Lona siedziała na ogrodowym leżaku nad basenem i czytała jedną z powieści, którą dostała od męża, by nie nudziła się spędzając kolejne dni w domu. W jej stanie nie mogła się przemęczać. Nie wiedzieć czemu druga ciąża była lekko zagrożona i lepiej było dla niej i dla dziecka, by odpoczywała. Miała powoli dość tego ciągłego nic nie robienia, ale wytrzyma dla dobra ich córeczki.
Słońce mocno świeciło, jak to zwykle w Barcelonie było. Pokochała to miasto tak, jakby mieszkała w nim od zawsze. Lona zdążyła już zapomnieć, że kiedyś wiodła inne życie. Związek z Michelem, ucieczka sprzed ołtarza, praca dla Shakiry i Pique – to wszystko zniknęło za sprawą Cesca. Jej mąż chciał, by nauczyła się być szczęśliwa na nowo, by demony z przeszłości już nigdy więcej jej nie męczyły. Głównie dzięki niemu znowu się uśmiechała, ale nie zapomniała czasów, kiedy myślała, że wszystko skończone. Miłość Cesca była najlepszym, co kiedykolwiek ją spotkało. Nadal uważała, że na nią nie zasługiwała. Nie po tym, co działo się na początku ich znajomości. Piłkarz jednak ani razu nie dał jej odczuć, że ma do niej jakikolwiek żal o znajomość z Gerardem Pique. Doskonale wiedział, jaki jego były przyjaciel potrafi być przekonujący i nieodpowiedzialny. Przez te cztery lata odkąd dowiedział się, co obrońca robił z jego ukochaną, nie potrafił mu wybaczyć. Cieszył się, że Gerard stchórzył i w kilka miesięcy po narodzinach syna wyprowadził się z Barcelony i próbował swoich sił w lidze włoskiej.
Zamknęła książkę i odłożyła ją na stojący obok leżaka stolik. Założyła okulary przeciwsłoneczne i oparła głowę o zagłówek. Pozwoliła promieniom słonecznym utulić ją do snu, jednak nie dane było jej zasnąć.
- Mamo, mamo zgadnij gdzie byłem z tatą ! – usłyszała radosny krzyk i tupot swojego synka zbiegającego po schodach prowadzących z tarasu nad basen.
Już po chwili mały chłopiec dopadł do leżaka dysząc głośno i złapał ją za rękę.
- No gdzie kochanie ? – otworzyła oczy i przyjrzała się swojemu dziecku. Chciała żałować znajomości z Gerardem Pique, jednak nie mogła, ponieważ dał jej to, co najpiękniejsze na świecie – Lucasa, ich wspólnego syna, którego wychowała razem z mężem, ponieważ obrońca okazał się tchórzem i nawet nie uznał własnego dziecka. Jej pierworodny imię dostał po jej najlepszym przyjacielu, osobie, dzięki której w ogóle znalazła się w Barcelonie. To był jedyny sposób, by nigdy o nim nie zapomniała.
Lona cieszyła się, że chłopiec nie jest podobny do Gerarda. Dzięki temu mogła udawać, że jego biologicznym ojcem jest Cesc, a nie partner Shakiry. Pomocnik pokochał syna ukochanej i wychowywał go jak własnego.
- No powiedz mamie, gdzie byliśmy – Cesc podszedł do niej i pocałował ją w policzek na powitanie.
- Tata zabrał mnie na trening ! I tam było tyyyyle piłek ! – wykrzyknął malec z przejęciem – I grałem z wujkiem Marciem, a wujek Sergi biegał ze mną na baranach. Zrobiliśmy wyścigi, mamo !
- Jakie wyścigi ? – Lona posadziła go sobie na kolanach, a Cesc przysiadł obok niej na leżaku.
- Taaaaakie super mamusiu ! Wujek Sergi miał mnie na plecach, a wujek Marc wujka …. zapomniałem – uderzył się malutką rączką w czoło i spojrzał z wyczekiwaniem na Fabregasa.
- Jonathan - podpowiedział mu.
- A wujek Marc miał wujka Jonathana. No i biegaliśmy tak sobie po boisku. No i oni się przewrócili, a my wygraliśmy ! – zakończył swoją opowieść czterolatek.
- To cudownie synku – zmierzwiła mu loczki i chciała dać buziaka, ale Lucas zeskoczył z jej kolan.
- Mamo, ja już duży jestem – spojrzał na nią z wyrzutem – Idę się bawić ! – pobiegł do piaskownicy.
Lona oparła głowę na ramieniu Cesca, a ten położył jej delikatnie dłoń na bardzo już zaokrąglonym brzuchu.
- Jak się czują moje księżniczki ? – zapytał z uśmiechem.
- Bardzo dobrze.
- Już nie mogę się doczekać, jak Maria będzie razem z nami.
- Jeszcze tylko miesiąc – Lona pogłaskała się po brzuchu.
Cesc złożył na jej ustach czuły pocałunek, a potem razem obserwowali ich synka, który budował zamki z piasku.
To była bajka. Jej własna bajka.
~~~~~~
No i mamy koniec tego opowiadania :)
Ja mam ostatnio dość życia, także umilam Wasze.
Mam nadzieję, że opowiadanie Wam się podobało.
Teraz znajdziecie mnie na blogu o Tello i na tym pisanym wspólnie z Minizą.
Pierwsze dni po przyjeździe Shakiry do Barcelony
były dla wszystkich przełomowe.
Piosenkarka bardzo stęskniła się za swoim ukochanym
i nie wahała się okazać tego, że żałuje swojego postępowania i że go kocha.
Trasa koncertowa sprawiła, że wróciły jej chęci do życia i była gotowa na nowo
skupić się tylko i wyłącznie na rodzinie. Zadowoliła fanów, przyszedł teraz
czas na Gerarda i Milana. Dziecko na nowo odzyska matkę, a piłkarz partnerkę.
Brakowało jej dotyku Pique i jego powalającego uśmiechu, dlatego po powrocie
chciała nacieszyć się nim w stu procentach i spędzała z nim każdą jego
wolną chwilę.
Zaborczość Shakiry w znacznym stopniu utrudniała
piłkarzowi spotkania z opiekunką, do jakich się bardzo przyzwyczaił. Nie
narzekał zbytnio jednak na ten fakt, ponieważ uwielbiał ciało swojej ukochanej
i zrozumiał, że się za nim stęsknił. Brakowało mu całej Kolumbijki i dotarło do
niego, że mimo tego wszystkiego, co się wydarzyło, on nadal ją kocha.
Wokalistka w bardzo inteligentny sposób wytłumaczyła mu motywy swojego
zachowania i Gerard nie miał już do niej żalu o to, że wyjechała. Nie mógł mieć
żalu, przecież dzięki temu rozwinęła się znajomość z Loną.
Gerardowi, mimo obecności Shakiry w willi, kilka
razy udało się spotkać sam na sam z opiekunką i wymienić z nią kilka czułych
gestów. Zawsze jednak odbywało się to w strachu, że zostaną przyłapani. Lona
obserwując Gerarda i wokalistkę : to jak się traktowali, jak rozmawiali, ile czasu
spędzali razem, zrozumiała kilka rzeczy. Piłkarz może i powiedział, że ją
kocha, jednak to nie było prawdą. Kochał może i jej ciało, jednak nie ją. Nie
mógł jej darzyć uczuciem, ponieważ nigdy nie przestał kochać Shakiry. Lona była
dla niego tylko stanem przejściowym, kimś, kto pomógł mu rozładować napięcie i
sprawił, że nie nudził się przez te sześć miesięcy. Wcześniej nie dopuszczała
do siebie myśli, że może być dla niego tylko zabawką, jednak miłość i oddanie,
jakie biły z jego oczu, kiedy patrzył na piosenkarkę, nie pozwoliły jej się
dalej łudzić. Mogła teraz w końcu powiedzieć Gerardowi, że to koniec i mieć pewność,
że ich intymne spotkania już się więcej nie powtórzą. Była zadowolona z takiego
obrotu spraw, ponieważ mogła w końcu całkowicie poświęcić się związkowi z
Cesciem. Mogła być w końcu jego i dać wszystko, na co zasługiwał.
Lona miała do siebie żal, że była taka głupia.
Potrzeby seksualne przytłumiły jej racjonalne myślenie. Uważała, że związek z
dwoma piłkarzami nie jest niczym nienormalnym i czerpała z obu korzyści.
Wyrzuty sumienia z czasem stawały się coraz większe, a ona nadal nie potrafiła
przestać. Powrót wokalistki do Barcelony był dla niej jak zimny prysznic,
którego od dawna potrzebowała. Całkowicie zrozumiała ogrom swojego błędu i
pragnęła go naprawić. Wiedziała, że czasu nie da się cofnąć, ale może przecież
zachowywać się lepiej w przyszłości i wyciągnąć wnioski z tego, co się już
wydarzyło. Do Lony dotarło w końcu, że jedyną osobą, którą kocha, jest Francesc
Fabregas i że to z nim pragnie spędzić resztę życia. Gdyby mogła mówić o tym,
co działo się w willi Pique, podziękowałaby Shakirze za to, że otworzyła jej
oczy.
Gerard jednak nie wiedział o przemianie, jaka
zaszła w opiekunce. Nie było sprzyjającej okazji do tego, by ta poinformowała
go, że to koniec. Mimo że piłkarz zrozumiał w końcu, że jedyną miłością jego
serca jest Shakira, dolna część jego ciała nie miała zamiaru rezygnować z dwóch
cudownych kobiet. Piłkarz wyczekiwał z niecierpliwością momentu, kiedy pani
jego serca choć na godzinę opuści jego dom. Uważał się za ogromnego
szczęściarza, ponieważ ani Kolombijka, ani jego najlepszy przyjaciel, nie
dowiedzieli się o jego potajemnych przygodach z Hiszpanką. Gerard nie miał
żadnych wyrzutów sumienia. Uważał, że kocha obie kobiety, jednak każdą z nich
darzy innym rodzajem miłości, dlatego żadnej z nich nie zdradzał. A co do
Cesca, skoro był on tak głupi, by niczego nie dostrzec, to dla Gerarda było to
przyzwoleniem dla jego działań. Z ochotą spędzał czas w sypialni z piosenkarką,
a kiedy ta nie patrzyła, delikatnie dotykał opiekunkę swojego syna. Gerard
Pique uważał się za faceta szczęśliwego – miał dwie kobiety, które go
zaspokajały i które mieszkały razem z nim pod jednym dachem. Żyć, nie umierać.
*
Od trzech dni Lona nie najlepiej się czuła. Była
otępiała, bolała ją głowa i najchętniej nic, tylko by spała. Początkowo
przypuszczała, że może być przeziębiona, jednak te objawy zbiegły się w czasie
z dniami, kiedy powinna dostać okres. Po raz chyba pierwszy w życiu czekała na niego
z utęsknieniem, ponieważ zdarzyło jej się z Gerardem zapomnieć o zabezpieczeniu
i obawiała się konsekwencji. Okres jednak się nie pojawiał.
