sobota, 22 lutego 2014

Rozdział 2 - Jak ona ma na imię ?


WSZYSTKICH, KTÓRZY CHCĄ BYĆ INFORMOWANI O ROZDZIAŁACH ZAPRASZAM TUTAJ, PONIEWAŻ MÓJ ASK NIE WYSYŁA POWIADOMIEŃ 

  • Halo ?
  • Dzień dobry, Lona Campos Soria. Dzwonię w sprawie ogłoszenia.
  • Ogłoszenia ?
  • Tego z gazety - powiedziała zdezorientowana.
  • Ach no tak, oczywiście ! Na śmierć zapomniałam, takie mam urwanie głowy. Nie kochanie, nie wkładaj tej grzechotki do buzi. Przepraszam, musiałam zabrać dziecku zabawkę. Jest pani zainteresowana ?
  • Oczywiście, że tak. Ja...
  • Świetnie - przerwała Lonie kobieta - Możemy się umówić na rozmowę już dzisiaj ? - nie czekając na odpowiedź kontynuowała - Tak. No to o szesnastej w kawiarni hotelu Silken Concordia.
  • Ale ja ...
  • Do widzenia - kobieta rozłączyła się zupełnie nie dając Lonie dojść do głosu.
Popatrzyła lekko oszołomiona na wyświetlacz telefonu. Nie tak wyobrażała sobie tę rozmowę. Kobieta kompletnie ją przytłoczyła. Ale nie mogła i nie chciała narzekać - miała mieć przecież rozmowę kwalifikacyjną i jeśli wszystko dobrze pójdzie, jeszcze dziś dostanie pracę. Jej nowe życie zaczynało być coraz bardziej realne.
Podniosła się z ławki i ruszyła z powrotem do hotelu. Do szesnastej miała jeszcze dużo czasu, ale chciała się przygotować.

*

Wpatrywała się z wściekłością w plan miasta. Przecież ten cholerny hotel musiał gdzieś tu niedaleko być. Nie chciała dopuścić do siebie faktu, że mogła się zgubić w Barcelonie. Do rozmowy kwalifikacyjnej pozostawało coraz mniej czasu, a Lona nadal nie wiedziała, gdzie jest. Rozejrzała się wokół i próbowała odnaleźć  na mapie ulicę, na której się znajdowała, ale bezskutecznie. Musiała przyznać się do porażki, bo inaczej przyjdzie do hotelu spóźniona , a coś takiego jest niedopuszczalne podczas rozmowy z przyszłym pracodawcą. Jedynym, co jej pozostało, było przełknięcie swojej dumy i zapytanie kogoś o drogę.
Zwinęła mapę i wrzuciła ją do torebki. Następnie podeszła do pierwszego mijającego ją mężczyzny. Czemu nie do kobiety ? Te są z reguły wredniejsze od facetów, którzy dzięki takim pytaniom po prostu czują się potrzebni.
- Przepraszam, jak dotrzeć do hotelu Silken Concordia ? - spojrzała na mężczyznę, do którego się odezwała i aż zaparło jej dech w piersiach, a nogi ugięły się jej w kolanach.
Patrzyły na nią najbardziej czekoladowe oczy, jakie w życiu widziała. Zresztą nie tylko oczy nieznajomego zrobiły na niej wrażenie, ale też szeroki uśmiech, który ten jej posłał. Odpowiedziała mu tym samym.
- Silken Concordia - zamyślił się patrząc przy tym Lonie w oczy - Brzmi bardzo znajomo.
- To ten taki duży.
- Ach już wiem ! - nieznajomy uśmiechnął się jeszcze szerzej - Cały czas prosto i skręcasz w piątą ulicę w lewo.
- Dziękuję ! - Lona wykrzyknęła i ruszyła przed siebie.

