niedziela, 30 marca 2014

Rozdział 5 - Kocham cię, Geri.


ZWYCIĘSKI BLOG : 




Nie zmrużył oka prawie przez całą noc. Przez cały czas chodziły mu po głowie wspomnienia z tego, co wydarzyło się wcześniej. Sam dokładnie nie wiedział, dlaczego wszedł do tej łazienki. To było po prostu silniejsze od niego. Po prostu musiał. Lona przyciągała go jak magnes, nie potrafił powiedzieć jej nie. Pociągała go nie tylko jej uroda, ale też osobowość, którą zdążył poznać podczas ich wspólnego wyjścia na plażę. Gerard miał wrażenie, że do siebie pasują, co było dosyć dziwne, ponieważ on przecież odnalazł swoją partnerkę życiową.
Partnerkę życiową, która go zostawiła. Czuł się po prostu samotny. Potrzebował kobiecego dotyku, bez niego usychał, a Lona okazała się tym, czego mu brakowało, by na nowo poczuć, że żyje. Gerard bez kobiety to nie Gerard. Musiał czuć, że komuś na nim zależy i że chce, by był zaspokojony i szczęśliwy. Hiszpanka tym jednym zbliżeniem właśnie to mu dała - poczucie, że jest potrzebny i pożądany.
W tamtej chwili całkowicie zapomniał o Shakirze. Zawsze przypuszczał, że jest miłością jego życia. Nigdy nie widział innej kobiety poza nią. Nie potrzebował tego, bo wystarczała mu aż w nadmiarze. Było tak do niedawna. Jego druga połówka nagle przestała mu wystarczać. To nie było z jego winy, on chciał kochać ją nadal tak samo, ale Kolumbijka wyjechała i zostawiła go samego. Postawiła na swoich fanów. Poczuł się jakby nagle przestała go kochać, jakby zwątpiła w jego miłość i musiała się dowartościować dzięki fanom. Wyjechała,a on poczuł się samotny. To zupełnie nie jego wina, że zwrócił uwagę na Lonę. Pociągała go w taki sposób, w jaki kiedyś Shakira. Czyżby on i Kolumbijka już się wypalili ? Czy można kochać dwie osoby na raz ? Bo on chyba właśnie tak robił.
Nie miał wątpliwości, że czuł coś do Lony. Fascynowała go jej uroda, ale też charakter. Była taka pełna optymizmu, jednak w jej oczach kryło się jakaś tajemnica. Gerard postawił sobie za cel dowiedzenie się, co Hiszpanka w sobie kryje. Lubił patrzeć jak się uśmiecha do Milana, wtedy kąciki jego ust same podnosiły się do góry. Swoim zachowaniem, chciał zasłużyć na to, by jego też nim zaszczyciła. Chciał też sam go wywołać. Wtedy w łazience mu się udało i był z siebie dumny.
Czy czuł wyrzuty sumienia, że zdradził Shakirę ? Bardzo niewielkie, wręcz nieistniejące. Zostawiła go, był samotny, a Lona go pociągała. To było silniejsze od niego, musiał się do niej zbliżyć. Kolumbijka pobiła jego serce niczym bokser, a Hiszpanka je uleczyła. Gerard tej wspólnej chwili nie traktował jak zdrady, nie uważał jej za grzechem. Dla niego grzechem byłoby, gdyby nie wykorzystał okazji, jaka była mu dana. Mieć taką kobietę w domu i traktować ją obojętnie - nie do pomyślenia !

Po prawie bezsennej nocy zwlókł się z łóżka i po omacku zszedł na dół do kuchni. Skierował się od razu do lodówki i wyjął z niej butelkę mleka. Przymknął oczy, oparł się o wysepkę i pociągnął dużego łyka. Nawyk picia mleka o poranku pozostał mu jeszcze z czasów kawalerskich, kiedy to uważał, że ono pomaga pozbyć się kaca i pił je za każdym razem, gdy wstawał po suto zakrapianej imprezie. Rozkoszował się uczuciem, jakie zimny napój wywoływał w połączeniu z padającymi na jego twarz promieniami słońca, kiedy ktoś nagle objął go od tyłu. Delikatne dłonie wsunęły się pod jego koszulkę, a na łopatce poczuł czyjś policzek. Uśmiechnął się do siebie na myśl, że Lona już wstała. Miał ochotę zamruczeć, bo wróciły do niego wspomnienia ich wspólnej kąpieli.
 - Kochanie wróciłam - usłyszał głos Shakiry.
Wróciła ! Jednak go nie zostawiła ! Obrócił się w jej stronę i łapczywie wpił w jej usta. Tak bardzo za nią tęsknił. Brakowało mu jej głosu, jej dotyku tego spojrzenia pałającego miłością. W tamtej chwili uświadomił sobie, że to ją kocha najmocniej na świecie. To, co zdarzyło się z Loną, było chwilą słabości. Kolumbijka nigdy się o tym nie dowie, nie mógłby tak złamać jej serca.
- Tęskniłem - wyszeptał, kiedy w końcu oderwali się od siebie. Zamknął ją w swoich ramionach i napawał jej obecnością.
Wokalistka uśmiechała się szeroko. Wróciła do domu. Do niego. To właśnie przy Gerardzie czuła się, że znalazła swoje miejsce na ziemi. Kiedyś myślała, że szczęście mogą jej dać tylko fani, całkowicie oddała się muzyce. Dopiero przy piłkarzu uwierzyła w miłość. Jednak przywiązanie do śpiewania i tworzenia pozostało w niej nadal i walczyło o jej uwagę z Hiszpanem. W końcu musiała mu ulec i powróciła do swojej pierwszej miłości. Nagrała płytę  i  chciała zadowolić tych, którzy pokochali ją jako pierwsi. Teraz powróciła do niego. Wiedziała, że go zraniła, ale miała nadzieję, że jej wybaczy. Musiał. Wróciła, by zranić go jeszcze raz. Tym razem mocniej niż za pierwszym. Na razie nie miała zamiaru o tym myśleć. Spojrzała w jego błękitne tęczówki i rozpłynęła się tak, jak działo się za każdym razem, gdy to robiła.
- Kocham cię, Geri.