Lona nie mogła dłużej żyć w niepewności.
Przeczuwała, co mogło się zdarzyć, jednak potrzebowała potwierdzenia. Do
wyjścia do apteki zbierała się prawie cały dzień. Nie potrafiła znaleźć w sobie
odwagi, by podejść do farmaceutki i poprosić o test ciążowy. Bała się, nie
dlatego, że może nosić w sobie dziecko, ale dlatego, że nie potrafiła sobie
wyobrazić, co będzie potem, kiedy ten maleńki człowiek pojawi się na świecie. W
głowie miała wiele scenariuszy przyszłości i żaden z nich jej nie zadowalał.
W końcu udało jej się odnaleźć w sobie odwagę i
odwiedziła aptekę. Siedziała teraz na brzegu łazienki i w dłoni kurczowo ściskała
rozpakowany już test ciążowy. Nie potrafiła się zmusić do tego, by spojrzeć na
wynik. Wiedziała, że ta chwila diametralnie zmieni jej życie. Już nic nie
będzie takie samo, a ona nie była pewna, czy podoła konsekwencjom.
Wzięła głęboki oddech i spojrzała w dół, wprost na
wynik testu. Jej przypuszczenia okazały się trafne - nosiła w sobie dziecko.
Jęknęła cicho i przeczesała włosy. Mimo że spodziewała się tego, poczuła się
jakby została trafiona obuchem w brzuch. Podeszła do umywalki i ochlapała twarz
zimną wodą, po czym spojrzała w lustro. Była strasznie blada. Po jej policzku
spłynęła samotna łza.
Zrozumiała, że jej życie właśnie wywróciło się do
góry nogami. Nie dość, że musiała oznajmić jakoś Gerardowi, że zostanie ojcem,
to nie mogła nie powiedzieć prawdy Cescowi. Sam by w końcu zauważył, ale ona
nie chciała go więcej okłamywać. Przerażało ją, że ta ciąża może sprawić, że
jej związek się rozpadnie. Który facet chce żyć z ciężarną, nie będąc przy
okazji ojcem dziecka? Nie miała zielonego pojęcia, co zrobi z tą ciążą. Była
pewna, że urodzi dziecko, ale nie miała żadnej koncepcji na dalszą przyszłość.
Czy nadal będzie opiekunką Milana? Nadal będzie mieszkać w willi Gerarda?
Będzie wychowywać swoje dziecko tuż obok Shakiry wychowującej swojego syna? Ten
pomysł wydawał jej się chory, ale na tę chwilę nie miała lepszego.
*
Lona wiedziała, że rozmowy z oba piłkarzami będą
trudne, jednak za mniejsze zło uważała poinformowanie Gerarda, że zostanie
ponownie ojcem. Niestety nie było to tak łatwe, jak przypuszczała z powodu
obecności piosenkarki w domu. Nie potrafiła znaleźć chwili sam na sam z obrońcą
i bardzo się denerwowała, ponieważ obawiała się, że w jakiś dziwny sposób jej
brzuch będzie widać, nawet jeśli był to dopiero pierwszy miesiąc ciąży.
Okazja do rozmowy z błękitnookim znalazła się
dopiero niecały tydzień po tym, jak opiekunka odkryła, że nosi w sobie dziecko.
Shakira zabrała Milana i razem z Daniellą i Lią poszli na ogromny plac zabaw
znajdujący się na jednej z barcelońskich plaż. Młoda Hiszpanka wiedziała, że
nie może dłużej ukrywać prawdy przed Gerardem. Już dawno miała przygotowane to,
co mu powie, czekała tylko na odpowiedni moment.
Zastała go siedzącego w salonie z butelką piwa i
oglądającego jakiś mecz koszykówki w telewizji. Usiadła naprzeciwko niego na
kanapie i poczekała na koniec drugiej kwarty, po czym wzięła do ręki pilota i
jednym kliknięciem wyłączyła plazmę.
- Lona, ja oglądam! – wykrzyknął piłkarz, a jej od
razu przypomniała się ostatnia sytuacja, kiedy tak powiedział i to, co się
wtedy wydarzyło. Zrobiło jej się trochę cieplej, jednak od razu pokręciła
głową. Nie po to tutaj przyszła.
- Musimy porozmawiać … - zaczęła, jednak Gerard nie
dał jej dokończyć.
- Skarbie ja wiem, dla mnie ta sytuacja też jest
trudna. Też za tobą tęsknię – podniósł się z fotela i usiadł na kanapie obok
Hiszpanki – Ale spokojnie, Shaki niedługo wyjdzie na jakiś dłuższy wywiad czy
imprezę i wtedy będę cały twój – wziął ją za rękę i zaczął kreślić kciukiem
kółka we wnętrzu jej dłoni.
- Gerard skończ! – krzyknęła i odsunęła się od
niego na drugi koniec kanapy.
- Uwielbiam jak jesteś taka stanowcza – puścił jej
oczko i znowu się do niej przysunął – Skarbie jeśli chcesz, to może już teraz.
- Nie, ty nie rozumiesz! – Lona wstała i zaczęła
chodzić po salonie. Zupełnie nie tak wyobrażała sobie tę rozmowę.
Przygotowując sobie jej scenariusz
zapomniała, jak bardzo niewyżyty może być piłkarz.
- Masz rację, nie rozumiem – uważnie śledził jej
ruch zastanawiając się, o co może jej chodzić. Skoro nie o seks, to co? Przecież
nie będzie chciała po raz kolejny go zostawiać. Doskonale pamiętał, co
wydarzyło się ostatnim razem, kiedy chciała
zakończyć ich znajomość.
- Gerard, jest taki czas, kiedy trzeba wziąć
odpowiedzialność za swoje czyny…
- Kurwa, chyba nie chcesz powiedzieć Shakirze! –
poderwał się z kanapy.
- Siadaj i daj mi skończyć – warknęła. Nie miała
zielonego pojęcia, skąd znajduje w sobie tę stanowczość, jednak wiedziała, że
inaczej nie może się nie zachować. Gerard potulnie wrócił na swoje miejsce i
wpatrywał się uporczywie w Hiszpankę. – Nie, nie chcę jej powiedzieć. Jednak
wydarzyło się coś innego, coś czego nie planowaliśmy. Czasem tak jest, kiedy
dorośli nie uważają.
- O czym ty pieprzysz?!
- Okres mi się spóźnia – Lona postanowiła
powiedzieć mu prawdę prosto z mostu – Jestem w ciąży Gerard. Będziemy mieli
dziecko.
Piłkarz ryknął śmiechem. Przez długą chwilę nie
mógł się opanować. Lona stała i wpatrywała się w niego licząc, że będą mogli w
końcu dokończyć rozmowę.
- Ty sobie żartujesz, kurwa? Nie śmieszne Lona,
serio – zamarł na widok jej poważnej twarzy – Nie żartujesz sobie? O żesz kuźwa
maź – przywalił pięścią w stolik do kawy – Jak mogłaś się nie zabezpieczać?! To
na pewno nie moje dziecko!
- To jest twoje dziecko.
- Nie masz pewności. Pewnie jest Fabregasa i teraz
chcesz mnie wrobić w alimenty!
Lona poczuła
się jakby Pique ją uderzył. Nawet w najgorszych wyobrażeniach nie
spodziewała się takiej jego reakcji. Oskarżenia piłkarza były niedorzeczne i
bardzo ją zabolały.
- To na pewno jest nasze dziecko. Ja i Cesc nigdy
nie uprawialiśmy seksu – powiedziała chłodno. Po raz kolejny dotarła do niej
niedorzeczność jej życia i jej związków.
- Kurwa mać!
- I co teraz zrobimy Gerard?
- Nic nie zrobimy – piłkarz miotał się po salonie –
Było nam miło, ale nie będziemy się bawić w szczęśliwą rodzinkę. Mam już
Shakirę i Milana, więcej nie potrzebuję. Złapałaś mnie na dziecko i myślisz, że
wyciągniesz ze mnie kasę. Nie ma mowy!
Każde słowo piłkarza było dla Hiszpanki jak sztylet
wbijany w serce. Całkowicie wyparł się jej i dziecka, a na dodatek wysuwał
idiotyczne oskarżenia. Nigdy by nie wpadła, by zrobić coś takiego, o co on ją
podejrzewał. Usiadła oszołomiona w fotelu, w którym wcześniej siedział on.
- Gerard ale … ale …. – zupełnie nie wiedziała, co
powiedzieć – Przecież to będzie twoje dziecko, nie możesz się go wyprzeć!
- Mogę i to zrobię. Mam tylko jedno dziecko –
warknął – Shakira nie może się o niczym dowiedzieć. Teraz wiem to już na pewno.
Było miło, ale to koniec Lona. Zwalniam cię.
- Nie możesz! Kobiet w ciąży nie wolno zwalniać.
- Ja jednak to zrobię. I tak nikomu nie powiesz, że
zwolniłem ciężarną. Przecież utrzymujemy naszą znajomość w tajemnicy, prawda? –
uśmiechnął się perfidnie – Pogódź się z tym, że już tu nie pracujesz.
Dostaniesz wypowiedzenie i tyle.
- Ale za co ja wychowam dziecko, twoje dziecko,
Gerard?
- To już nie mój problem – włożył telefon do
kieszeni i wyszedł z salonu zostawiając w nim zapłakaną Lonę.
Nie mogła powstrzymać łez. W jednej chwili została
bez niczego. Bez pracy, bez ojca dziecka i najprawdopodobniej zostanie też bez
swojego ukochanego. Skoro Gerard tak zareagował na wieść o jej ciąży, to wolała
nawet nie myśleć, co zrobi Cesc. Nie pozostawało jej nic innego jak spakować
swoje rzeczy i wynieść się z domu Pique. To był koniec.
*
Cesc przyszedł do domu Gerarda z chęcią odwiedzenia
Lony. Zaczynał się o nią martwić. Od dwóch nie dała znaku życia, nie odzywała
się do niego, nie odbierała jego telefonów, nic. Miał nadzieję, że w domu
przyjaciela w końcu się z nią zobaczy i dowie się, o co chodzi. To, że tak go
ignorowała, nie było normalne. Próbował znaleźć jakiś powód takiego jej
zachowania, jednak nic nie przychodziło mu do głowy.
Bez pukania wszedł do willi i od razu skierował się
do salonu. Wiedział, że tam znajdzie swojego przyjaciela i będzie go mógł
wypytać o ukochaną. Nie mylił się, Gerard siedział przed telewizorem.
- Hej, jest może Lona?
- Kto? – spojrzał na przyjaciela tępym wzrokiem i
wrócił do oglądania telewizji.
- No Lona, moja dziewczyna i opiekunka twojego
syna. Jest może w domu? Ostatnio się nie odzywała i nie wiem, może chora jest
czy coś.
- Nie, nie jest chora.
- To jest w domu?
- Nie – nie odrywał wzroku od telewizora.
- A kiedy wróci?
- Nigdy.