*

Chciał jeszcze coś powiedzieć do tej brunetki, ale zupełnie nie wiedział co. Kiedy w końcu wpadł na to, że może ją odprowadzić do hotelu, to jej już nie było. Zniknęła niczym Kopciuszek. No prawie, bo niestety nie pozostawiła po sobie niczego, co pomogłoby mu ją odnaleźć. Westchnął głośno. Bardzo chciałby zobaczyć tę kobietę jeszcze raz. Bardzo mu się spodobała. Wysoka, z pięknymi brązowymi lokami i delikatnymi ustami stworzonymi jakby idealnie do pocałunków. Wyglądała na zagubioną, a jednocześnie pewną siebie.
Miał ochotę przywalić sobie w twarz, że zwykła, poznana na ulicy kobieta zrobiła na nim aż tak wielkie wrażenie. Najchętniej pobiegłby za nią do tego hotelu, wziął numer, umówił się, cokolwiek, ale nie mógł. Jego siostra miała dzisiaj imieniny, a on był już spóźniony dziesięć minut. Przełożył bukiet kwiatów do lewej ręki, a prawą nacisnął klawisz domofonu w kamienicy.
- Carlota, to ja.

*

Nie zastanawiała się nad tym, jaki był ten, kto jej pomógł. Nie miała po prostu czasu. Pędziła do tego hotelu na złamanie karku. Nie liczyła już ludzi, których potrąciła w drodze, po było ich już zdecydowanie za dużo. Skręciła w piątą ulicę w lewo, jak nakazał jej nieznajomy i prawie od razu ujrzała ogromny budynek hotelu Silken Concordia. Robił wrażenie, ale Lona nie zwróciła na to uwagi. Po prostu cieszyła się, że jest na czas. Zatrzymała się i przed wejściem do niego poprawiła roztrzepane przez wiatr włosy. Po raz ostatni przejrzała się w szybie stojącego nieopodal samochodu i w końcu gotowa weszła do hotelu. Miły recepcjonista wskazał jej drogę do hotelowej kawiarni i już po chwili rozglądała się za stolikiem, przy którym mogli siedzieć jej potencjalni pracodawcy.
Lona dopiero teraz zdała sobie sprawę, że nie ma zielonego pojęcia jak rozpozna kobietę, z którą rozmawiała rano. Stanęła i zaczęła się rozglądać w poszukiwaniu twarzy, która może będzie pasować do głosy słyszanego przez telefon. Niska blondynka poderwała się z fotela i podeszła do niej.
- Lona Campos Soria ? - zapytała.
Lona zamrugała oczami nie dowierzając w to, kto przed nią właśnie stał. Pokiwała głową.
- Tak - wyszeptała, kiedy w końcu udało jej się odzyskać głos.
- Świetnie, to proszę za mną do stolika.
Lona ruszyła za nią i już po chwili siedziała na przeciwko mężczyzny, którego znała z telewizji i którego zawsze uważała za wielkie ciacho. Nadala nie dowierzała w to, co się działo.
- Jak pewnie pani wie, jestem Shakira, a to mój partner Gerard Pique - wskazała ręką na siedzącego obok niej piłkarza.
Gerard ledwie skinął głową przybyłej brunetce. Za bardzo był skupiony na tym, by po prostu nie zamruczeć na jej widok. Była idealna, taka zupełnie w jego guście sprzed Shakiry. Nie mógł oderwać od niej wzroku, śledził każdy jej ruch. Gerardowi robiło się coraz bardziej ciepło i miał ogromną nadzieję, że nikt nie zauważył tego, co się z nim dzieje.
- Dzień dobry - Lona uśmiechnęła się do niego.
Pique jakby się przebudził. Co ona najlepszego robił ?! Jego partnerka siedziała obok, a on w najlepsze fantazjował o innej kobiecie. Mimo tego, że postanowił się ogarnąć, uśmiechnął się do Lony najlepiej jak potrafił. Oczaruje ją. Przecież Shakira i tak jej nie zatrudni. Była za młoda. I za seksowna.
- Zadam pani kilka pytań, dobrze ? - jego ukochana zapytała całkiem normalnym tonem. Gerard odetchnął z ulgą, niczego nie zauważyła.
- Oczywiście, proszę pytać o wszystko.
- Ile ma pani lat ?
- Dwadzieścia trzy.
- Studiujesz jeszcze ? - Shakira bez słowa przeszła na opcję mniej formalną.
- Skończyłam anglistykę w tym roku.
