosem nabrzmiałym od podniecenia powiedziała:
- Zdejmij spodnie.
Gerard zerknął na nią szybko. Widząc jej spojrzenie, uśmiechnął się szelmowsko. Szybkim ruchem pozbył się spodni. Pokazał palcem na swój t-shirt.
- To też?
- Zdecydowanie – wymruczała Lona i sekundę później zobaczyła umięśniony tors piłkarza. Gdy zobaczyła, że zabiera się również za bokserki, zsunęła się z fortepianu.

- To jest moja działka, więc ja to zrobię –wyjaśniła zdziwionemu piłkarzowi, po czym włożyła rękę do bokserek. Poczuła, jak zadrżał, więc objęła dłonią całe jego przyrodzenie. Przejechała po nim delikatnie paznokciami, a gdy uznała, że jest wystarczająco twardy, zsunęła bieliznę. Gdy Hiszpan był już całkiem nagi, zauważyła, że trzeba pozbyć się również jej ubrań. Szybko rozpięła suwak spódniczki i zrzuciła czerwony top z siebie. Do bielizny już nie zdążyła dojść, bo Pique był szybszy. Uklęknął, i całując jej podbrzusze, nieznośnie wolno zdejmował jej majtki. Gdy w końcu pozbył się również stanika, była już cała mokra od tych tortur. Wyszeptała więc tylko:
- A teraz posadź mnie z powrotem i dokończ to, co zacząłeś.
Geri nie wahał się ani chwili dłużej. Uniósł ją i posadził na fortepianie tak, że jej stopy oparły się o klawisze i w wieczornej ciszy rozległy się fałszywe akordy. Lona położyła się na instrumencie, a on złączył razem palec wskazujący i środkowy i włożył je w nią. Zaczął nimi ruszać, na co dziewczyna wygięła plecy w łuk i wydała z siebie serię gardłowych odgłosów, które nakręciły Hiszpana do granic możliwości. Obrócił więc nadgarstek o 90 stopni i znowu zaczął ruszać palcami, i znowu obrócił nadgarstek, i tak w kółko. Hiszpanka sapała coraz głośniej z każdą zmianą pozycji dłoni piłkarza, aż w końcu nie wytrzymała:
- Gerard, proszę cię, potrzebuję cię.. tam! Teraz!
Piłkarz chłonął jej słowa, ale nawet nie brał pod uwagę tego, że może przestać. Zwiększył tylko tempo, na co rozległ się krzyk:
-Gerard!!!
Słysząc to, zaklął. Nie da rady już dłużej się z nią bawić. Wyjął palce z niej i zastąpił je swoim ulubionym fragmentem ciała. Westchnął. Po chwili poruszania się w niej zaczął jęczcć. Ona odpowiedziała mu tym samym i momentalnie osiągnęła orgazm. Doszedł do niej niedługo później i wyczerpany padł na jej brzuch. Po chwili usłyszał cichy szept Lony:
-Geri?
-Mmm?
- Zróbmy to jeszcze raz...
Gerard uniósł się na łokciu. Uśmiechnął się do niej i pocałował ją w usta.
- Jak sobie życzysz, skarbie - i zaczął całować jej brzuch pozostawiając po swoich ustach mokre ślady. W momencie kiedy doszedł do jej pępka, zadzwonił telefon. Z irytacją oderwał się od dziewczyny i wygrzebał go z kieszeni leżących na dywanie spodni. Spojrzał na wyświetlacz i jęknął. Shakira jak zwykle miała idealne wyczucie czasu. Policzył do trzech, by lekko uspokoić oddech i odebrał połączenie.

  • Hej kochanie.
  • Mam dla ciebie cudowną niespodziankę - usłyszał jej rześki głos i nie czekając jak zapyta, o co chodzi, wykrzyknęła do słuchawki - Jutro rano będę w domu !
Piłkarz zamarł. Nie miał zielonego pojęcia, co ma powiedzieć swojej partnerce. Jak to wraca ? On zdążył się już pogodzić z tym, że jej nie ma i że go tak bardzo zraniła. Zapomniał, jak wielkim darzył ją uczuciem, a ona po sześciu miesiącach jak gdyby nigdy nic chce wrócić do domu.

  • Ja ... to ... to cudownie skarbie - udało mu się w końcu wykrztusić - To faktycznie wielka niespodzianka.
  • Cieszysz się ?
  • Ja ... oczywiście.
  • Na pewno ?
  • Tak tak kochanie, zaskoczyłaś mnie po prostu.
  • No to nic, widzimy się rano. Kocham cię ! Pa ! - piosenkarka rozłączyła się.
Gerard spojrzał przerażony na Lonę.
- Co się stało ?
- Shakira jutro wróci do domu - powiedział cicho.
- O matko...
Podszedł do niej i wziął ją w ramiona. Musiał to zrobić, inaczej zacząłby biegać po domu ze zdenerwowania. Wtulił twarz w jej włosy, by się uspokoić. Uwielbiał zapach jej szamponu, działał na niego kojąco.
- Jej przyjazd nic nie zmieni. Kocham cię, Lona - wyszeptał jej do ucha.





~~~~~~~
W końcu udało mi ( nam ) napisać się rozdział. Za wszelkie sceny +18 pragnę podziękować Darii, która czekała akurat na ten wpis, a także na to, by mi w nim pomóc, już od listopada, kiedy to powstał pomysł na tego bloga. Nie odpowiadamy za żadne urazy psychiczne :)

Nie wińcie Lony, jak tu nie poddać się tym cudownym oczom Gerarda ?

Pragnę was zaprosić na pierwszy rozdział opowiadania o Cristianie Tello : klik

Polecam również lekturę bloga mojego i Minizy : klik

PS. Wiecie, że to już przedostatni rozdział ?