*

Lona długo nie mogła zasnąć. Kiedy znalazła się w swoim łóżku z całą mocą dotarło do niej, co zrobiła i co się wydarzyło. Pozwoliła, by emocje i pożądanie, głównie pożądanie, wzięły górę. W tamtej chwili zupełnie nie myślała. Działała instynktownie. Wcześniej marzyła o Gerardzie i w chwili, gdy pojawił się pod prysznicem po prostu zrobiła to, czego chciała. Oddała mu się całkowicie. Pragnęła go tak samo mocno, jak on jej. Czuła to, kiedy jej dotykał. Jego palce kreśliły na jej ciele drogę miłości. Na wspomnienie tego, co z nią robił, na twarzy Lony pojawiał się wielki rumieniec. Nie poznawała się, po raz drugi w tak krótkim czasie działała spontanicznie. Najpierw wyjazd do Barcelony, teraz wspólny seks z Gerardem Pique.
Seks z Gerardem Pique. Partnerem Shakiry. Jej pracodawcą.  Dwa określenia piłkarza, które sprawiły, że straciła prawie całą przyjemność z tego, co się wydarzyło. Co ona najlepszego zrobiła ?! Sprawiła, że Hiszpan zdradził swoją partnerkę. Nie chciała, by to się wydarzyło. Nie chciała rozbijać ich związku. Wolała myśleć o nim w samotności. A jednak stało się. Oddała się swojemu pracodawcy. Najgorsze, co mogło się wydarzyć. Poczucie przyjemności walczyło u niej z poczuciem winy.
W ostateczności poczucie winy wygrało. Nie z powodu Shakiry. Z powodu Cesca, przyjaciela Gerarda. Wtedy w łazience zapomniała o nim. O kimś, kto zupełnie przez przypadek stał się dla niej bardzo ważny. Zajął szczególne miejsce w jej sercu. Chciała znaczyć dla niego to samo, ale nie łudziła się. Nie po tym, co dzisiaj zrobiła. Miała wielkie wyrzuty sumienia. Czuła, że mogłaby się w nim zakochać,a oddała się Gerardowi. W pewnym sensie czuła do siebie obrzydzenie, że nie potrafiła się opanować. Że nie potrafiła powiedzieć nie. Że zapomniała o Cescu, mimo że myślała o nim tak często. Bała się, że nie będzie już potrafiła spojrzeć mu w oczy  i że przez ten jeden błąd straci go.
Seks z Gerardem w ostateczności okazał się błędem. Postanowiła, że nie może dopuścić, by coś podobnego wydarzyło się po raz kolejny. Oboje zbyt wiele ryzykowali. Przyjemność nie była tego warta. Z tym przekonaniem wstała z łóżka i wyszła z pokoju.
Schodząc po schodach usłyszała przytłumione głosy dobiegające z kuchni. Widok, jaki tam zobaczyła, sprawił, że zamarła. Oparła się o ścianę  przyglądała się, jak Gerard z Milanem na rękach opiera się o wysepkę. Przed nim, przy kuchence krzątała się Shakira. Kiedyś obserwowała tak piłkarza,który codziennie paradował po kuchni bez koszulki. Tego ranka objął Kolumbijkę w pasie i złożył na jej ustach czuły pocałunek. Lona poczuła lekkie ukłucie w sercu.
Milan wychylił się z ramion piłkarza i wyciągnął rączki w jej stronę.
- Dzień dobry - przywitała się, kiedy para ją ujrzała.
- O świetnie, że już wstałaś, trzeba się zająć Milanem - Shakira wzięła syna od ukochanego i podała go Hiszpance.
- Oczywiście, przepraszam, że tak późno wstałam.
- Nie ma problemu, chcieliśmy spędzić trochę czasu jak rodzina - wokalistka wzięła Gerarda za rękę i pociągnęła w stronę wyjścia - Ale teraz Geri i ja musimy spędzić trochę czasu razem.
- Nie przeszkadzaj nam do wieczora - piłkarz nawet nie spojrzał na Lonę, która nagle zbladła. Wiedziała, co będzie się działo.
- Miłego dnia ! - krzyknęła jeszcze piosenkarka piszcząc przy tym jak mała dziewczynka, bo Hiszpan zaczął ją łaskotać.
Lona stała w bezruchu, do czasu aż na górze trzasnęły drzwi. Serce bolało ją bardziej. Dlaczego ? Czyżby powrót Shakiry znaczył dla niej więcej niż przypuszczała ? Przecież nie mogła być zazdrosna o Gerarda. Przecież postawiła na Cesca.
- No Milanku, zostaliśmy sami - powiedziała do chłopca i posadziła go na krzesełku. Zaczęła szukać czegoś do jedzenia, gdy do jej uszu dobiegł cichy krzyk. Coś czuła, że nie wysiedzi dzisiaj w domu. - Co powiesz na zabawę w ogródku, a potem spacer ?