- Co cię skłoniło do zadzwonienia do mnie ?
- Potrzebuję pracy.
- Nie wolisz pracować w swoim zawodzie ?
Lona nie odpowiedziała. Nie miała pojęcia, co mogłaby powiedzieć wokalistce.
Gerard grał rolę obserwatora. Wolał przypatrywać się brunetce, dlatego pozwolił swojej partnerce przejąć inicjatywę. Zresztą jak zawsze w tym związku.
- Masz jakieś doświadczenie jako opiekunka ?
- Od piętnastego roku życia dorabiałam pilnując dzieci sąsiadów.
- I jak sobie radzisz z dziećmi ? - Shakira kontynuowała swoje przesłuchanie.
- Myślę, że dobrze - Lona uśmiechnęła się lekko.
Czuła się trochę niezręcznie z powodu ognia pytań wokalistki i palącego spojrzenia błękitnych oczu piłkarza, ale starała się nie dać tego po sobie poznać.
- Długo już mieszkasz w Barcelonie ?
- Emm, dwa dni - zmieszała się.
- Dwa dni ?!
- Przeprowadziła się tutaj, by zacząć życie od nowa - wytłumaczyła.
- To zmienia postać rzeczy - Shaki spojrzała na Pique - Co o tym myślisz kochanie ?
- Ja nie wiem - wyjąkał. Shakira wyrwała go z rozmyślań o promieniach słońca balansujących we włosach siedzącej na przeciwko niego brunetki - Rób co chcesz.
Shakira przewróciła teatralnie oczami i mrugnęła do Lony :
- Ci faceci - Lona zaśmiała się ze słów Kolumbijki i spojrzała prosto w błękitne oczy wpatrującego się nią Gerarda -  Ale wracając do głównego tematu rozmowy, zależy nam, by szybko kogoś zatrudnić. Nie zrozum mnie źle, kochamy Milana, ale nie mamy tyle czasu, by się nim zajmować. Gerard gra, ja chcę nagrać nową płytę, potrzebny nam ktoś do pomocy - Shakira westchnęła i przeczesała dłonią włosy - Szybko się uczysz ?
- Tak - Lona była gotowa powiedzieć wszystko, byleby dostać tę pracę.
Kolumbijka zamilkła i zaczęła wyglądać przez okno. Nie była zbytnio przekonana do Lony. Dziewczyna była taka młoda , niedoświadczona i ładna, nawet bardzo ładna.  Co będzie jak ona wyjedzie w trasę, a Gerard zostanie z nią sam ? Zganiła się w duchu za takie myślenie. Piłkarz kocha ją nad życie, a ona ufała mu z całego serca. Z drugiej strony mimo tych obiekcji, potrzebowała Lony. Chciała jak najszybciej porzucić monotonię dnia codziennego i rzucić się w wir nagrywania i koncertów, ale do tego potrzebna była opiekunka dla Milana, a nikt inny, poza Campos Sorią, nie odpowiedział na ogłoszenie. Spojrzała na swojego partnera.
- Geri, co o tym myślisz ?
Gerard uniósł głowę i przyjrzał się Lonie po raz kolejny tego popołudnia. Mógłby na nią patrzeć godzinami. Z jednej strony bardzo chciałby, by ta seksowna kobieta została nianią jego syna, lecz z drugiej właśnie ten jej seksapil go przerażał. Bał się o siebie, że nie da rady się powstrzymać. Postanowił dać zdecydować swojej ukochanej. Jeśli ją przyjmie, będzie to znak od Boga, że nie robi nic złego.
- Rób jak uważasz - cmoknął ją w policzek. Chciał poczuć Shakirę, by przypomnieć sobie, dlaczego ją kocha.
- Masz kogoś ? - Shakira ponownie zwróciła się do Lony - Pytam, bo nasza ostatnia opiekunka złożyła wymówienie, bo chciała wziąć ślub i założyć rodzinę.
- Nie, spokojnie, nikogo nie mam - zapewniła z uśmiechem. Nie liczyła tego faceta poznanego na ulicy. Był przystojny, ale to było jednorazowe spotkanie. Co nie znaczy, że ona szybko zapomni o jego uśmiechu.
- Świetnie ! - piosenkarka klasnęła w dłonie. Nie tylko jej spodobała się odpowiedzieć brunetki - Możesz zacząć już od jutra ?
- Czyli ... czyli dostałam tę pracę ? - spojrzała na nią zaskoczona, ale szczęśliwa.
- Tak. Spakuj wszystkie swoje rzeczy, zamieszkasz z nami. Jako nasza opiekunka musisz być dyspozycyjna.
- Oczywiście, dziękuję bardzo !