- Co masz na myśli? – Cesc spojrzał na niego
zaskoczony.
- Twoja
dziewczyna już tu nie pracuje, złożyła wymówienie i się wyprowadziła – Gerard
wcale nie miał zamiaru mówić przyjacielowi prawdy, o wiele bardziej wolał
półprawdę.
- Nie rozumiem, ale dlaczego?
- A co ja kurwa wróżka, żeby ci powiedzieć? –
Gerard warknął.
- Spokojnie -
Cesc uniósł dłonie w geście pojednania – Wybacz stary. Masz może jej
nowy adres?
Miał. Nie wiedział po co, ale Lona wysłała mu go
wczoraj. I tak nie miał zamiaru zmieniać decyzji. Głupia dziwka. Myślała, że
złapie go na dziecko. Podał Cescowi adres i przełączył sobie na powtórkę meczu.
Miał nadzieję, że to już ostatni raz, kiedy słyszy o Hiszpance.
Nawet nie podziękował Gerardowi za adres, tylko od
razu opuścił willę przyjaciela, by pojechać do ukochanej. Zresztą widział, że
obrońca nie jest w nastroju do rozmów. Pojedzie do niej i dowie się, dlaczego
go ignoruje.
*
Fabregas z bijącym sercem zapukał do drzwi
mieszkania Lony. Zupełnie nie wiedział, czego może się spodziewać, jednak to,
co ujrzał sprawiło, że zabolało go serce. Otworzyła mu zapłakana, w za dużej
bluzie od dresu leginsach. Automatycznie wyciągnął ramiona i przytulił ją
mocno. Nie pytał, co się dzieje, chciał po prostu zabrać jej ból.
Czując dotyk Cesca rozpłakała się jeszcze bardziej.
Miała przeczucie, że to jest już ostatni raz, kiedy znajduje się w jego
ramionach. Miała zamiar powiedzieć mu całą prawdę, zasługiwał na to, za to
wszystko, co jej dał. Delikatny zapach jego perfum sprawił, że poczuła się jak
w domu. Właśnie to dawał jej pomocnik – poczucie bezpieczeństwa i tego, że była
kochana.
- Hej – oderwała się od niego i spuściła wzrok w
podłogę - Jak mnie znalazłeś?
- Gerard dał mmi adres.
- No tak,
Gerard – powiedziała głosem całkowicie wypranym
z emocji.
- Kochanie, co się dzieje?
Potrząsnęła głową. Nagle straciła całą odwagę. Nie potrafiła zmusić się do tego, by mu
powiedzieć. Nie była gotowa na to, by zniknął z jej życia. Wiedziała, że nie
przeżyje, jeśli Hiszpan ją znienawidzi.
Cesc bez skrępowania wszedł do mieszkania i
prowadząc Lonę za rękę, posadził ją na kanapie. Sam usiadł obok niej i objął ją
ramieniem. Ucałował ją w czubek głowy i powiedział :
- No kochanie, powiedz mi, co się stało. Nie ma
takiej sprawy, której nie da się rozwiązać – uśmiechnął się pokrzepiająco,
chcąc dodać jej otuchy.
Uniosła lekko głowę i spojrzała w jego czekoladowe
oczy. Miała przeczucie, że to już ostatni raz, kiedy może to zrobić. Tak bardzo
go kochała, nie mogła go dłużej okłamywać. Wzięła głęboki oddech i zaczęła mówić. Chciała być z nim całkowicie szczera.
Swoją opowieść rozpoczęła od tego, jak uciekła sprzed ołtarza i znalazła się w
Barcelonie. Potem przeszła do tego, jak zareagowała na pierwsze spotkanie jego
i Gerarda. Opisała mu wszystkie uczucia,
jakie nią targały. Jak wiele razy wiedziała, ze źle robi. Jak wielka była jej
miłość do niego, ale tez pożądanie. Nie oczekiwała od niego na wybaczenie,
chciała po prostu w końcu przestać go okłamywać. Nie zataiła niczego, z tego,
co wydarzyło się przez te sześć miesięcy. Mówiła bez przerwy, chciała mieć to w
końcu za sobą. Wiele razy powtórzyła to, że bardzo kocha Hiszpana i żałuje,
tego że nie potrafiła się powstrzymać. Cesc słuchał Lony nie wypowiadając przy
tym ani słowa. Nie zareagował nawet wtedy, gdy oznajmiła mu, że jest w ciąży z
Gerardem.
Po tym, jak Hiszpanka skończyła swoją opowieść, między
nimi bardzo długo panowała cisza. Lona nie mogła już jej wytrzymać. Otarła łzy,
które zaczęły jej płynąć w trakcie opowieści
i odezwała się :
- Cesc, powiedz coś, proszę – głos się jej załamał.
Nie miała już wątpliwości, że go
straciła i zostanie całkiem sama.
- Ja … ja nie wiem co – przeczesał palcami włosy.
- Powiedz, że mnie nie nienawidzisz.
Cesc spojrzał na nią z bólem w oczach i podniósł
się z kanapy.
- Nie potrafię … ja … ja nie wiem. Muszę sobie to
wszystko przemyśleć – lekko musnął palcem dłoń Lony i ruszył do wyjścia.
Po chwili usłyszała trzask zamykanych drzwi.
Pogłaskała się po brzuchu i zwinęła w kłębek na kanapie. Po jej twarzy ciekły
łzy. Poza nienarodzonym dzieckiem nie miała już nikogo.
*
Długo zastanawiał się, jak ma postąpić. Opowieść
Lony bardzo go zaskoczyła, w życiu by nie przypuszczał, że mogła go przez tak
długi czas okłamywać. Tak wiele emocji przelało się przez niego, ale jednego
był pewien – mimo że ją kochał, nie wybaczy Hiszpance. Za bardzo go zraniła.
Sprawiła, że poczuł się jak nic nie warty śmieć. To nic, że go kochała, jej
zachowania nie dało się wytłumaczyć. Najbardziej na świecie pragnął ją
znienawidzić, jednak nie potrafił. Wiedział, że będzie za nią tęsknił, bo
kochał ją nad życie, ale czuł się za bardzo oszukany.
Trwałby w swej nienawiści i gniewie, gdyby nie to,
że następnego dnia przy śniadaniu usłyszał piosenkę „I’ll stand by you” zespołu
The Pretenders. Usiadł przy stole i tępo wpatrywał się w ścianę wsłuchując się
w tekst utworu. Po jego policzku popłynęła samotna łza. Musiał wybaczyć Lonie,
tak mocno ją kochał. Ta piosenka, ona była tym, co właśnie do niej czuł. Nie
można przecież odwrócić się od ukochanej osoby, nawet jeśli popełniła wiele
błędów. Po to się przy niej jest, by pomóc jej wrócić na właściwą drogę i
pokazać, że jest dla nas najważniejsza.
Cesc kochał Lonę nad życie i nie mógł z niej zrezygnować. Nigdy. Zawsze
będzie przy niej, na dobre i na złe.
Zerwał się z krzesła, w biegu pochwycił kluczyki od
samochodu i po niecałych dziesięciu minutach stał pod jej drzwiami. Przed
zapukaniem odnalazł w internecie na telefonie piosenkę, która otworzyła mu
oczy. Miał pomysł, jak powiedzieć Lonie, że ją kocha.
Długo nie musiał czekać, by otworzyła mu drzwi.
Była bardzo zaskoczona, kiedy go zobaczyła. Otworzyła oczy szeroko ze
zdumienia, co Cesc wykorzystał i wszedł
do mieszkania.
- Cesc – wyszeptała nadal nie wierząc w to, co
widzi – Nie spodziewałam się ciebie.
- Ja … - machnął ręką. Nie potrafił się wysłowić,
tak wielkiej rozrzewnienie poczuł, kiedy ją ujrzał. Najchętniej wziąłby ją w
ramiona i nigdy więcej z nich nie wypuszczał, jednak bał się, że wystraszy ją
takim zachowaniem. Ją i dziecko. Zamiast tego posadził Lonę na kanapie i
wcisnął przycisk odtwarzania w telefonie – Po prostu posłuchaj.
Puścił jej tę samą piosenkę, którą usłyszał dzisiaj
rano. Mówiła idealnie to, co chciał jej przekazać. Kochał ją i nigdy z niej nie
zrezygnuje.
Oh, dlaczego
jesteś taki smutny?
Masz łzy w
oczach
Przestań i
chodź do mnie
Nie wstydź
się płakać
Pozwól mi
zobaczyć cię na wskroś
Bo też
widziałam ciemną stronę
Kiedy mrok
pada na Ciebie
Nie wiesz co
zrobić
Nic do czego
się przyznasz
Nie sprawi,
że będę Cię mniej kochać
Będę przy
Tobie
Będę przy
Tobie
Nie pozwolę
nikomu cię skrzywdzić
Będę przy
Tobie
Więc jeśli
jesteś wściekły, wściekaj się
Nie trzymaj
tego wszystkiego w sobie
Przestań i
porozmawiaj ze mną
Hej, co masz
do ukrycia?
Ja również
się złoszczę
Cóż, jestem
w dużej mierze taka jak Ty
Kiedy stoisz
na rozdrożu
I nie wiesz,
którą drogę wybrać
Pozwól mi
pojawić się
Bo nawet
jeśli się mylisz
Będę przy
Tobie
Będę przy
Tobie
Nie pozwolę
nikomu cię skrzywdzić
Będę przy
Tobie
Zabierz mnie
do swoich najgorszych chwil
A nigdy Cię
nie opuszczę
Będę przy
Tobie
A kiedy…
Kiedy mrok
pada na Ciebie, Kochanie
Czujesz się
zupełnie samotny
Nie będziesz
sam
Będę przy
Tobie
Będę przy
Tobie
Nie pozwolę
nikomu cię skrzywdzić
Będę przy
Tobie
Zabierz mnie
do swoich najgorszych chwil
A ja nigdy
opuszczę Cie
Będę przy
Tobie
Będę przy
Tobie
Nie pozwolę
nikomu cię skrzywdzić
Będę przy
Tobie
Nie pozwolę
nikomu cię skrzywdzić
Będę przy
Tobie
W miarę słuchania jej oczy napełniły się łzami, a
Lona kręciła głową z niedowarzaniem. Nie docierało do niej, że już na zawsze
będą razem. Pod koniec utworu wziął ją po prostu w ramiona i mocno przytulił.
Otarł kciukiem łzy i pocałował delikatnie. Tu było jego miejsce – przy niej, na
całe życie.
- Kocham cię – wyszeptał jej do ucha – Zawsze i na zawsze skarbie.
Uśmiechnęła się do niego promiennie, a on
uświadomił sobie, że nigdy nie widział piękniejszego widoku. Była jego i nigdy
jej nie zostawi, nie ważne co wydarzy się w przyszłości.
- A dziecko?
- Wychowamy je razem. Jest moje, nie Gerarda –
wsunął jej rękę pod koszulkę i położył dłoń na brzuchu – Oboje jesteście moi.
Będziemy rodziną, tego zawsze pragnąłem.