*

Ubierała właśnie Milana w kurteczkę, kiedy usłyszała ciche pukanie do drzwi. Jedną ręką zapinała małemu zamek, a drugą jakimś cudem udało jej się nacisnąć klamkę i je otworzyć. Lekko już zdyszana wygibasami związanymi z ubieraniem chłopca, podniosła głowę i spojrzała prosto w czekoladowe oczy Fabregasa. Momentalnie jej serce zabiło mocniej.
- Hej - Cesc uśmiechał się do Lony szeroko - Może pomogę ? - zręcznie złapał wypadającą jej z torebki  butelkę małego.
- Dziękuję - wydyszała i przeczesała włosy - Kompletnie nie mogę sobie z nim dzisiaj poradzić. Jakby jakiś diabeł w niego wstąpił, nie może usiedzieć na miejscu.
Cesc zaśmiał się i rozejrzał po willi.
- Z Gerardem wszystko w porządku ? Nie było go dzisiaj na treningu i się martwię.
- Uhmm tak -  powiedziała cicho i odwróciła wzrok. Nie chciała rozmawiać z Cesciem o piłkarzu. Nie dość, że miała wyrzuty sumienia, to jeszcze lekko bolało ją w sercu na myśl, co on teraz robi. Musiała wziąć się w garść i nacieszyć obecnością tych czekoladowych oczu, które tak miło na nią patrzyły  - Gerard jest nieco zajęty - powiedziała pewniej - Shakira wróciła.
- Ach, to wszystko tłumaczy - pokręcił głową z uśmiechem - Stary dobry Gerard powrócił. Ostatnio był jakiś nieswój, co  nie ?
- Ja .... nie zauważyłam.
Cesc zauważył, że temat jego przyjaciela nie jest ulubionym tematem rozmów Hiszpanki, więc postanowił zapytać o coś innego. Wszystko, byleby tylko podtrzymać konwersację.
- Wybieracie się dokądś ?
- Chciałam zabrać go na spacer po Barcelonie, ale ubieram już go prawie pół godziny i całkowicie straciłam ochotę.
- Pomogę - sięgnął po buty chłopca i wziął go od Lony. Posadził Milana na szafce i kucnął przed nim - No chłopie, co ty sobie wyobrażasz, żeby tak Lonę męczyć ? Jeszcze nie będzie się chciała z tobą bawić i co wtedy zrobisz ? - założył mu buciki, połaskotał pod brodą, podniósł się, spojrzał na Hiszpankę i zasalutował - Milan Pique gotowy do wyjścia !
Zaśmiała się i wzięła chłopca na ręce. Zarzuciła torbę na ramię i wyszła z willi. Przed nią stał wózek, który Fabregas od razu rozłożył, tak by Lona od razu mogła tam posadzić chłopca.
- Mogę wam towarzyszyć ? - spytał z delikatnym uśmiechem.
Początkowo nie chciała się zgodzić, bo bała się, że wyrzuty sumienia, po wspólnej nocy z Pique, nie pozwolą jej cieszyć się z czasu, jaki miała z nim spełnić, ale jego wyczekujące na odpowiedź spojrzenie i cudowny uśmiech sprawiły, że musiała się zgodzić. Przecież w głębi duszy właśnie o takiej chwili marzyła. On i ona sami. Spacerują po Barcelonie. Cieszą się swoim towarzystwem. Pokiwała głową.
- Oczywiście, że możesz - twarz Cesca rozjaśnił ogromny uśmiech. Był tak zaraźliwy, że ona nie mogła się do niego nie uśmiechnąć.
Popchnęła wózek i ramię w ramię opuścili podjazd Gerarda. Spokojnym krokiem ruszyli w stronę centrum Barcelony rozmawiając o zamiłowaniu Hiszpanki do czytania.

*

Leżeli w łóżku przykryci tylko cienkim prześcieradłem. Shakira trzymała głowę na piersi Gerarda i kreśliła palcem szlaczki na jego brzuchu. Obejmował ją ramieniem i bawił się jej włosami. Tak bardzo mu jej brakowało. Zrozumiał siłę jego tęsknoty dopiero gdy wróciła i ujrzał ją na nowo. Nie chciał wypuszczać jej z objęć. Bał się, że jej powrót to tylko złudzenie, które rozpryśnie się niczym mydlana bańka i okaże się, że on przez cały ten czas był sam. Mia oczywiście Lonę, ale ona była nagrodą pocieszenia, to Shakira była tą, której pragnął najmocniej. Zrozumiał to dopiero dzisiaj.
Pocałował ją w czubek głowy i już już miał powiedzieć jej jak mocno ją kocha, gdy usłyszał jej cichy szept :
- Geriś, wiesz jak mocno cię kocham, prawda ?
- Wiem skarbie, bo kocham cię jeszcze mocniej.
- Obiecaj, że cokolwiek teraz powiem, nie będziesz zły, dobrze ?
Gerard obrócił się tak, że patrzył wokalistce prosto w oczy. Nagle poczuł, że wydarzy się coś złego.
- Shak, o co chodzi ?
- Bo ja nagrałam tę płytę ... - zaczęła.
- No ja wiem, pewnie jest cudowna.
- I pomyślałam sobie, że fajnie by było, jakbym jeszcze pojechała w trasę. Tak dawno tego nie robiła. I wtedy w Los Angeles razem z moim menadżerem ustaliśmy trasę mojego koncertowania. Geri cały świat mnie usłyszy ! Będę grała w Brazyli,w Argentynie, w Japonii, w Australii, po prostu wszędzie ! - wykrzyknęła z blaskiem w oczach.
To było jej marzenie. Zawsze chciała pojechać w trasę, która swym zasięgiem miała objąć cały świat. Była tak uradowana, że nie zauważyła, że piłkarz nagle zamarł.
- Kiedy ? - zapytał z trudem.
- Skarbie, co kiedy ?
- Kiedy wyjeżdżasz ?
- Za dwadzieścia minut muszę wyjść.
Słowa zawisły między nimi z całą mocą. Gerard przestał ją obejmować. Podniósł się i usiadł na brzegu łóżka. Schował głowę w dłoniach i próbował zebrać myśli,ale nie potrafił. Wśród nich krążyła ta najważniejsza - zostawia go po raz kolejny !
- Geriś, powiedz coś - jej delikatna dłoń przejechała mu po plecach.
Nie mógł się odezwać. Nie potrafił. Gdyby to zrobił, zacząłby płakać, rzucać przedmiotami, walić pięściami w ściany. On ją tak kocha, a ona go zostawia ! Nic do niego nie czuje ! Nie był dla niej niczym innym, jak tylko zabawką, kimś, kto ją zaspokoi. Wszystko to dotarło do niego w tej jednej chwili i tylko jego ogromna siła woli sprawiła, że się nie załamał.
Shakira się poddała, zrozumiała, że Gerard się do niej nie odezwie. Westchnęła  i podniosła się z łóżka. Ubrała się i ruszyła do drzwi. Trzymając za klamkę obejrzała się po raz ostatni na Gerarda.
- Kocha cię Geriś. I Milana też. Pamiętaj o tym - powiedziała cicho i wyszła z sypialni.
Ta bardzo go kochała i znowu go zraniła. Czemu nikt jej nie powiedział, że spełnianie swoich marzeń jest równe krzywdzeniu najbliższych ?