*

Po uzgodnieniu wszystkich szczegółów Lona wyszła z hotelu i piechotą wracała do wynajętego pokoju. W samolocie do Barcelony nigdy by nie przypuszczała, że jej życie tak się potoczy. Była podekscytowana na myśl o nowej pracy. Może nie tyle cieszył ją fakt, że będzie opiekunką, co to z kim i gdzie zamieszka. Podziwiała Shakirę za całokształt jej działalności, a jej partner wywarł na niej ogromne wrażenie, choć czuła się przy nim lekko onieśmielona.
Po dotarciu do pokoju zaczęła pakować swoje rzeczy do walizek. Niby była tutaj tylko dwa dni, jednak jej ubrania i kosmetyki znajdowały się już wszędzie. Pokręciła głową, chyba nigdy nie nauczy się porządku. Przy pakowaniu Lona pozwoliła swoim myślom swobodnie błądzić po głowie. Dużo razy wspominała Michela i swój nieszczęsny ślub, jednak najczęściej widziała brązowe oczy. Nie mogła wyrzucić ich z pamięci. Zresztą nie chciała, podobały się jej.

*

Następnego dnia na treningu był jak natchniony. Wszystko mu wychodziło, ani razu nie spudłował, miał nieprzerwane zasoby energii, a przy tym nie opuszczał go dobry humor. Dlaczego ? Bo nie mógł zapomnieć o kobiecie poznanej wczoraj przypadkiem. Wiedział, że już jej nigdy nie zobaczy, bo prawdopodobieństwo ponownego spotkania było tylko odrobinę większe od zera, ale liczył się fakt, że była gdzieś tam, w Barcelonie.
Uśmiech nie schodził mu z ust i prędzej czy później ktoś musiał to zauważyć. Oczywiście prędzej, jako pierwszy, zrobił to Gerard, ale z rozmową na ten temat wolał poczekać do treningu. Już podpadł ostatnio Martino, tym razem wolał nie ryzykować.
- No co tam mordeczko ? - uwiesił się Fabregasowi na szyi tuż po tym, jak trener zagwizdał sygnalizując tym koniec treningu.
- Wszystko w porządku.
- To co ty taki szczęśliwy ?
- A ty ? - Cesc przyjrzał się uważnie przyjacielowi.
- Jak ona ma na imię ? - Pique zignorował poprzednie pytanie.
- Nie wiem - twarz Fabregasa wykrzywił smutny grymas.
- Nie zdążyłeś zapytać ? - ryknął śmiechem.
- Nie zdążyłem.
- U ciebie czy u niej ? - Gerard znacząco poruszył brwiami.
- Idioto !
- Bardziej ostro ?
- Spotkałem ją na ulicy.
- I tak od razu ? - Gerard uśmiechnął się lubieżnie.
Fabregas westchnął i pokręcił głową nad głupotą przyjaciela.
- Pokazywałem jej drogę, bo się zgubiła. Potem nie zdążyłem zapytać o numer.
- Oj Cescy Cescy - Pique zaśmiał się - Ja chyba do usranej śmierci będę cię uczył jak to się robi.
- Spokojnie, nie musisz - mruknął i przyjrzał się przyjacielowi. Dosłownie go nosiło, taki był nabuzowany - No opowiadaj, co się wydarzyło. Shaki jakąś nową piosenkę nagrała ?
- Nie, co ty - machnął ręką i otworzył drzwi od szatni - Mamy nową nianię.
- I co w tym fajnego ? Shaki tym razem znalazła emerytkę ? - Fabregas idealnie znał upodobania wokalistki co do opiekunek. Musiała być zupełnie aseksualna.
- O stary ! - wykrzyknął - To jest taka laska, że stanie ci od razu !
- Jaka laska ? - Alexis usiadł obok nich na ławce.
- Młoda, brunetka, taaaaaaaaaakie cycki - Gerard zaprezentował pomagając sobie rękami - I przy tym tak ładna, że aż boli.
- Na której ulicy taką znalazłeś ?
- To moja nowa niania - powiedział dumnie, a Alexis wytrzeszczył na niego oczy - Znaczy się mojego syna. Ale myślę, że Milan nie będzie miał nic przeciwko, żeby się nią podzielić.
- Kiedy mogę przyjechać ? - Alexis zapytał podekscytowany i poruszył brwiami.