- Nie mogę w to uwierzyć – wyszeptała – Nie wierzę,
że mnie nie nienawidzisz.
- Nie potrafiłbym. Wtedy musiałbym znienawidzić
połowę siebie i swoje serce, które należy do ciebie. Nie jestem masochistą, nie
potrafiłbym nas tak zranić – uniósł jej twarz kciukiem i spojrzał jej w oczy,
by powiedzieć Lonie po raz kolejny to, co odczuwał każdą komórką swojego ciała
– Kocham cię.
~~~~~~
No i mamy
ostatni rozdział J
Ostatnio tyle
rzeczy się w moim życiu rzeczy układa pomyślnie, dlatego historia Lony również
musiała.
Mam
nadzieję, że cieszycie się z takiego zakończenia. Mi szczerze powiedziawszy
bardzo się podoba i nawet uroniłam kilka łez pisząc je i słuchając piosenki,
która sprawiła że Cesc zrozumiał wiele rzeczy. Kiedy ją usłyszałam, od razu
wiedziałam, że nada się idealnie.
Niedługo
pojawi się tutaj epilog, a później będziecie mnie mogli znaleźć tutaj i tutaj.
Pochwalę się
Wam taką małą statystyką tego rozdziału, siedem stron w wordzie i ponad
trzy pół tysiąca słów, nie wiem czy nie
mój nie najdłuższy rozdział.
Podczas półrocznej nieobecności Shakiry w Barcelonie spowodowanej jej międzynarodową trasą koncertową, w domu Gerarda, a także jego najbliższym otoczeniu, wiele się wydarzyło. Lona miała wielki życiowy dylemat, ponieważ nie potrafiła wybrać pomiędzy którymś z hiszpańskich piłkarzy.
Z jednej strony był on - wysoki, błękitnooki brunet, który wręcz ociekał męskością. Ich znajomości nie można było nazwać normalną, ale jej to nie przeszkadzało. Ważne było to, że oboje dawali sobie spełnienie i spełniali razem swoje kolejne dziwne fantazje. Gerard przy niej całkowicie zapomniał o swojej partnerce, która go zostawiła. Postanowił ruszyć "dalej" u boku młodej opiekunki. Był pewny, że to, co do niej czuje, to coś ważnego. Ale czy Lona też go kochała ? Nie była pewna, był przecież jeszcze on i Gerard doskonale o nim wiedział.
Młoda Hiszpanka darzyła też uczuciem najlepszego przyjaciela swojego kochanka. Jednakże to, co było między nią a pomocnikiem, było tak bardzo niewinne, jak niedopuszczalne było to, co robiła z barcelońską trójką. Cesc, w porównaniu do Gerarda, nie wiedział o jej drugiej znajomości. Dziewczyna nie chciała go informować, bo wiedziała, że by nie zrozumiał. Z Pique łączyły ją tylko potrzeby ciała, to za Fabregasem tęskniła, gdy miała zły humor. Przez te sześć miesięcy spotykali się, gdy tylko mieli wolną chwilę, jednak ani razu nie doszło między nimi do czegoś poważniejszego niż pocałunek. Cesc rozumiał, że jego dziewczyna nie chce się śpieszyć, był szczęśliwy mając ją po prostu przy sobie. Lona mimo tego, że chciała by to pomocnik był tym jedynym w jej życiu, nie potrafiła odmówić Gerardowi, choć wiele razy już próbowała. Każda taka chwila kończyła się kolejną przygodą z nagim piłkarzem.
*
Koncert Shakiry w Sydney trwał już od godziny. Przed przerwą piosenkarka rozgrzała publiczność żywszymi kawałkami, by już za chwilę wyjść i zaśpiewać nieco wolniejsze piosenki.
Kolumbijka wyszła w końcu na scenę i przywitał ją ryk fanów. Stanęła przed mikrofonem.
- Chciałam wam zaśpiewać coś z mojej nowej płyty - ścisnęła serduszko z wisiorka, który miała na szyi - Kocham cię, Gerard.
Rozległy się pierwsze takty piosenki, a nad australijskim miastem potoczyły się słowa, świadczące o wielkiej miłości, jaką darzyła piłkarza.
Everybody needs an anchor
A little something that makes you stay
An incentive
Someone to fight for
Cause no one really needs so much space
A couple years ago I was lonely
I used to think that there was no God
But then you looked at me with your blue eyes
And my agnosticism turned into dust
How well you know me
That I don’t care if the rest don’t
It doesn’t matter to me, no
As long as you love me
As long as we still have each other
I knew we had something
From the moment I met you I knew we had something
No one thought it could be true
Hey do you believe
Do you believe in destiny?
‘Cause I do as I did then
When you were only 23
God knows that I’m a good dancer
My feet can move to the music he plays
But there were times I asked for an answer
When he was acting in mysterious ways
There were nights that I stayed up crying
Cause I was certain that things wouldn't change
But then you came and I saw you smiling
Just like an angel, so beautifully strange
And then you touched me
It's like you were made for me, oh
Like it was all meant to be, oh
And I was sure that you would love me
And that we'd always have each other
I knew we had something
From the moment I met you
And I knew we had something
No one thought it could be true
Hey do you believe
Do you believe in destiny?
'Cause I do as I did then
When you were only 23
Always thought that I was fine but I was wrong
It was you, that one piece I was missing
And I could do without you but it'd be no fun
I found you and life was suddenly easy
There ain't no worries now
There ain't no feeling down
I knew we had something
From the moment I met you
And I knew we had something
No one thought it could be true
Hey do you believe
Do you believe in destiny?
'Cause I do as I did then
When you were only 23
*
- Jeny Lona dziewczyno, ja tu zaraz eksploduję ! - jęknął
Gerard waląc przy tym głową o zagłówek łóżka - Chodź już tu do mnie !
Hiszpanka przygryzła wargę i pokręciła głową. Zamiast tego
zaczęła drażnić się z paskiem swoich spodni. Patrząc na Geriego niemożliwie
wolno odpięła guzik i rozsunęła rozporek. Zobaczyła ogień w jego oczach, który
dodał jej pewności siebie i szybko zsunęła dżinsy. Została w ulubionej
bieliźnie piłkarza – czarnych koronkowych majtkach. Zanim ściągnęła bluzkę,
patrząc na Hiszpana zalotnie spytała:
- Myślisz, że powinnam to zdjąć? - i pokazała na swój
t-shirt. Geri jęknął.
- Jeżeli chcesz, by ta bluzka była cała jeszcze za trzy
minuty, to nawet musisz.
- Nadal nie jestem przekonana, Geri...
- Nie drażnij się ze mną, bo źle skończysz! Natychmiast to
ściągaj!
Lona ujęła brzeg swojej bluzki i podciągnęła tak, że widać
jej było pępek i część umięśnionego
brzucha. Piłkarz aprobująco kiwnął głową, niecierpliwie czekając na ciąg dalszy.
Hiszpanka, udając, że tego nie zauważyła, opuściła ubranie. Nagle rozległ się
niski, gardłowy krzyk piłkarza:
- LONA!!!
Hiszpanka poczuła mięśnie zaciskające się w dolnej partii
brzucha i wiedziała, że nie da rady dłużej się z nim droczyć. Zmysłowo zdjęła
bluzkę, a oczom Gerarda ukazał się czarny koronkowy stanik, który kupił jej po
ostatniej zabawie w wannie.
Weszła na łóżko i na kolanach zbliżyła się w jego stronę.
Nie spuszczając oczu z jego twarzy, przejechała palcami po jego stopie –
wyczuwając jego drżenie, uśmiechnęła się. Zabawa sie zaczyna, kotku – pomyślała
i przesunęła swoją dłoń wyżej, aż wylądowała na wnetrzu jego ud. Zaczęła
przebierać palcami, masować i szczypać na przemian jego skórę. W odpowiedzi
usłyszała tylko syk, zobaczyła plecy wyginające się w łuk i bokserki, które
tylko coraz bardziej się naprężały... Pochyliła sie i pocałowała jego pępek,
potem idąc w górę pozostawiała mokre ślady po swoich ustach na jego ciele. W
końcu doszła do jego ust. Gdy Gerard poczuł, że twarz Lony znajduje się nad
jego twarzą, gwałtownie otworzył oczy, chwycił ją za kark i namiętnie wpił się
w jej wargi. Hiszpanka nie
przestawała używać swoich rąk. Gdy zaczęła wkładać swoje palce pod gumkę jego
bokserek, piłkarz zaczął niespokojnie dyszeć, czekając na ciąg dalszy.
Na stoliku nocnym zawibrował telefon Gerarda.
- Nie odbieraj.
- A co jeśli to Shakira ? - zapytał przerażony. Lona
otrzeźwiła się nieco i zdjęła dłoń z brzucha piłkarza. Ten podniósł się lekko i
przytrzymując ją jedną ręką za pośladki, drugą sięgnął po telefon i nacisnął
przycisk odbierania.
Hej kochanie.
Czemu jeszcze nie śpisz ? - usłyszał głos wokalistki
Już tak późno ? - puścił Lonie oczko, a ta wróciła do
przerwanej czynności.
Chciałam usłyszeć twój głos - piłkarz przełknął głośno ślinę
- Zadedykowałam ci piosenkę.
Spojrzał na Lonę. Usiadła na nim okrakiem i zaczęła kręcić
biodrami kółka. Po chwili wczuła się w rytm i zaczęła dotykać swoje ciało w
rytmie kolejnych ruchów. Gerard spojrzał na nią zafascynowany. Czy może być coś
piękniejszego?
Oczywiście, oglądałem koncert. Byłaś cudowna - z każdym
dniem kłamstwa przychodziły mu coraz łatwiej. Bał się, że niedługo się w nich
pogubi.
Geeri ?
Tak ?
Która jest u ciebie godzina ? - wokalistka spytała
podejrzliwie.
Dochodzi pierwsza w nocy.
To co ty taki zdyszany jesteś ?
Właśnie wróciłem z piwnicy.
Ćwiczyłeś tak późno ?
Bez ciebie ciężko mi zasnąć.
Kocham cię, Gerard.
Ja ciebie też. Wracaj do mnie szybko - z tymi słowami się
rozłączył.
Gerard odrzucił telefon w kąt i uśmiechnął się do Lony.
- Koniec tego dobrego. Teraz ja zaczynam zabawę - obrócił
się tak, że dziewczyna znalazła się pod nim. Jedną ręką unieruchomił jej
dłonie, a drugą rozpoczął powolne zwiedzanie jej ciała.
*
Lona stała przy blacie szafki w
kuchni i kroiła banany na owocową papkę dla Milana. Wyczuła czyjąś obecność w
kuchni, jednak nie zaprzestała czynności.
- Dzień dobry - gorący oddech
owiał jej policzek, gdy Gerard szeptał jej do ucha słowa powitania. Objął ją w
pasie i wyjął z ręki nóż.
Uśmiechnęła się i obróciła tak, by
spojrzeć piłkarzowi prosto w jego błękitne tęczówki, które uwielbiała niewiele
mniej niż te czekoladowe Cesca.