*

Był już późny wieczór. Po tym jak wróciła ze spaceru, nakarmiła Milana i położyła go spać. Teraz Lona mogła w końcu odpocząć, po tym jakże obfitującym w wydarzenia dniu. Leżała w swoim łóżku i próbowała czytać książkę, jednak nie mogła się na niej skupić. Jej myśli cały czas odbiegały do jej spaceru z Cesciem. Było tak idealnie. Śmiali się, rozmawiali, miło spędzali razem czas. Tak właśnie wyobrażała sobie jej następne spotkanie z Fabregasem. Wiedziała już, że nie jest on jej obojętny. Pragnęła kolejnego spotkania z piłkarzem jak powietrza. Chciała znowu zobaczyć jego uśmiech i te czekoladowe oczy. Gdy w nie patrzyła, czuła się jakby mogła w nich utonąć.
Nie była mu obojętna. Podczas spaceru ich dłonie przypadkowo się o siebie otarły. Kilka sekund później Cesc zdecydowanie złączył swoje palce z jej. Nie puścił jej dłoni dopóki nie dotarli z powrotem do willi Gerarda. Zrobił to tylko po to, by pocałować ją delikatnie w policzek na pożegnanie. Chciała spotkać go ponownie, by zobaczyć, w jakim kierunku rozwinie się ich znajomość.
Drzwi od jej pokoju uchyliły się cicho i wszedł przez nie Gerard. Wyglądał jak chodzące nieszczęście. Lona znała powód jego smutku. Gdy wróciła wieczorem do domu, Shakiry już nie było. Musiała po raz kolejny wjechać i go zostawić.
Piłkarz usiadł obok niej na łóżku i położył jej głowę na kolanach. Był bliski płaczu. Taki wielki mężczyzna, a jego oczy już były lekko wilgotne. Lona nie mogła pozwolić, by się załamał. Niewiele myśląc, uniosła jego głowę i spojrzała mu prosto w oczy. Głębia ich błękitu na chwilę wytrąciła ją z równowagi, tak że siedzieli w ciszy wpatrując się w siebie. Hiszpanka pierwsza odzyskała głos.
- Gerard, musisz być silny.
Piłkarz zamrugał lekko, jakby obudził się ze snu. Po raz kolejny spojrzał na Lonę. Wiedział, w czyich ramionach znajdzie ukojenie.
Zbliżył swoją twarz do jej i bez wahania pocałował Hiszpankę. Jego dłonie wsunęły się pod jej koszulkę, błądząc po jej brzuchu. Posadził ją sobie na kolanach, pozbawiając jej przy tym spodenek.
W tamtej chwili Lona zapomniała o Cescu. Liczyło się tylko to, by postawić Gerarda na nogi. By się więcej nie załamał.
W tamtej chwili w ogóle nie myślał o Shakirze. Liczyło się tylko to, by ukoił ból.







~~~~~~~

W końcu udało mi się napisać ten rozdział. Nawet sobie nie wyobrażacie, jak ciężko było. Jestem z niego niezadowolona, szczególnie z pierwszej części. Nie mogłoby być inaczej. Zabierałam się do rozpoczęcia pisania tego rozdziału chyba z dwadzieścia razy, a kiedy w końcu miałam napisane dwie pierwsze sceny i mi się podobały, przypadkiem usunęłam wszystko. Później była walka z rozpoczęciem pisania na nowo i odtwarzaniem tego, co już miałam. Oczywiście mi się nie udało, więc musiałam zacząć od nowa i to nie jest takie super, jak tamto było.
Musieliście tyle czekać, dlatego rozdział jest długi mhm
Niemniej jednak mam nadzieję, że Wam się podobało :)
Do końca tego opowiadania zostały jeszcze dwa rozdziały. Potem zacznę opowiadanie o Cristianie Tello i kuzynce Marca Bartry.
Pragnę Was również zaprosić na opowiadanie o Cescu Fabregasie , które będę pisać wspólnie z Minizą.

piątek, 14 marca 2014

Rozdział 4 - Winny się tłumaczy, Geri.



Lona szybkim krokiem opuściła salon Gerarda i wyszła na świeże powietrze. Podeszła do kojca Milana i wzięła go na ręce. 
- Chodź mały, idziemy spać - powiedziała cicho, kiedy ten objął ją za szyję - Znalazłam twój smoczek, wiesz ?
Jedyną odpowiedzią był szczery uśmiech malca. Przytuliła go i ruszyła do domu. Nie chciała ryzykować kolejnego spotkania z piłkarzami, dlatego weszła przez drzwi w kuchni i od razu skierowała się do góry, gdzie mały miał pokój. Przebrała go w piżamkę i położyła do łóżeczka.
- To co czytamy ? Znowu "Króla lwa" ? - mały wsadził sobie smoczek do buzi i ułożył wygodnie na poduszce - No dobrze, tylko znajdę miejsce, gdzie skończyłam.
Nie minęło nawet pięć minut, a chłopiec zasnął. Zamknęła bajkę i odłożyła ją na stolik obok fotela. Położyła głowę na oparciu i przymknęła oczy. W końcu mogła spokojnie pomyśleć, bo wcześniej musiała skupić się na swojej pracy. Głosy dochodzące z dołu willi sprawiły, że wróciła do tego, co wydarzyło się niedawno w salonie. Nie wiedziała, jak ma interpretować całą tę sytuację. Szukając smoczka Milana czuła na sobie spojrzenia obecnych w pomieszczeniu mężczyzn. Miała wrażenie, że wypalają jej na plecach dziurę. Speszyli ją, nawet bardzo, tym bardziej, że zobaczyli kawałek jej ciała. Niby nic takiego, ale dla Lony znaczyło to wiele. Zawsze uważała, że pokazanie komuś siebie świadczy o wielkim zaufaniu. Może była przy tym nieco staromodna, ale nie obchodziło jej to, taką miała zasadę.