- Zapraszam was mordeczki do siebie za kilka dni - objął ich ramionami i uśmiechnął się szeroko - Lony starczy dla wszystkich.





~~~~~~~

Po pierwsze, LONA NIE POPADNIJ W SAMOUWIELBIENIE !!! KC :*
Po drugie, chciałabym Wam powiedzieć, że mam teraz w szkole bardzo ciężki okres i boję się, że nie poradzę sobie z dodawaniem rozdziałów, co tydzień :(  Będę się starać, ale nie obiecuję.
Po trzecie, chciałam zatytułować ten rozdział : " Lony starczy dla wszystkich", ale to tak nie ładnie no.
Po czwarte, jak zwykle mam nadzieję, że Wam się podobało :)
Po piąte, chyba jestem zadowoLONA z tego rozdziału :) cud Navasa i te sprawy XDD






wtorek, 11 lutego 2014

Rozdział 1 - Zupełnie jak w filmach.



Dzisiaj był ten wielki dzień - miała wyjść za mąż za Michela. Powinna być podekscytowana i szczęśliwa, że spędzi z nim całe życie, ale tak nie było. Była pełna rozterek, czy ona naprawdę jest w stanie podołać takiej odpowiedzialności . 
Za chwilę miała opuścić pokój na tyłach kaplicy i przejść przez długi korytarz i przed drzwiami do niej spotkać się z ojcem, który zaprowadzi ją przed ołtarz. Ale nie była jeszcze na to gotowa. Uchyliła drzwi i wyszeptała na ucho do stojącej przy nich głównej druhny :
- Powiedz im, że potrzebuję jeszcze trochę czasu.
- Ile ? Oni wszyscy się tam denerwują. Michel gotowy jest tu niedługo przyjść.
- Nie, niech tam zostanie - powiedziała przerażona - Niedługo będę gotowa.
- Kiedy ? - westchnęła.
- Za pół godziny - z tymi słowami Lona zamknęła drzwi.
Westchnęła głośno i po raz kolejny tego dnia stanęła przed lustrem i zaczęła się w nim przeglądać. Wyglądała pięknie i była tego w pełni świadoma. Jej pełne kształty eksponowała długa, dopasowana do ciała biała suknia od drogiego projektanta - prezent od jej przyszłej teściowej.  Ciemne loki zebrane miała w elegancki kok, a na twarzy delikatny makijaż. Na pewno spodoba się Michelowi, który często doceniał jej urodę. Zaczęła się zastanawiać, czy ona czasem nie była dla niego tylko ozdobą ?
Ponownie spojrzała na siebie w lustrze. Miała dwadzieścia trzy lata i właśnie dotarło do niej, że ona przecież nie jest jeszcze gotowa na ślub. Zupełnie nie widzi się u boku Michela, mimo że spędzili już ze sobą ostatnie pięć lat. Poznali się jeszcze w szkole, Michel zawsze jej imponował i nigdy nie przypuszczała, że zwróci na nią uwagę. Kiedy w ostatniej klasie zaczęli się spotykać była szczęśliwa, że jej marzenia się spełniły. Jednak z czasem Lona dostrzegła, że prawie nic ich nie łączy, poza jakimś dziwnym przywiązaniem. Michel obdarowywał ją drogimi prezentami i chwalił się jej urodą przed znajomymi i rodziną. A ona ? Ona cieszyła się, że jest tak adorowana i tkwiła w tym związku nie bardzo oczekując od życia czego ważniejszego. Do akceptacji zaręczyn przekonywała ją matka, która stwierdziła, że nie tylko Lona skorzysta na dołączeniu do tak bogatej rodziny, jaką była rodzina Michela. Generalnie rzecz biorąc - chodziło o pieniądze. Przekonywała, że Lona będzie żyła w luksusie,  Michel będzie miał piękną żonę. Lona powiedziała w końcu "tak" i potem porwał ją szał przygotowań do ślubu, tak, że zdążyła zapomnieć, że kiedykolwiek zastanawiała się nad głębią tego związku.
Ale teraz te rozterki powróciły. Czy ona naprawdę kochała Michela ? Przez te wszystkie lata ani razu nie poczuła przy nim tego "czegoś"; tych przyjemnych dreszczy, kiedy ją dotykał; tych "motyli w brzuchu", gdy o nim myślała. Oni po prostu razem byli. To nie była miłość, to było dziwne przywiązanie, a Lona nie widziała siebie spędzającej całego życia z kimś, kogo nie mogła nawet nazwać przyjacielem.