- Dzień do... - nie zdążyła nawet
się przywitać, bo usta Hiszpana złączyły się z jej w namiętnym pocałunku. Przesunął deskę z owocami pod ścianę, a na
jej miejscu posadził dziewczynę.
- Tak chyba jeszcze nie
rozpoczynaliśmy dnia - mrugnął do niej i już chciał zabrać się do ściągania jej
koszulki, kiedy usłyszeli trzask zamykanych drzwi wejściowych.
Gerard momentalnie odskoczył od
Lony i skierował się w stronę lodówki, udając, że poszukuje mleka, by się
napić, jak to zwykle miał w zwyczaju rano. Hiszpanka za to zsunęła się z blatu
i chwyciła do ręki nóż, wracając do krojenia owoców. Wszystko musiało wyglądać
tak, jak gdyby w tej kuchni kilka sekund wcześniej nic się nie działo. Jedyne,
co mogło ich wydać, to lekko przyśpieszone oddechy i zaróżowione policzki,
które ukryła pod rozpuszczonymi włosami.
- Cześć wszystkim ! - przez salon
do kuchni wszedł Cesc - Przyniosłem świeże pieczywo na śniadanie.
Położył torbę z zakupami na
stole, klepnął Gerarda przyjacielsko w plecy i podszedł do Lony, by objąć ją na
powitanie.
- Hej kochanie - cmoknął ją w
policzek.
- Hej - przywitała się drżącym
głosem. O mały włos, a jej potajemny związek z obrońcą by się wydał. Zrobiło
jej się słabo i oparła się o tors pomocnika. Nie mogła go stracić. Był dla niej
zbyt ważny.
- Lona, wszystko w porządku ?
- Tak tak, trochę duszno mi.
- To wyjdź na dwór się
przewietrzyć - powiedział zatroskany - Ja skończę za ciebie i pogadam z Gerim o
twoim wolnym na wieczór.
- Jakim wolnym ? - Gerard
wychylił głowę z lodówki. Miał nadzieję, że już ochłonął, po tym, co działo się
wcześniej.
- Bo my dzisiaj z Loną mamy rocznicę, jesteśmy
razem już trzy miesiące.
- Chcesz ją zabrać na kolację ? -
spytał, kiedy opiekunka zniknęła na tarasie.
- Jeśli to nie byłby problem.
- Nie ma sprawy, tylko wiesz -
pogroził mu palcem - Żadnych głupich pomysłów Cesc.
Udawał rozbawionego, jednak w
głębi duszy się w nim gotowało. Jak to ? Cesc z Loną i wspólna kolacja ?!
Przecież to się może skończyć tylko jednym ! Ciężko mu było się do tego
przyznać, ale Gerard Pique najzwyczajniej w świecie był zazdrosny o swoją kochankę,a
dziewczynę najlepszego kumpla.
*
Z randki z Fabregasem wróciła
bardzo późno, prawie że nad ranem. Cesc zabrał ją na romantyczną kolację, która
zakończyła się długim spacerem brzegiem morza. Odprowadził ją później pod samą
bramę willi Gerarda i zakończył ich spotkanie namiętnym pocałunkiem. Lona po
raz kolejny nie chciała zakończyć ich randki w nieco inny sposób, ale Cescowi
to nie przeszkadzało. Jeśli nie chciała się śpieszyć, on to zrozumie. Ich
pierwsza wspólna noc będzie wtedy smakować o wiele lepiej.
Po powrocie nie mogła zasnąć,
przewracała się w łóżku z boku na bok. Była świadoma, że swoim zachowaniem rani
swojego chłopaka, ale nie potrafiła inaczej. Mimo iż bardzo chciała, nie
potrafiła pozwolić sobie z nim na nic więcej, niż tylko pocałunki. Już i tak
czuła wielkie wyrzuty sumienia, że nie potrafi zakończyć tej bliższej
znajomości z Gerardem. Każdy z piłkarzy dawał jej co innego i nie potrafiła z
żadnego zrezygnować.
Po nieprzespanej nocy musiała
wcześnie wstać, żeby zająć się Milanem. Pique dał jej wolny wieczór, o poranku,
by mogła się wyspać, nie było już mowy. Lekko wymęczona nałożyła na twarz
delikatny podkład, wytuszowała rzęsy i związała włosy w luźny kok. Na siebie
założyła białą sukienkę do połowy uda i kiedy doszła do wniosku, że jest już
gotowa, zeszła na dół do kuchni.
Przypuszczała, że Gerard już tam
jest, bo był prawdziwym rannym ptaszkiem i nie omyliła się. Zastała go
stojącego w swojej stałej pozie - oparty o blat wysepki, wystawiał twarz na
słońce i pił mleko prosto z butelki.
- Który raz z kolei mam ci
powtarzać, że to niehigieniczne, Pique ? - oparła się o ścianę i zaczęła mu
przyglądać.
Otworzył oczy i uśmiechnął się do
niej. Odstawił butelkę na blat, przeczesał włosy i zadał nurtujące go od
wczoraj pytanie :
- Jak było z Cesciem ?
- Bardzo dobrze - uśmiechnęła się
na wspomnienie wczorajszego spaceru i jego ust muskających jej wargi.
- Coś więcej ?
- A co ty taki dociekliwy ? -
uniosła brew.
- Muszę wiedzieć, co robi
opiekunka mojego syna.
Lona już miała coś odpowiedzieć,
ale ziewnęła szeroko.
- Oho, czyżby niewyspana ?
- Troszeczkę.
- Czy ty i Cesc ... ? - nawet nie
potrafił skończyć pytania, tak wielkim strachem napawało go to, że ona może
potwierdzić.
- Nawet jeśli, to co ?
- Nic - burknął, a po chwili
znowu zapytał - Więc ... ?
- A ty co ? Zazdrosny jesteś ? -
założyła ręce na piersi i czekała na odpowiedź, która jednak nie nadchodziła.
Gerard zresztą nie musiał nic mówić, widać było po jego oczach, że tak - Nie
masz o co.
- Nie mam o co ?! - zaśmiał się.
- Nie masz o co - powtórzyła -
Kocham Cesca i jesteśmy razem, więc nie rozumiem, dlaczego miałoby ci
przeszkadzać, to że poszliśmy do łóżka.
- Nie rozumiesz dlaczego ?
- Gerard do cholery, nie
powtarzaj za mną !
- Jestem o ciebie zazdrosny, bo
to ze mną chodzisz do łóżka ! - krzyknął i spojrzał na nią, jak obłąkany. W
tamtej chwili niewiele go od takiego stanu dzieliło. Naprawdę przeraził go
fakt, że mógł nie być dla Lony jedynym.
- Nie jestem twoją własnością
Pique - powiedziała chłodno i szybkim krokiem ruszyła do piwnicy. Nie mogła
teraz na niego patrzeć, a co dopiero przebywać z nim w jednym pomieszczeniu,
więc postanowiła zrobić to, co zaplanowała sobie na później. Weszła do pralni i
skierowała się w stronę kosza z brudnymi rzeczami. Otworzyła go zamaszystym
ruchem, przez co przewrócił się, a ubrania wypadły na ziemię.
- Kurwa - zaklęła po cicho i
schyliła się, by je pozbierać.
Wybrała brudne rzeczy Milana w
zbliżonym do siebie kolorze i wrzuciła je do pralki. W trakcie nastawiania odpowiednich
funkcji czyjeś ręce objęły ją w talii.
- Gerard zostaw mnie -
powiedziała ostro, jednak ten nie zabrał swoich dłoni.
Wyprostowała się gotowa złożyć mu
ostrą reprymendę na temat cielesnego rozwiązania problemu. Gdy tylko lekko
rozchyliła usta, by zacząć mówić, na jej wargach spoczęły usta piłkarza.
Pocałował ją delikatnie, a gdy wyczuł opór Lony, westchnął i pogłębił
pocałunek. Językiem gwałtownie wdarł się do jej buzi i połączył się z jej
językiem. Cicho jęknęła, co Geri odebrał jako zgodę na dalsze pieszczoty.
Wsadził swoje zimne dłonie pod jej sukienkę i zaczął przejeżdżać nimi po jej
udach. Lona gwałtownie odsunęła się od piłkarza.
- Pique puść, próbuję być na
ciebie zła !
Odwróciła się od niego i
pochyliła nastawiając pralkę. Geri przekrzywił głowę patrząc na jej pupę.
- Jak możesz by na mnie zła za
to, że cię pragnę? Czy ty kiedykolwiek patrzysz w lustro?
- Wiesz, że nie o to mi chodzi,
Gerard. Nie jesteś mój, ani ja nie jestem twoja. Ty masz stałą partnerkę, a ja
mam super faceta. Więc dlaczego na twój seks z kimś innym ja muszę się zgadzać,
a mój tobie przeszkadza? - wściekła Lona oderwała się od maszyny i odwróciła do
piłkarza. Patrząc w jej oczy, Hiszpanowi złagodniało spojrzenie. Odgarnął jej
kosmyk włosów za ucho.
- Aktualnie liczysz się dla mnie
tylko ty, i tylko ty jesteś mile widziana w moim łóżku – rozejrzał się po
pralni. - No... i nie tylko tam...
Lona zdziwiona spojrzała na
niego. Gerard podszedł do niej bardzo blisko i spojrzał jej głęboko w oczy.
Położył dłonie na jej talii.
- Wybaczysz mi ?
Hiszpanka z niedowierzaniem
prychnęła i pokręciła głową. Znowu nie zdążyła powiedzieć nic więcej, bo
piłkarz pocałował ją, tym razem inaczej – wyczuła w tym niemalże błaganie, jego
potrzebę posiadania jej, jej ciała, tylko i wyłącznie dla siebie. Westchnęła.
Nie była w stanie się obronić przed tak gorącą prośbą.
Geri wyczuł wahanie nastroju
Hiszpanki. Stwierdził, że to jest moment, w którym musi postawić wszystko na
jedną kartę – położył jej ręce na pośladkach i zaczął je głaskać. Przejechał
dłońmi do ud – zaczął od zewnętrznej strony, a gdy poczuł jej gęsią skórkę,
przeniósł się na wewnętrzną stronę. Gdy usłyszał ciche pojękiwania dziewczyny,
oderwał się od niej na chwilę.
- Wybaczysz mi? - Spojrzał jej w oczy. Poczuł, że umrze,
jeżeli to będzie koniec.
Lona tymczasem zrobiła minę złotej rybki i nie
wiedziała, co może odpowiedzieć w takim momencie. Gerard chwycił ją w talii,
podniósł ją i posadził na pralce. Rozpiął suwak jej sukienki, uniósł dziewczynę
odrobinę tak, by móc zdjąć jej ubranie i zrzucił je na stertę ciuchów do
prania. Siedziała teraz przed nim w samej bieliźnie, co też nie zadowoliło go
do końca, więc zdjął również jej stanik. Pocałował ją w usta pocałunkiem, który
mówił "zaufaj mi". Hiszpanka spojrzała na niego intensywnie i niemal
niezauważalnie kiwnęła głową. Położył jej więc rękę na brzuchu i lekko popchnął
tak, że leżała teraz na plecach na pralce. Widok sterczących piersi Lony
rozpalił go do granic możliwości i poczuł przypływające pożądanie. Szybkim
ruchem ściągnął spodnie i bokserki. Pochylił się nad nagim ciałem dziewczyny i
zaczął je całować.