Kiedy weszła do tego salonu ugięły się pod nią nogi. Zobaczyła obok Gerarda kogoś, kogo nie spodziewała się już nigdy więcej ujrzeć. To był on ! Ten, który jej pomógł. Ten, który miał tak niesamowicie czekoladowe oczy. Ten, którego głos wspominała leżąc wieczorami w łóżku. Ten, którego tak bardzo chciała jeszcze raz spotkać. Ten, który zrobił na niej tak wielkie wrażenie. I w końcu ten, który wygrywał w jej myślach z jej pracodawcą, o którym mimo usilnych starań, nie mogła przestać marzyć. Ten, który wpatrywał się w nią w salonie z takim samym niedowierzaniem, jak ona w niego. Po prostu on. Lona nie miała zielonego pojęcia, co robił w jej domu. Znaczy się w willi Gerarda. Dotarło do niej, że musieli się znać i to nawet bardzo dobrze, skoro piłkarz zaprosił go do siebie. Była bardzo ciekawa, kim on może być, ale bała się zapytać o to swojego pracodawcy, żeby nie pomyślał sobie nie wiadomo czego. Była zwykłą opiekunką, a on, jak widać, kimś znaczniej ważniejszym. Nie miała żadnej szansy, żeby go poznać. To nic, w marzeniach zna go już bardzo dobrze. Jak na razie musi to jej wystarczyć. Powoli ogarniał ją sen. Kolejny, w którym niebieskie oczy spotkają się z czekoladowymi. Ciekawe które wygrają tym razem ?

*
 

 Lona czuła się, jakby przeżywała deja vu. Po raz chyba setny w ciągu trzech dni, które minęły od wizyty piłkarzy w willi, mogła zobaczyć swojego pracodawcę chodzącego sobie po mieszkaniu jak gdyby nigdy nic ubranym w same spodnie od dresu sięgające mu do kolan. Niby miał do tego prawo, w końcu to jego dom, jednak Lona z każdą chwilą czuła się coraz bardziej niekomfortowo.  Nie mogła narzekać na to, co widzi,  nie miała zresztą najmniejszego zamiaru tego robić, jednakże przerażało ją to, co czuła, gdy patrzyła na Gerarda.
Pique był dorosłym mężczyzną, obok którego Lona nie mogą przejść obojętnie, choć musiała to robić. Był jej pracodawcą, musiała więc udawać, że nie zauważa niektórych rzeczy. Nie mogła dać po sobie poznać, że dostrzega jego błękitne oczy, które kolorem swym przypominały morze, które widać było z okien pokoi na piętrze. Że widzi ten szeroki uśmiech, jakim obdarzał ją każdego ranka, a który sprawiał, że od razu milej zaczynała dzień. I w końcu, nie mogła pokazać, że dostrzega idealnie wyrzeźbione mięśnie jego klatki piersiowej, ramion, pleców. Marzyła, by móc przejechać po nich palcem, by kreślić nim kółka na torsie piłkarza leżąc wtulona w niego.
Była na siebie wściekła, że nie może opanować swoich myśli. Nie miała prawa marzyć w ten sposób o Gerardzie. Miał Shakirę. Cudowną kobietę, którą musiał kochać nad życie. Widziała to uczucie w jego oczach, które jeszcze do niedawna, do wizyty jego przyjaciół przepełnione były smutkiem, że wokalistka wyjechała. Lona nie mogła pożądać zajętego faceta, wiedziała, że to złe. Było to złe również z innego powodu, był przecież jeszcze ten tajemniczy brunet, kolega Pique. Lona nie mogła zaprzeczyć, że żywiła do niego jakieś uczucia, choć do końca nie wiedziała jeszcze jakie. Zauroczył ją. Oboje ją zauroczyli. A ona nie wiedziała, co robić. Dlatego postanowiła, że skupi się na pracy. Co ma być, to będzie.
- Dzień dobry - z zamyślenia wyrwał ją głos Gerarda, który stał oparty o blat i przyglądał się jej z uśmiechem.
Oderwała się od ściany, o którą opierała się, gdy obserwowała piłkarza i ruszyła w stronę lodówki. Musiała przygotować jedzenie dla siebie i Milana, ponieważ miała zamiar zabrać go na wycieczkę.
- Dzień dobry - odpowiedziała i skupiła się na wykładaniu produktów na blat.
- Widzę, że zapowiada się coś ciekawego - zagaił.
- Zabieram Milana na plażę.
-  Dzisiaj ma być bardzo ciepło.
- Będę na niego uważać - nie patrząc na piłkarza przygotowywała owocową papkę dla dziecka szykując przy tym kanapki dla siebie. Obróciła się i  próbowała sięgnąć stojący na górnej półce sok.
Gerard bez słowa przemierzył szybkim krokiem kuchnię i podał go Lonie.
- Dziękuję - wymamrotała w nagi tors piłkarza, po czym szybko wróciła do poprzedniego zajęcia.
Pique przeczesał włosy i przyglądał się jej, gdy krzątała się po kuchni. Gdyby tylko wiedziała, jak na niego działa ! Lubił na nią patrzeć, przez jej ruchy przemawiała taka delikatność i coś, czego nie potrafił opisać, ale co bardzo mu się podobało. Musiał jej spróbować, bo inaczej oszaleje. A później ? Później będzie mógł wrócić do swojego dawnego życia. Zadzwoni do Shakiry, odnajdzie przyjemność w treningach. Przez to, co działo się w jego głowie i innych częściach ciała, nie był  sobą. Powoli zaczynał już tęsknić za tamtym Gerardem. Istniał tylko jeden sposób, by on mógł powrócić.
-  Jadę z wami - przerwał ciszę.
- A trening ?
- Mam dzisiaj wolne i jadę z wami - powtórzył takim tonem, że Lona bała się zaprotestować. Cóż, najwyraźniej chciał spędzić trochę czasu z synem.

*

Siedział na kocu i przyglądał się Lonie bawiącej się z jego synem nad brzegiem morza. Była taka piękna, mógłby patrzeć na nią godzinami. Wcześniej dostrzegał tylko jej urodę, jednak dzięki wspólnemu wyjściu dotarło do niego, że jej wnętrze jest równie dobre, jak to, co widzi jego oko. W tym, jak traktuje Milana ujawniał się cały jej charakter i Gerard nie miał wątpliwości, że osoba, którą zatrudnił razem ze swoją partnerką, jest kimś cudownym. Podobało mu się jak uśmiechała się do małego. Dostrzegł też to, ile było w niej optymizmu i pogody ducha. Zauważył też coś, czego nie mógł rozgryźć, pewnego rodzaju siłę. Był pewny, że dziewczyna ukrywa jakąś przeszłość i miał zamiar sprawić, by się nią z nim podzieliła. Dla Gerarda Lona przestała być tylko ładną kobietą,  stała się kimś więcej, ponieważ poczuł, że przyglądając się jej, poznał jej charakter. Gerard jeszcze mocniej zapragnął poznać opiekunkę jego syna mocniej. Chciał ją poznać w sposób, o jakim nigdy nie powinien myśleć.