Podeszła do okna i wyjrzała przez nie. Czy ona naprawdę dzisiaj utraci swoją wolność ? Czy od tego dnia już zawsze będzie żałować jednego słowa "tak" ? Nie chciała tego. Nie była gotowa na spędzenie z Michelem całego życia. Żyliby obok siebie, nie razem. Lona nadal marzyła o wielkiej miłości - takiej, która da jej najlepszego przyjaciela, ale też chwile wielkiej namiętności.
Pokręciła głową. Miała ochotę krzyczeć z bezsilności. Nie wiedziała, co ma robić. Poczuła do siebie wstręt. Jak mogła w dniu ślubu zwątpić w swoje uczucia do Michela ?
Ktoś delikatnie chwycił ją za ramię. Obróciła się przestraszona i stanęła twarzą w twarz z kimś, o kim myślała, że już dawno zniknął z jej życia - te same brązowe kręcone włosy, szare oczy i dołeczki w policzkach. Uśmiechnęła się szeroko.
- Lucas ! - wykrzyknęła i rzuciła się chłopakowi w ramiona.
Naprawdę ucieszyła się na jego widok. Ostatni raz widzieli się cztery lata temu i rozstali się w gniewie. Lucas potępił jej związek z Michelem. Nadal miała do niego o to żal, ale teraz najważniejsze było dla Lony to, że w tym szczególnym dniu jej najlepszy przyjaciel był przy niej.
- Też się cieszę, że cię widzę - uśmiechnął się do niej - Nie mogłem opuścić tak ważnego dla ciebie dnia.
- No ja myślę.
- Za bardzo cenię sobie swoje życie, nie mogłem tak ryzykować.
Było tak, jakby te cztery lata nigdy się nie wydarzyły.
- Głupi jesteś - zaśmiała się i ponownie przytuliła do Lucasa. Bardzo brakowało Lonie jego towarzystwa - Tęskniłam za tobą - dodała już poważnym tonem.
- Wiem, przepraszam - uśmiechnął się lekko do Lony - To co, gotowa na tę wielką chwilę ?
Lona wyswobodziła się z objęć Lucasa i wyjrzała przez okno. Czy była gotowa, by powiedzieć Michelowi "tak" ? Zadawała sobie to pytanie już chyba po raz tysięczny tego dnia i nadal nie potrafiła znaleźć odpowiedzi. A co jeśli później będzie żałować podjętej decyzji ? Nikt jeszcze nie wynalazł maszyny do cofania czasu i Lona wątpiła, by kiedykolwiek miało się to stać, a nie chciała, by w przyszłości ciążyły na niej konsekwencje złego wyboru. Chciała cieszyć się życiem. Tylko aby czy miało to być życie u boku Michela ?
- Wszystko w porządku ?
- Oczywiście - powiedziała cicho.
- A wcale, że nie - Lucas obrócił Lonę tak, by spojrzała mu prosto w oczy - Znam cię i wiem, kiedy kłamiesz. To jest jeden z takich momentów.
Lona westchnęła i poddała się. Jak mogła myśleć, że uda jej się oszukać Lucasa ? Potrafił czytać z niej jak z otwartej księgi, znali się przecież od dzieciństwa. Musiała podzielić się z kimś swoimi obawami, bo inaczej oszaleje. Może Lucas pomoże jej znaleźć rozwiązanie.
- Nie wiem, czy chcę tego ślubu - wyszeptała - Wczoraj jeszcze wszystko było w porządku, cieszyłam się na wspólne życie z Michelem. Dzisiaj ... dzisiaj, kiedy założyłam na siebie tę sukienkę ... ja po prostu nagle zwątpiłam - głos się jej załamał - Jestem okropna!
- Wcale nie jesteś - Lucas ją przytulił - Może to wszystko ja jakiś sens.
Lona spojrzała na niego pytająco.
- Musisz sobie odpowiedzieć na pytanie, czy naprawdę go kochasz.
Podwinęła sukienkę, usiadła na parapecie i oparła policzek o szybę trzymając przyjaciela za rękę. Liczyła, że chłód szkła i jego dotyk pomogą jej po raz ostatni zmierzyć się z myślami, które wywoływały istne tornado w jej głowie.