-To jest moje – wymruczał całując
jej szyję –To jest moje – wyszeptał podgryzając jej piersi – To też jest moje
– wychrypiał pomiędzy kolejnymi mokrymi pocałunkami składanymi na jej brzuchu.
Widział, jak jej ciało stopniowo napręża się i wygina w łuk. Gdy zaś spojrzał
między jej uda, stwierdził, że dłużej już nie wytrzyma.
- A to... to jest tylko moje –
wystękał i praktycznie natychmiastowo znalazł się w niej. Zaczął się poruszać,
a gdy usłyszał jej krzyk i poczuł jak zaciska się wokół niego, też doszedł –
doszli już do takiej perfekcji, że robili to niemal jednocześnie. Wykończony,
padł na Lonę i zastanawiał się, jak to się stało, że tak szybko niania jego
syna stała się dla niego tak ważna.
- Wybaczysz mi ? - zapytał szeptem.
- Już dawno to zrobiłam -
uśmiechnęła się do niego wyczerpana. Było jej tak błogo... Po
chwili jednak spoważniała. Jak może być dobrą
dziewczyną dla Fabregasa, skoro nie potrafi powiedzieć "nie"
Gerardowi ? Zupełnie nie zasługiwała na miłość, jaką obdarzył ją Cesc.
*
Lona długo zastanawiała się o sensie prowadzenia związków z dwoma mężczyznami i doszła w końcu do wniosku, że nie daje rady. Od sześciu miesięcy żyła w ciągłym stresie, że wszystko się wyda. Miała już dość oszukiwania Cesca, którego darzyła ogromnym uczuciem i wiedziała, że nigdy nie będzie potrafiła z niego zrezygnować. Dlatego nie pozostawało jej nic innego, jak pożegnać się z kimś innym. Nie miała zielonego pojęcia, jak powiedzieć Gerardowi, że to koniec ich znajomości. Z jednej strony nie chciała tego robić, ale wiedziała, że to konieczne, by spokojnie zająć się związkiem z pomocnikiem. Będzie jej brakowało dotyku piłkarza, ale da sobie radę, przecież pozostanie jej ten, którego kocha całym sercem. Ostatecznie doszła do wniosku, że nigdy nie wpadnie na pomysł, jak pożegnać się z obrońcą, więc postanowiła pójść na żywioł. Lona zeszła na dół i zastała Pique oglądającego mecz ligi angielskiej w salonie przed telewizorem. Usiadła na drugim końcu kanapy, na której on też zajmował miejsce, wzięła głęboki oddech i zaczęła : - Gerard musimy porozmawiać ... - Nie teraz - machnął ręką - Dawaj dawaj .... kurde no ! Lona pokręciła głową. Nie mogła czekać zanim piłkarz skończy oglądać, bo do tego czasu straci całą odwagę, jaką w sobie odnalazła. Podniosła się i sięgnęła po pilota leżącego na stoliku. Wyłączyła telewizor i powróciła na swoje miejsce. - Kurwa Lona ! Oglądałem ! - spojrzał na nią z wyrzutem. - Powiedziałam, że musimy porozmawiać. - No dobrze skarbie - przesunął się w jej stronę i usiadł tak, że objął ją ramieniem - No to co się wydarzyło ? Zrzuciła z siebie jego rękę, co bardzo zaskoczyło piłkarza. - Kocham Cesca ... - To już wiem - mruknął. - Pique, nie przerywaj mi ! Kocham Cesca, dlatego musimy zakończyć naszą znajomość. - Co ?!!? Nie zgadzam się ! - Tak będzie najlepiej - westchnęła. - Nie Lona ! Nie pozwalam ! - wziął ją za rękę - Ja cię kocham ! Nie mogła uwierzyć, że to powiedział. Nagle zapomniała o wszystkim, co jeszcze chciała mu oznajmić. On ją kochał. I co ona miała teraz zrobić ? Kochała Cesca, ale przecież przez te sześć miesięcy Gerard też nie był jej obojętny... - Geri, proszę cię, nie mów tak ... Ujął jej twarz w dłonie i spojrzał jej głęboko w oczy. - Będę tak mówił, bo to jest to, co czuję - złożył na jej ustach delikatny pocałunek. Kiedy nie zaprotestowała, pogłębił go. Lona poddała się Gerardowi całkowicie. Po raz kolejny w ich znajomości. Po raz kolejny poczuła, jak w jego ramionach odkrywa nowe
pokłady siebie. Wplotła mu palce we włosy i przyciągnęła go do siebie, nie
mogła się powstrzymać, chciała mieć go jeszcze bliżej. Usiadła na nim okrakiem
i oplotła go nogami w pasie. Gerard zaczął błądzić rękoma po jej plecach, aż w
końcu, jednym zdecydowanym ruchem podniósł się z kanapy i, nie odrywając ust od
dziewczyny, posadził ją na fortepianie Shakiry. - Widzisz? Wypełniłaś po niej wszystko...
Lona nie potrafiła opanować zdziwienia. Spojrzała mu głęboko
w oczy i zobaczyła tam szczerość, ogrom pożądania i podziwu dla niej. W jego
oczach czuła się jak bogini – poczuła, że może wszystko. Głosem nabrzmiałym od
podniecenia powiedziała:
- Zdejmij spodnie.
Gerard zerknął na nią szybko. Widząc jej spojrzenie,
uśmiechnął się szelmowsko. Szybkim ruchem pozbył się spodni. Pokazał palcem na
swój t-shirt.
- To też?
- Zdecydowanie – wymruczała Lona i sekundę później zobaczyła
umięśniony tors piłkarza. Gdy zobaczyła, że zabiera się również za bokserki,
zsunęła się z fortepianu.
- To jest moja działka, więc ja to zrobię –wyjaśniła
zdziwionemu piłkarzowi, po czym włożyła rękę do bokserek. Poczuła, jak zadrżał,
więc objęła dłonią całe jego przyrodzenie. Przejechała po nim delikatnie
paznokciami, a gdy uznała, że jest wystarczająco twardy, zsunęła bieliznę. Gdy
Hiszpan był już całkiem nagi, zauważyła, że trzeba pozbyć się również jej
ubrań. Szybko rozpięła suwak spódniczki i zrzuciła czerwony top z siebie. Do
bielizny już nie zdążyła dojść, bo Pique był szybszy. Uklęknął, i całując jej
podbrzusze, nieznośnie wolno zdejmował jej majtki. Gdy w końcu pozbył się
również stanika, była już cała mokra od tych tortur. Wyszeptała więc tylko:
- A teraz posadź mnie z powrotem i dokończ to, co zacząłeś.
Geri nie wahał się ani chwili dłużej. Uniósł ją i posadził
na fortepianie tak, że jej stopy oparły się o klawisze i w wieczornej ciszy
rozległy się fałszywe akordy. Lona położyła się na instrumencie, a on złączył
razem palec wskazujący i środkowy i włożył je w nią. Zaczął nimi ruszać, na co
dziewczyna wygięła plecy w łuk i wydała z siebie serię gardłowych odgłosów,
które nakręciły Hiszpana do granic możliwości. Obrócił więc nadgarstek o 90
stopni i znowu zaczął ruszać palcami, i znowu obrócił nadgarstek, i tak w
kółko. Hiszpanka sapała coraz głośniej z każdą zmianą pozycji dłoni piłkarza,
aż w końcu nie wytrzymała:
Piłkarz chłonął jej słowa, ale nawet nie brał pod uwagę
tego, że może przestać. Zwiększył tylko tempo, na co rozległ się krzyk:
-Gerard!!!
Słysząc to, zaklął. Nie da rady już dłużej się z nią bawić.
Wyjął palce z niej i zastąpił je swoim ulubionym fragmentem ciała. Westchnął.
Po chwili poruszania się w niej zaczął jęczcć. Ona odpowiedziała mu tym samym i
momentalnie osiągnęła orgazm. Doszedł do niej niedługo później i wyczerpany
padł na jej brzuch. Po chwili usłyszał cichy szept Lony:
-Geri?
-Mmm?
- Zróbmy to jeszcze raz...
Gerard uniósł się na łokciu. Uśmiechnął się do niej i
pocałował ją w usta.
- Jak sobie życzysz, skarbie - i zaczął całować jej brzuch pozostawiając po swoich ustach mokre ślady. W momencie kiedy doszedł do jej pępka, zadzwonił telefon. Z irytacją oderwał się
od dziewczyny i wygrzebał go z kieszeni leżących na dywanie spodni. Spojrzał na wyświetlacz i jęknął. Shakira jak zwykle miała idealne wyczucie czasu. Policzył do trzech, by lekko uspokoić oddech i odebrał połączenie.
Hej kochanie.
Mam dla ciebie cudowną niespodziankę - usłyszał jej rześki głos i nie czekając jak zapyta, o co chodzi, wykrzyknęła do słuchawki - Jutro rano będę w domu !
Piłkarz zamarł. Nie miał zielonego pojęcia, co ma powiedzieć swojej partnerce. Jak to wraca ? On zdążył się już pogodzić z tym, że jej nie ma i że go tak bardzo zraniła. Zapomniał, jak wielkim darzył ją uczuciem, a ona po sześciu miesiącach jak gdyby nigdy nic chce wrócić do domu.
Ja ... to ... to cudownie skarbie - udało mu się w końcu wykrztusić - To faktycznie wielka niespodzianka.
Cieszysz się ?
Ja ... oczywiście.
Na pewno ?
Tak tak kochanie, zaskoczyłaś mnie po prostu.
No to nic, widzimy się rano. Kocham cię ! Pa ! - piosenkarka rozłączyła się.
Gerard spojrzał przerażony na Lonę.
- Co się stało ?
- Shakira jutro wróci do domu - powiedział cicho.
- O matko...
Podszedł do niej i wziął ją w ramiona. Musiał to zrobić, inaczej zacząłby biegać po domu ze zdenerwowania. Wtulił twarz w jej włosy, by się uspokoić. Uwielbiał zapach jej szamponu, działał na niego kojąco.
- Jej przyjazd nic nie zmieni. Kocham cię, Lona - wyszeptał jej do ucha.
~~~~~~~
W końcu udało mi ( nam ) napisać się rozdział. Za wszelkie sceny +18 pragnę podziękować Darii, która czekała akurat na ten wpis, a także na to, by mi w nim pomóc, już od listopada, kiedy to powstał pomysł na tego bloga. Nie odpowiadamy za żadne urazy psychiczne :)
Nie wińcie Lony, jak tu nie poddać się tym cudownym oczom Gerarda ?