Zawsze przypuszczał, że to Shakira jest tą jedyną i niepowtarzalną, największą miłością jego życia. Poznali się na Mundialu i zakochali od pierwszego wejrzenia. Wiedli szczęśliwe życie w Barcelonie, mieli syna, mieli czas dla siebie, bywały dni, że nie wychodzili z sypialni.  Zawsze myślał, że to jest jego szczęście i więcej nie potrzebuje. Teraz jednak zaczął wątpić. Pojawiła się Lona, a on z każdą chwilą coraz bardziej czuł, że czegoś mu brakuje. Wręcz bolało go poczucie niespełnienia. Instynktownie wiedział, kto może zakończyć jego cierpienia  i to nie była Shakira. Nie pożądaj żony bliźniego swego .... ale ona przecież była wolna. Więc to nie jest grzech, prawda ?
Coś małego podbiegło i odbiło się od jego kolana.
- Hej mały - uśmiechnął się i wziął syna na ręce - Gdzie zgubiłeś Lonę ?
Milan obrócił się w stronę morza i rączką wskazał mu Hiszpankę, która stała prawie po kolana w wodzie. Gerarda naszedł pewien pomysł. Powoli ruszył w jej stronę.
- Tylko bądź cicho - wyszeptał do syna kładąc mu palec na ustach - Nie możemy jej wystraszyć.
Mały zaśmiał się cicho kompletnie nie wiedząc, co się dzieje, ale po prostu tatuś był taki zabawny.
Dotarli w końcu do Lony. Geri zatkał jedną dłonią synowi buzię, by ten nie wydał żadnego dźwięku, a drugą wepchnął kobietę do wody. Pisnęła przerażona i zanurzyła się w niej prawie cała. Parskając podniosła się po chwili z zamiarem nawrzeszczenia na tego, kto to zrobił, ale prawie od razu uśmiechnęła się szeroko. Przed nią z niewinną miną i trzymając syna za rączkę stał Gerard, a mały Milan zanosił się od śmiechu.
- To on ! - piłkarz wskazał na syna.
- Już ja widzę jak taki mały miał siłę, by mnie popchnąć - zaśmiała się i zbliżyła  do Pique - Lepiej się przyznaj.
-  Ale to on ! Popatrz jak rękę trzyma wyciągniętą !
- Winny się tłumaczy, Geri - połaskotała małego w bok, po czym oblała nic nie spodziewającego się Gerarda wodą.
- Ach tak ?! - wykrzyknął i  pobiegł szybko zostawić dziecko na brzegu - Gorzko tego pożałujesz !
Dobiegł do Hiszpanki i zaczął energicznie zagarniać na nią wodę. Widok jej uśmiechu był jedną z najprzyjemniejszych rzeczy, jakie przydarzyły mu się w tym tygodniu.

*

Właśnie wracała ze spaceru z Milanem. Mały przysypiał, więc starała  się iść jak najszybciej. Od wczoraj miała bardzo dobry humor wywołany przez jego ojca. Uśmiech nie schodził jej z ust. Świetnie się razem bawili na plaży. Nie skończyło się na chlapaniu w wodzie, później budowali razem zamki  na piasku, a na koniec razem z chłopcem zakopała piłkarza tak, że było mu widać tylko głowę. Nigdy nie przypuszczała, że spędzi z Gerardem tak miło czas. Lona przestała odczuwać w jego towarzystwie skrępowanie, zamieniło się na zupełną swobodę. Odnalazła w piłkarzu przyjaciela i może ... może nie tylko przyjaciela. Nie wiedziała, co czuje, a po wczoraj miała jeszcze większy mętlik w głowie. W pewnym momencie, kiedy robili zamek, Gerard zdjął jej włosy z twarzy i założył je za jej za ucho. Niby taki naturalny i nic nie znaczący gest, jednak widziała go jakaś staruszka, która podeszła potem do nich i powiedziała, że są cudowną rodziną. Przecież nie mogła się zakochać w Gerardzie ! Przecież myślała, że jest zakochana w jego koledze.
Podeszła do bramy willi i wklepała kod, który otworzył furtkę. Zostawiła wózek przed drzwiami wejściowymi, wzięła małego na ręce i poszła z nim na górę do jego pokoju.
- No  już idziesz do łóżeczka, tylko zdejmę ci kurteczkę - pogłaskała go po głowie, zdjęła buty i kurtkę, po czym położyła - Zaśniesz bez bajki, co ?
Przyciągnęła sobie fotel do jego łóżka i usiadła. Wzięła go za rękę i czekała aż zaśnie.
Z dołu dobiegały ją przytłumione głosy. Gerard miał gości. Nie chciała mu przeszkadzać, ale musiała zejść do kuchni i zabrać się za przygotowywanie obiadu dla małego.
Wyjęła potrzebne produkty i zaczęła myć warzywa.
- Co ty taki roztargniony ? - dobiegł ją głos jej pracodawcy.
- Co ? Wydaje ci się - wyjąkał ktoś inny.
- Oj Cescy Cescy, nadal nie zapomniałeś o tej dziewczynie z ulicy ? - Gerard się zaśmiał.
Lona zamarła trzymając pomidora pod bieżącą wodą. Czyżby Pique odwiedził on ? Nie , to nie mogła być prawda. Zaczęła przysłuchiwać się ich rozmowie.
- O cześć kochanie - powiedział Gerard, kiedy zadzwonił telefon.
- Masz coś do picia ? - zapytał jeszcze nieznajomy.
- W kuchni ! - do Lony dotarł dźwięk otwierania drzwi na taras.