Żyła z Michelem, ale jednak bardziej obok niego. Co raz częściej tylko udawała, że go słucha i że śmieje się z jego żartów. Co raz częściej wychodziła z dołu na całe dnie pod pretekstem załatwienia pilnych spraw. Co raz częściej marzyła o księciu z bajki, a przecież powinna go mieć obok siebie. A na zaręczyny zgodziła się, bo mama nalegała. Czyżby przez cały ten czas żyła tylko złudzeniem ?
- Ja go nie kocham - powiedziała cicho do siebie, po czym spojrzała na Lucasa i powtórzyła już głośniej - Mój Boże, ja go nie kocham ! Co ja chciałam zrobić ?!
- Ważniejsze jest to, czego na szczęście nie zrobiłaś. Ślub z tum dilerem byłby twoją najgorszą decyzją w życiu - uśmiechnął się do Lony - Jestem z ciebie dumny.
Wytrzeszczyła oczy ze zdumienia.
- Powtórz to, co powiedziałeś.
- No jestem z ciebie dumny, nawet bardzo.
- Nie to, to wcześniej. To o Michelu i dilerze.
- A to. Michel jest dilerem - kiedy spojrzał na minę Lony, zrozumiał, że nie powinien był tego mówić - Ty nic nie wiedziałaś ?
Pokręciła głową i zaczęła wzburzona chodzić po pokoju.
- Mój Boże, chciałam wyjść za dilera ! Za dilera ! Ja ! Jak mogłam być tak głupia ? - zatrzymała się - To stąd te wszystkie pieniądze ! - ruszyła dalej - A ja nic nie zauważyłam.
- Już spokojnie - Lucas zatrzymał ją - Uspokój się !
- Lucas, co ja teraz zrobię ?
- To, co chciałaś jeszcze przed chwilą, powiesz Michelowi, że go nie kochasz.
- Przecież on wpadnie w szał.
- No to go zostawisz bez słowa pożegnania.
Lona zastanowiła się nad tym, co powiedział Lucas i pokiwała głową. Była gotowa to zrobić.
Chłopak pozbył się druhny pilnującej pokoju panny młodej i już po chwili prowadził Lonę tylnymi drzwiami do swojego samochodu.
- Wygląda na to, że jesteś uciekającą panną młodą, zupełnie jak w filmach - zaśmiał się.
- Zupełnie jak w filmach - powtórzyła za nim.
Lona uśmiechnęła się do siebie. Czuła, że podjęła dobrą decyzję. W końcu była wolna. Może jednak pisany był jej książę z bajki ?

*

Była razem z Lucasem w swoim pokoju. Pomógł jej zdjąć suknię ślubną i teraz stała przed otwartą szafą w poszukiwaniu ubrań na zmianę. Nie krępowała się stać przed nim w samej bieliźnie. Pamiętała jeszcze czasy, gdy jako siedmiolatki spali razem w jego łóżku po wieczorach z kreskówkami.
- Nie mogę tu zostać - Lona powiedziała z przekonaniem i wciągnęła na nogi wąskie dżinsy.
- Wiem o tym.
- To co ja teraz mam zrobić ? - jej głos był przytłumiony z powodu bluzy, którą wkładała przez głowę - Wyjechać ? - Lucas przytaknął - Ale dokąd ?
- Nie mam pojęcia.
- Ja własnie też nie.
- Ale za to mam pomysł - uśmiechnął się i wskazał na wiszącą nad biurkiem na korkowej tablicy mapę Hiszpanii - Zamknij oczy i wybierz.
- Czy ja wiem ? - spojrzała na niego sceptycznie.
- Oj zamykaj oczy ! - Lucas wstał z łóżka i podszedł do Lony.
Kiedy zamknęła w końcu oczy zakręcił nią kilkakrotnie i pomógł jej odnaleźć palcem mapę. Palec Lony zatrzymał się równo na granicy Aragonii z Katalonią.
- I co teraz ? - Lona otworzyła oczy i odwróciła się w stronę Lucasa.
- To musi być duże miasto, jeśli chcesz uciec i mieć spokój - zastanawiał się - Więc Barcelona albo Saragossa.
Lona przyjrzała się mapie. Nie mogła zostać w Salamance. Nie po tym, jak uciekła praktycznie sprzed ołtarza. Nie po tym, jak zrozumiała, że mężczyzna, z którym była to nie jest miłość jej życia.  Nie po tym, gdy dowiedziała się, że ją okłamywał, a ona była na tyle głupia, że się nie zorientowała.