Pragnę was zaprosić na pierwszy rozdział opowiadania o Cristianie Tello : klik
Polecam również lekturę bloga mojego i Minizy : klik
Nie zmrużył oka prawie przez całą noc. Przez cały czas chodziły mu po głowie wspomnienia z tego, co wydarzyło się wcześniej. Sam dokładnie nie wiedział, dlaczego wszedł do tej łazienki. To było po prostu silniejsze od niego. Po prostu musiał. Lona przyciągała go jak magnes, nie potrafił powiedzieć jej nie. Pociągała go nie tylko jej uroda, ale też osobowość, którą zdążył poznać podczas ich wspólnego wyjścia na plażę. Gerard miał wrażenie, że do siebie pasują, co było dosyć dziwne, ponieważ on przecież odnalazł swoją partnerkę życiową.
Partnerkę życiową, która go zostawiła. Czuł się po prostu samotny. Potrzebował kobiecego dotyku, bez niego usychał, a Lona okazała się tym, czego mu brakowało, by na nowo poczuć, że żyje. Gerard bez kobiety to nie Gerard. Musiał czuć, że komuś na nim zależy i że chce, by był zaspokojony i szczęśliwy. Hiszpanka tym jednym zbliżeniem właśnie to mu dała - poczucie, że jest potrzebny i pożądany.
W tamtej chwili całkowicie zapomniał o Shakirze. Zawsze przypuszczał, że jest miłością jego życia. Nigdy nie widział innej kobiety poza nią. Nie potrzebował tego, bo wystarczała mu aż w nadmiarze. Było tak do niedawna. Jego druga połówka nagle przestała mu wystarczać. To nie było z jego winy, on chciał kochać ją nadal tak samo, ale Kolumbijka wyjechała i zostawiła go samego. Postawiła na swoich fanów. Poczuł się jakby nagle przestała go kochać, jakby zwątpiła w jego miłość i musiała się dowartościować dzięki fanom. Wyjechała,a on poczuł się samotny. To zupełnie nie jego wina, że zwrócił uwagę na Lonę. Pociągała go w taki sposób, w jaki kiedyś Shakira. Czyżby on i Kolumbijka już się wypalili ? Czy można kochać dwie osoby na raz ? Bo on chyba właśnie tak robił.
Nie miał wątpliwości, że czuł coś do Lony. Fascynowała go jej uroda, ale też charakter. Była taka pełna optymizmu, jednak w jej oczach kryło się jakaś tajemnica. Gerard postawił sobie za cel dowiedzenie się, co Hiszpanka w sobie kryje. Lubił patrzeć jak się uśmiecha do Milana, wtedy kąciki jego ust same podnosiły się do góry. Swoim zachowaniem, chciał zasłużyć na to, by jego też nim zaszczyciła. Chciał też sam go wywołać. Wtedy w łazience mu się udało i był z siebie dumny.
Czy czuł wyrzuty sumienia, że zdradził Shakirę ? Bardzo niewielkie, wręcz nieistniejące. Zostawiła go, był samotny, a Lona go pociągała. To było silniejsze od niego, musiał się do niej zbliżyć. Kolumbijka pobiła jego serce niczym bokser, a Hiszpanka je uleczyła. Gerard tej wspólnej chwili nie traktował jak zdrady, nie uważał jej za grzechem. Dla niego grzechem byłoby, gdyby nie wykorzystał okazji, jaka była mu dana. Mieć taką kobietę w domu i traktować ją obojętnie - nie do pomyślenia !
Po prawie bezsennej nocy zwlókł się z łóżka i po omacku zszedł na dół do kuchni. Skierował się od razu do lodówki i wyjął z niej butelkę mleka. Przymknął oczy, oparł się o wysepkę i pociągnął dużego łyka. Nawyk picia mleka o poranku pozostał mu jeszcze z czasów kawalerskich, kiedy to uważał, że ono pomaga pozbyć się kaca i pił je za każdym razem, gdy wstawał po suto zakrapianej imprezie. Rozkoszował się uczuciem, jakie zimny napój wywoływał w połączeniu z padającymi na jego twarz promieniami słońca, kiedy ktoś nagle objął go od tyłu. Delikatne dłonie wsunęły się pod jego koszulkę, a na łopatce poczuł czyjś policzek. Uśmiechnął się do siebie na myśl, że Lona już wstała. Miał ochotę zamruczeć, bo wróciły do niego wspomnienia ich wspólnej kąpieli.
- Kochanie wróciłam - usłyszał głos Shakiry.
Wróciła ! Jednak go nie zostawiła ! Obrócił się w jej stronę i łapczywie wpił w jej usta. Tak bardzo za nią tęsknił. Brakowało mu jej głosu, jej dotyku tego spojrzenia pałającego miłością. W tamtej chwili uświadomił sobie, że to ją kocha najmocniej na świecie. To, co zdarzyło się z Loną, było chwilą słabości. Kolumbijka nigdy się o tym nie dowie, nie mógłby tak złamać jej serca.
- Tęskniłem - wyszeptał, kiedy w końcu oderwali się od siebie. Zamknął ją w swoich ramionach i napawał jej obecnością.
Wokalistka uśmiechała się szeroko. Wróciła do domu. Do niego. To właśnie przy Gerardzie czuła się, że znalazła swoje miejsce na ziemi. Kiedyś myślała, że szczęście mogą jej dać tylko fani, całkowicie oddała się muzyce. Dopiero przy piłkarzu uwierzyła w miłość. Jednak przywiązanie do śpiewania i tworzenia pozostało w niej nadal i walczyło o jej uwagę z Hiszpanem. W końcu musiała mu ulec i powróciła do swojej pierwszej miłości. Nagrała płytę i chciała zadowolić tych, którzy pokochali ją jako pierwsi. Teraz powróciła do niego. Wiedziała, że go zraniła, ale miała nadzieję, że jej wybaczy. Musiał. Wróciła, by zranić go jeszcze raz. Tym razem mocniej niż za pierwszym. Na razie nie miała zamiaru o tym myśleć. Spojrzała w jego błękitne tęczówki i rozpłynęła się tak, jak działo się za każdym razem, gdy to robiła.
- Kocham cię, Geri.
*
Lona długo nie mogła zasnąć. Kiedy znalazła się w swoim łóżku z całą mocą dotarło do niej, co zrobiła i co się wydarzyło. Pozwoliła, by emocje i pożądanie, głównie pożądanie, wzięły górę. W tamtej chwili zupełnie nie myślała. Działała instynktownie. Wcześniej marzyła o Gerardzie i w chwili, gdy pojawił się pod prysznicem po prostu zrobiła to, czego chciała. Oddała mu się całkowicie. Pragnęła go tak samo mocno, jak on jej. Czuła to, kiedy jej dotykał. Jego palce kreśliły na jej ciele drogę miłości. Na wspomnienie tego, co z nią robił, na twarzy Lony pojawiał się wielki rumieniec. Nie poznawała się, po raz drugi w tak krótkim czasie działała spontanicznie. Najpierw wyjazd do Barcelony, teraz wspólny seks z Gerardem Pique.
Seks z Gerardem Pique. Partnerem Shakiry. Jej pracodawcą. Dwa określenia piłkarza, które sprawiły, że straciła prawie całą przyjemność z tego, co się wydarzyło. Co ona najlepszego zrobiła ?! Sprawiła, że Hiszpan zdradził swoją partnerkę. Nie chciała, by to się wydarzyło. Nie chciała rozbijać ich związku. Wolała myśleć o nim w samotności. A jednak stało się. Oddała się swojemu pracodawcy. Najgorsze, co mogło się wydarzyć. Poczucie przyjemności walczyło u niej z poczuciem winy.
W ostateczności poczucie winy wygrało. Nie z powodu Shakiry. Z powodu Cesca, przyjaciela Gerarda. Wtedy w łazience zapomniała o nim. O kimś, kto zupełnie przez przypadek stał się dla niej bardzo ważny. Zajął szczególne miejsce w jej sercu. Chciała znaczyć dla niego to samo, ale nie łudziła się. Nie po tym, co dzisiaj zrobiła. Miała wielkie wyrzuty sumienia. Czuła, że mogłaby się w nim zakochać,a oddała się Gerardowi. W pewnym sensie czuła do siebie obrzydzenie, że nie potrafiła się opanować. Że nie potrafiła powiedzieć nie. Że zapomniała o Cescu, mimo że myślała o nim tak często. Bała się, że nie będzie już potrafiła spojrzeć mu w oczy i że przez ten jeden błąd straci go.
Seks z Gerardem w ostateczności okazał się błędem. Postanowiła, że nie może dopuścić, by coś podobnego wydarzyło się po raz kolejny. Oboje zbyt wiele ryzykowali. Przyjemność nie była tego warta. Z tym przekonaniem wstała z łóżka i wyszła z pokoju.
Schodząc po schodach usłyszała przytłumione głosy dobiegające z kuchni. Widok, jaki tam zobaczyła, sprawił, że zamarła. Oparła się o ścianę przyglądała się, jak Gerard z Milanem na rękach opiera się o wysepkę. Przed nim, przy kuchence krzątała się Shakira. Kiedyś obserwowała tak piłkarza,który codziennie paradował po kuchni bez koszulki. Tego ranka objął Kolumbijkę w pasie i złożył na jej ustach czuły pocałunek. Lona poczuła lekkie ukłucie w sercu.
Milan wychylił się z ramion piłkarza i wyciągnął rączki w jej stronę.
- Dzień dobry - przywitała się, kiedy para ją ujrzała.
- O świetnie, że już wstałaś, trzeba się zająć Milanem - Shakira wzięła syna od ukochanego i podała go Hiszpance.
- Oczywiście, przepraszam, że tak późno wstałam.
- Nie ma problemu, chcieliśmy spędzić trochę czasu jak rodzina - wokalistka wzięła Gerarda za rękę i pociągnęła w stronę wyjścia - Ale teraz Geri i ja musimy spędzić trochę czasu razem.
- Nie przeszkadzaj nam do wieczora - piłkarz nawet nie spojrzał na Lonę, która nagle zbladła. Wiedziała, co będzie się działo.
- Miłego dnia ! - krzyknęła jeszcze piosenkarka piszcząc przy tym jak mała dziewczynka, bo Hiszpan zaczął ją łaskotać.
Lona stała w bezruchu, do czasu aż na górze trzasnęły drzwi. Serce bolało ją bardziej. Dlaczego ? Czyżby powrót Shakiry znaczył dla niej więcej niż przypuszczała ? Przecież nie mogła być zazdrosna o Gerarda. Przecież postawiła na Cesca.
- No Milanku, zostaliśmy sami - powiedziała do chłopca i posadziła go na krzesełku. Zaczęła szukać czegoś do jedzenia, gdy do jej uszu dobiegł cichy krzyk. Coś czuła, że nie wysiedzi dzisiaj w domu. - Co powiesz na zabawę w ogródku, a potem spacer ?