W kuchni ! Teraz ktoś szedł do kuchni ! Przecież ona była w kuchni ! A co jeśli to on ? Ogarnęła ją panika. Rzuciła pomidora do zlewu i zaczęła rozglądać się w poszukiwaniu ścierki. Wypatrzyła ją na oparciu krzesła przy stole.  Chciała do niej podbiec, ale zahaczyła o otwartą szufladę i  uderzyłaby o kafelki, gdyby nie pochwyciły jej mocne ramiona. Podniosła lekko głowę  i utonęła w czekoladowych oczach. To on !
- Znowu się spotykamy - powiedział z uśmiechem  i  postawił ją na nogach - Wszystko w porządku ?
- Taaak - wyjąkała zarumieniona i poprawiła włosy.
- Jestem Cesc.
- Lona - uśmiechnęła się do niego.
Oparł się o blat i uderzył się ręką w policzek. Hiszpanka spojrzała na niego zdziwiona.
- Wow, to niewiarygodne ! - zaśmiał  się - W życiu bym nie pomyślał, że cię spotkam ! A jeśli już, to na pewno nie tutaj.
- Świat jest mały
- Nawet nie wiesz jak bardzo - Cesc nie przestawał się uśmiechać.
- Cescy skarbie, wciągnął cię potwór z lodówki ? - Gerard wszedł do kuchni - A co ty tu z Loną ? Stary,Milan będzie zazdrosny, a wiesz jak on bije. Chodź, pokażę ci tę grę.
Gerard gestem nakazał Fabregasowi, by poszedł za nim do salonu.
- Do zobaczenia - pomocnik uśmiechnął się do niej po raz ostatni i podążył za przyjacielem.
Lona wróciła do szykowania obiadu dla Milana, bo istniała szansa, że niedługo się obudzi. Uśmiech nie schodził jej z ust. Odnalazła te cudowne czekoladowe oczy, które nie chciały opuścić jej myśli. Powiedział, że się jeszcze zobaczą. Miała nadzieję, że stanie się to jak najszybciej.
Kuchnia w domu Gerarda była jakaś magiczna, tyle rzeczy się w niej wydarzyło.

*

Od wczoraj Gerarda nie opuszczał dobry humor. Czuł, że poznał Lonę i że zbliżyli się do siebie tym wspólnym wyjściem na plażę. Zauważył, że Hiszpanka traktuje go jakoś inaczej, nie jest już taka skrępowana w jego towarzystwie, nie ucieka, gdy tylko go zobaczy. Dzisiejszego wieczoru zgodziła się nawet obejrzeć z nim film, gdy uśpiła już Milana. Przed chwilą powiedziała mu dobranoc  i zniknęła na schodach prowadzących na górę. Poczuł się nagle samotny, tak bardzo samotny. Podniósł się z kanapy i ruszył na górę. W drodze do swojego pokoju musiał minąć łazienkę. Drzwi były lekko uchylone. Nie miał zamiaru podglądać, ale to było silniejsze od niego. Zatrzymał  się i zaczął się przyglądać. To, co ujrzał sprawiło, że zaparło mu dech w piersi, a w innej części ciała zrobiło się gorąco. Rozebrana Lona akurat wchodziła pod prysznic. Była tak piękna, jak sobie wyobrażał. Miała idealne krągłości, których Gerard momentalnie zapragnął. Puściła wodę, a piłkarz obserwował, jak krople delikatnie ślizgają się po jej ciele. Nie mógł dłużej się powstrzymywać. Otworzył drzwi i wszedł do łazienki ściągając przy tym przez głowę swoją koszulkę. Odetchnął z ulgą, Lona nie zauważyła jego obecności.  Zdjął spodnie i bokserki i rzucił je w kąt pomieszczenia. Uchylił drzwi od kabiny i ogarnęła go gorąca para. Wszedł pod strumień wody i położył Lonie dłonie na brzuchu. Obróciła się i spojrzała prosto w jego błękitne oczy. Gerard nachylił się i musnął delikatnie jej wargi czekając na jej reakcje. Gdy nie zaprotestowała pogłębił pocałunek. Wplotła mu palce w mokre włosy i przysunęła go do siebie. Jego dłonie ślizgały się po jej ciele poznając to, co jeszcze chwilę temu tylko podziwiał z daleka. Nie liczyły się żadne zahamowania. Pragnął jej i to samo pożądanie mógł wyczytać z jej oczu.
- Jesteś taka piękna - powiedział zachrypniętym głosem.
Oparł ją o ścianę i wpił się mocno w jej wargi.  Lecąca z góry woda tylko pobudziła ich zmysły. Uniósł ją delikatnie, a ona oplotła mu biodra nogami. Musiał znaleźć się w niej, bo inaczej zwariuje.
- Mogę ? - nawet w takiej chwili musiał być dżentelmenem.
- Oj  nie pytaj - jęknęła mu do ucha.
Uniósł ją nieco wyżej i już po chwili stało się to, na co czekał odkąd tylko ją zobaczył. Poruszał się coraz szybciej, a Lona zmysłowo  jęczała. Doszli prawie w tym samym momencie. Uśmiechnął się do niej promiennie.  Spojrzała na niego szeroko otwartymi oczami, jakby dopiero teraz dotarło do niej, co się wydarzyło.
- Byłaś cudowna - przejechał jej palcem po policzku i pocałował delikatnie.
 - Ale... ale my ... my właśnie ....
- Tak i było to jedno z  najlepszych przeżyć w moim życiu - otworzył drzwi od kabiny i wyszedł spod prysznica - Zdecydowanie musimy to powtórzyć.
Podał Lonie ręcznik i pomógł jej się wytrzeć. Nie mógł oderwać wzroku od jej ciała. Teraz już wiedział, to nie było pożądanie, to było coś więcej. Zawinął sobie ręcznik na biodrach i ruszył do drzwi, całując przedtem Lonę w policzek.
- Dobranoc - powiedział i ruszył w stronę swojej sypialni.
Lona  podeszła do lustra i  przyjrzała się swojemu odbiciu. Mokre, rozczochrane włosy i zarumienione policzki, ale generalnie wyglądała tak samo jak jeszcze tego wieczoru. Inaczej się tylko czuła. Zrobiła to z Gerardem, jej pracodawcą ! Powinny targać nią wyrzuty sumienia, jednak tak nie było. Przepełniała ją radość. Pragnęła Gerarda i  okazało się, że z wzajemnością. Byli dorosłymi ludźmi i mieli prawo spełniać swoje pragnienia, nie robili nic złego.
W tamtej chwili Lona zupełnie zapomniała o Cescu, zupełnie jak Gerard zapomniał o Shakirze ...

 

 

 
 