Wzięła głęboki oddech i podjęła decyzję.
- Zawsze chciałam pojechać nad morze - podeszła do szafy i zaczęła wyciągać z niej szybko ubrania, by wrzucić je do walizki - Lucas, jadę do Barcelony.

*

Lucas odwiózł Lonę na lotnisko i pomógł jej kupić bilet.
- Nadal nie wierzę, że to robię - powiedziała cicho.
Nagle zaczęło przerażać ją to, co się działo. Zwątpiła w to, czy sobie poradzi, przecież miała wyjechać do tak wielkiego miasta i zacząć wszystko od zera.
- Dasz radę - przytulił ją - Jesteś bardzo dzielna.
Pokiwała głową.
- Dziękuję ci za wszystko. Jesteś najlepszym przyjacielem na świecie.
- Wiem - puścił Lonie oczko.
- Gdyby nie ty, nie odważyłabym się zostawić Michela.
- No co ty. Znając ciebie uciekłabyś w chwili powiedzenia "tak" - zaśmiał się, za co oberwał w ramię.
Zaczęto wywoływać pasażerów lecących do Barcelony.
- Muszę już iść - westchnęła - Nie lubię pożegnań.
- To nie będzie pożegnanie - Lucas przytulił ją po raz ostatni - Powodzenia.
Pomachała mu i odeszła.
Dopiero w samolocie uświadomiła sobie, że to jednak było pożegnanie. Nie miała numeru Lucasa, nie mogła się z nim więcej skontaktować.  Nigdy go nie zapomni, tak wiele dla niej zrobił. Zaczęła wyglądać przez okno i oddała się rozmyślaniom na temat tego, co może czekać na nią w przyszłości.

*

Po przylocie do Barcelony Lona wynajęła pokój w jednym z hoteli i cały wieczór spędziła zakopana w kołdrze leżąc w łóżku. Nie miała siły na zwiedzanie miasta, dopiero wtedy z całą mocą dotarło do niej, co się wydarzyło. Porzuciła swojego narzeczonego w dniu ślubu i najgorsze było to, że nie miała z tego powodu żadnych wyrzutów sumienia. Jak jeszcze rano zastanawiała się i próbowała się przekonać, że coś do niego czuje, tak wieczorem była już całkowicie pewna, że nie kocha Michela, że z czasem ich uczucie  się wypaliło, a ona trzymała się tylko wspomnień ich idealnego związku i pielęgnowała je niczym najpiękniejszy kwiat.
Lona była całkowicie zdeterminowana, by rozpocząć wszystko od nowa - nowe miasto, nowe życie, nowa ona. Obudziła się rano rześka i z uśmiechem na ustach. Budowanie swej przyszłości musiała zacząć od zaraz. Ubrała się i wybiegła zwiedzać miasto.

*

Siedziała na ławce w parku i podjadała bajgla kupionego chwilę wcześniej u pobliskiego sprzedawcy. Barcelona zauroczyła Lonę tak bardzo, że aż musiała zrobić sobie przerwę na odpoczynek. Jeśli wczoraj wieczorem nie była w stu procentach pewna, że podjęła słuszną decyzję, to, co dzisiaj widziała przekonało ją na pewno. Czuła, że się tu jej spodoba. Upiła łyk kawy i otworzyła gazetę na dziale z ogłoszeniami. Najpierw znajdzie pracę, a potem mieszkanie. Albo odwrotnie. Liczy się to, że rozpocznie nowe życie.
Uwagę Lony przyciągnęło ogłoszenie w sprawie pracy.
- Poszukiwana opiekunka do dziecka, od zaraz - przeczytała cicho i przeczesała dłonią włosy - W sumie to czemu nie ?
Wyjęła nowy telefon z torebki i wklepała widniejący w gazecie numer. Wzięła głęboki oddech i wcisnęła zieloną słuchawkę. Po chwili rozległ się kobiecy głos :

  • Halo ?
  • Dzień dobry, Lona Campos Soria. Dzwonię w sprawie ogłoszenia.







~~~~~~

Pierwszy rozdział mam już za sobą. Nie było nawet tak źle. Chyba.
Wiem, że jest nudny i prawie w nic się w nim nie dzieje, ale obiecuję, że już od następnego będzie ciekawiej.
Mimo wszystko, mam nadzieję, że się wam podobało :)