*
Ubierała właśnie Milana w kurteczkę, kiedy usłyszała ciche pukanie do drzwi. Jedną ręką zapinała małemu zamek, a drugą jakimś cudem udało jej się nacisnąć klamkę i je otworzyć. Lekko już zdyszana wygibasami związanymi z ubieraniem chłopca, podniosła głowę i spojrzała prosto w czekoladowe oczy Fabregasa. Momentalnie jej serce zabiło mocniej.
- Hej - Cesc uśmiechał się do Lony szeroko - Może pomogę ? - zręcznie złapał wypadającą jej z torebki butelkę małego.
- Dziękuję - wydyszała i przeczesała włosy - Kompletnie nie mogę sobie z nim dzisiaj poradzić. Jakby jakiś diabeł w niego wstąpił, nie może usiedzieć na miejscu.
Cesc zaśmiał się i rozejrzał po willi.
- Z Gerardem wszystko w porządku ? Nie było go dzisiaj na treningu i się martwię.
- Uhmm tak - powiedziała cicho i odwróciła wzrok. Nie chciała rozmawiać z Cesciem o piłkarzu. Nie dość, że miała wyrzuty sumienia, to jeszcze lekko bolało ją w sercu na myśl, co on teraz robi. Musiała wziąć się w garść i nacieszyć obecnością tych czekoladowych oczu, które tak miło na nią patrzyły - Gerard jest nieco zajęty - powiedziała pewniej - Shakira wróciła.
- Ach, to wszystko tłumaczy - pokręcił głową z uśmiechem - Stary dobry Gerard powrócił. Ostatnio był jakiś nieswój, co nie ?
- Ja .... nie zauważyłam.
Cesc zauważył, że temat jego przyjaciela nie jest ulubionym tematem rozmów Hiszpanki, więc postanowił zapytać o coś innego. Wszystko, byleby tylko podtrzymać konwersację.
- Wybieracie się dokądś ?
- Chciałam zabrać go na spacer po Barcelonie, ale ubieram już go prawie pół godziny i całkowicie straciłam ochotę.
- Pomogę - sięgnął po buty chłopca i wziął go od Lony. Posadził Milana na szafce i kucnął przed nim - No chłopie, co ty sobie wyobrażasz, żeby tak Lonę męczyć ? Jeszcze nie będzie się chciała z tobą bawić i co wtedy zrobisz ? - założył mu buciki, połaskotał pod brodą, podniósł się, spojrzał na Hiszpankę i zasalutował - Milan Pique gotowy do wyjścia !
Zaśmiała się i wzięła chłopca na ręce. Zarzuciła torbę na ramię i wyszła z willi. Przed nią stał wózek, który Fabregas od razu rozłożył, tak by Lona od razu mogła tam posadzić chłopca.
- Mogę wam towarzyszyć ? - spytał z delikatnym uśmiechem.
Początkowo nie chciała się zgodzić, bo bała się, że wyrzuty sumienia, po wspólnej nocy z Pique, nie pozwolą jej cieszyć się z czasu, jaki miała z nim spełnić, ale jego wyczekujące na odpowiedź spojrzenie i cudowny uśmiech sprawiły, że musiała się zgodzić. Przecież w głębi duszy właśnie o takiej chwili marzyła. On i ona sami. Spacerują po Barcelonie. Cieszą się swoim towarzystwem. Pokiwała głową.
- Oczywiście, że możesz - twarz Cesca rozjaśnił ogromny uśmiech. Był tak zaraźliwy, że ona nie mogła się do niego nie uśmiechnąć.
Popchnęła wózek i ramię w ramię opuścili podjazd Gerarda. Spokojnym krokiem ruszyli w stronę centrum Barcelony rozmawiając o zamiłowaniu Hiszpanki do czytania.
*
Leżeli w łóżku przykryci tylko cienkim prześcieradłem. Shakira trzymała głowę na piersi Gerarda i kreśliła palcem szlaczki na jego brzuchu. Obejmował ją ramieniem i bawił się jej włosami. Tak bardzo mu jej brakowało. Zrozumiał siłę jego tęsknoty dopiero gdy wróciła i ujrzał ją na nowo. Nie chciał wypuszczać jej z objęć. Bał się, że jej powrót to tylko złudzenie, które rozpryśnie się niczym mydlana bańka i okaże się, że on przez cały ten czas był sam. Mia oczywiście Lonę, ale ona była nagrodą pocieszenia, to Shakira była tą, której pragnął najmocniej. Zrozumiał to dopiero dzisiaj.
Pocałował ją w czubek głowy i już już miał powiedzieć jej jak mocno ją kocha, gdy usłyszał jej cichy szept :
- Geriś, wiesz jak mocno cię kocham, prawda ?
- Wiem skarbie, bo kocham cię jeszcze mocniej.
- Obiecaj, że cokolwiek teraz powiem, nie będziesz zły, dobrze ?
Gerard obrócił się tak, że patrzył wokalistce prosto w oczy. Nagle poczuł, że wydarzy się coś złego.
- Shak, o co chodzi ?
- Bo ja nagrałam tę płytę ... - zaczęła.
- No ja wiem, pewnie jest cudowna.
- I pomyślałam sobie, że fajnie by było, jakbym jeszcze pojechała w trasę. Tak dawno tego nie robiła. I wtedy w Los Angeles razem z moim menadżerem ustaliśmy trasę mojego koncertowania. Geri cały świat mnie usłyszy ! Będę grała w Brazyli,w Argentynie, w Japonii, w Australii, po prostu wszędzie ! - wykrzyknęła z blaskiem w oczach.
To było jej marzenie. Zawsze chciała pojechać w trasę, która swym zasięgiem miała objąć cały świat. Była tak uradowana, że nie zauważyła, że piłkarz nagle zamarł.
- Kiedy ? - zapytał z trudem.
- Skarbie, co kiedy ?
- Kiedy wyjeżdżasz ?
- Za dwadzieścia minut muszę wyjść.
Słowa zawisły między nimi z całą mocą. Gerard przestał ją obejmować. Podniósł się i usiadł na brzegu łóżka. Schował głowę w dłoniach i próbował zebrać myśli,ale nie potrafił. Wśród nich krążyła ta najważniejsza - zostawia go po raz kolejny !
- Geriś, powiedz coś - jej delikatna dłoń przejechała mu po plecach.
Nie mógł się odezwać. Nie potrafił. Gdyby to zrobił, zacząłby płakać, rzucać przedmiotami, walić pięściami w ściany. On ją tak kocha, a ona go zostawia ! Nic do niego nie czuje ! Nie był dla niej niczym innym, jak tylko zabawką, kimś, kto ją zaspokoi. Wszystko to dotarło do niego w tej jednej chwili i tylko jego ogromna siła woli sprawiła, że się nie załamał.
Shakira się poddała, zrozumiała, że Gerard się do niej nie odezwie. Westchnęła i podniosła się z łóżka. Ubrała się i ruszyła do drzwi. Trzymając za klamkę obejrzała się po raz ostatni na Gerarda.
- Kocha cię Geriś. I Milana też. Pamiętaj o tym - powiedziała cicho i wyszła z sypialni.
Ta bardzo go kochała i znowu go zraniła. Czemu nikt jej nie powiedział, że spełnianie swoich marzeń jest równe krzywdzeniu najbliższych ?
*
Był już późny wieczór. Po tym jak wróciła ze spaceru, nakarmiła Milana i położyła go spać. Teraz Lona mogła w końcu odpocząć, po tym jakże obfitującym w wydarzenia dniu. Leżała w swoim łóżku i próbowała czytać książkę, jednak nie mogła się na niej skupić. Jej myśli cały czas odbiegały do jej spaceru z Cesciem. Było tak idealnie. Śmiali się, rozmawiali, miło spędzali razem czas. Tak właśnie wyobrażała sobie jej następne spotkanie z Fabregasem. Wiedziała już, że nie jest on jej obojętny. Pragnęła kolejnego spotkania z piłkarzem jak powietrza. Chciała znowu zobaczyć jego uśmiech i te czekoladowe oczy. Gdy w nie patrzyła, czuła się jakby mogła w nich utonąć.
Nie była mu obojętna. Podczas spaceru ich dłonie przypadkowo się o siebie otarły. Kilka sekund później Cesc zdecydowanie złączył swoje palce z jej. Nie puścił jej dłoni dopóki nie dotarli z powrotem do willi Gerarda. Zrobił to tylko po to, by pocałować ją delikatnie w policzek na pożegnanie. Chciała spotkać go ponownie, by zobaczyć, w jakim kierunku rozwinie się ich znajomość.
Drzwi od jej pokoju uchyliły się cicho i wszedł przez nie Gerard. Wyglądał jak chodzące nieszczęście. Lona znała powód jego smutku. Gdy wróciła wieczorem do domu, Shakiry już nie było. Musiała po raz kolejny wjechać i go zostawić.
Piłkarz usiadł obok niej na łóżku i położył jej głowę na kolanach. Był bliski płaczu. Taki wielki mężczyzna, a jego oczy już były lekko wilgotne. Lona nie mogła pozwolić, by się załamał. Niewiele myśląc, uniosła jego głowę i spojrzała mu prosto w oczy. Głębia ich błękitu na chwilę wytrąciła ją z równowagi, tak że siedzieli w ciszy wpatrując się w siebie. Hiszpanka pierwsza odzyskała głos.
- Gerard, musisz być silny.
Piłkarz zamrugał lekko, jakby obudził się ze snu. Po raz kolejny spojrzał na Lonę. Wiedział, w czyich ramionach znajdzie ukojenie.
Zbliżył swoją twarz do jej i bez wahania pocałował Hiszpankę. Jego dłonie wsunęły się pod jej koszulkę, błądząc po jej brzuchu. Posadził ją sobie na kolanach, pozbawiając jej przy tym spodenek.
W tamtej chwili Lona zapomniała o Cescu. Liczyło się tylko to, by postawić Gerarda na nogi. By się więcej nie załamał.
W tamtej chwili w ogóle nie myślał o Shakirze. Liczyło się tylko to, by ukoił ból.
~~~~~~~
W końcu udało mi się napisać ten rozdział. Nawet sobie nie wyobrażacie, jak ciężko było. Jestem z niego niezadowolona, szczególnie z pierwszej części. Nie mogłoby być inaczej. Zabierałam się do rozpoczęcia pisania tego rozdziału chyba z dwadzieścia razy, a kiedy w końcu miałam napisane dwie pierwsze sceny i mi się podobały, przypadkiem usunęłam wszystko. Później była walka z rozpoczęciem pisania na nowo i odtwarzaniem tego, co już miałam. Oczywiście mi się nie udało, więc musiałam zacząć od nowa i to nie jest takie super, jak tamto było.
Musieliście tyle czekać, dlatego rozdział jest długi mhm
Niemniej jednak mam nadzieję, że Wam się podobało :)
Do końca tego opowiadania zostały jeszcze dwa rozdziały. Potem zacznę opowiadanie o Cristianie Tello i kuzynce Marca Bartry.
Pragnę Was również zaprosić na opowiadanie o Cescu Fabregasie, które będę pisać wspólnie z Minizą.