~~~~~

No to wróciłam. Mam nadzieję, że się cieszycie :)
Rozdział specjalnie dla DARI <3 Tak wiem, że to nie "Za sceną", ale wybacz, nie miałam jak zasięgnąć Twoich konsultacji, rozdział 6 będziesz mogła napisać cały XD  i tak wiem, czekasz na puszkę mhmmm
Tak, jestem okropna, bo Geri zdradził  Shaki. No ale co poradzić, że facet jest samotny, a poza tym zwątpił w swoje uczucia ?
Mam nadzieję, że rozdział się Wam podobał :) w końcu pisałam go dzisiaj cały dzień ....

sobota, 1 marca 2014

Rozdział 3 - Jutro rano mam samolot


GŁOSUJEMY ------->





Do posiadłości Shakiry i Gerarda Lona przeprowadziła się cztery dni temu. Już przy pierwszym spotkaniu z ich synkiem poczuła, że da radę. Chłopiec zareagował na nią bardzo pozytywnie. Kiedy kucnęła przed nim, żeby się przywitać, od razu obdarzył ją szerokim uśmiechem i zarzucił jej rączki na szyję. Nie dało się go nie lubić. Był taki rezolutny, pocieszny i strasznie, strasznie kochany. Na lepszą pracę nie mogła trafić, tak bardzo podobał jej się czas spędzony z malcem. Z każdym dniem coraz bardziej wkradała się w jego łaski i coraz mniej bała się tego, że z jakiegoś powodu on ją odrzuci, a przez to wokalistka będzie zmuszona ją zwolnić. Nie mogła stracić tej posady, dzięki niej rozpoczynała nowe, lepsze życie.  
 Z każdym dniem też coraz bardziej zadomawiała się w willi Hiszpana, jednakże nie obyło się bez małych problemów. Generalnie wszystko szło bardzo dobrze - dostała własny wielki pokój, Gerard z Shakirą byli dla niej bardzo mili, nie szczędzili jej rad, jak radzić sobie z Milanem, zapewnili jej naprawdę astronomiczną pensję, a także jeden dzień wolnego tygodniowo, jednakże Lona nadal nie czuła się całkowicie komfortowo. Wszystko spowodowane było zachowaniem jej pracodawcy. W ciągu tych trzech dni już kilkanaście razy przyłapała go na tym, jak uporczywie się jej przyglądał, kiedy myślał, że tego nie widzi. Kompletnie nie wiedziała, co ma o tym myśleć, jednak skłaniała się ku temu, że po prostu przesadza i wymyśliła sobie te spojrzenia Gerarda. Przecież zakochany facet nie mógłby patrzeć na nią z takim ogniem w oczach, prawda ? Coś było nie tak i Lona była pewna, że to jej sposób postrzegania sytuacji jest zaburzony. Wszystko z powodu tego niedoszłego ślubu. Miała spaczone postrzeganie mężczyzn. 
A propos mężczyzn ... Nadal nie mogła wyrzucić z pamięci tych cudownie czekoladowych oczu. Kiedy tylko nie była czymś zajęta, jej myśli błądziły do mężczyzny, który wskazał jej drogę do hotelu. W pewnym sensie gdyby nie on, to nie dostałaby tej pracy. Nieznajomy miał w sobie to coś. Kiedy leżąc w łóżku przypominała sobie tembr jego głosu, robiło się jej cieplej na sercu. Jakieś dziwne uczucie ciągnęło ją do niego i była zła na siebie, że pożegnała się z nim zwykłym "dziękuję" i uciekła. Zdecydowanie powinna była zachować się inaczej, ale cóż, było minęło, nie da się cofnąć czasu, choć Lona nie ukrywała, że bardzo by chciała. Czasem siła tego, jak bardzo myślała o tym nieznajomym ją przerażała. Czy to była obsesja czy może miłość od pierwszego wejrzenia ?

*

Siedział w salonie i przerzucał pilotem kanały w telewizorze. Co z tego, że płaci za najdroższy abonament, kiedy i tak nie puszczają niczego ciekawego i musi zadowalać się kolejnymi powtórkami tych beznadziejnych oper mydlanych, które tak bardzo uwielbiała oglądać jego partnerka ? Przynajmniej odkąd w ich domu pojawiła się Lona nie musi przez cały dzień słuchać tych ogłupiających melodyjek z bajek dla dzieci, bo Milan w końcu ma się z kim bawić i nie spędza dni przed telewizorem. Był na to zdecydowanie za mały, jednak nie mieli wyjścia, oboje z Shaki byli bardzo zajętymi ludźmi. 
- O, zostaw to ! - usłyszał głos swojej ukochanej, kiedy natrafił na kanał, na którym leciał jeden z seriali. 
- Przecież już to oglądałaś - jęknął.
- Ale to jest "Aida" skarbie - powiedziała, jakby samo podanie tytułu kończyło wszelkie rozmowy na temat tego, co będą oglądać.
- Co z tego ? Poszukam dalej, może jakiś film będzie.
- Gerard, to jest "Aida" - wyjęła mu pilota z ręki i odłożyła go na stolik. 
Kolumbijka przytuliła się do piłkarza i położyła mu nogi na kolanach. Nie pamiętała, kiedy ostatnio spędzili tak razem czas, tak byli zaganiani, a na dodatek jeszcze zajęci Milanem. Brakowało jej takich chwil, a jednak z własnej woli chciała się ich pozbawić. Jednak na razie, postanowiła cieszyć się tym, co ma.
Oglądali w ciszy, choć tylko jedno z nich było tak naprawdę skupione na lecącej telenoweli. Shakira oglądała z zapartym tchem, mimo że widziała już ten serial co najmniej dziesięć razy. Niczego co dobre nie jest za dużo. Od zawsze wyznawała taką zasadę, jednakże w stu procentach sprawdziła się ona dopiero wtedy, gdy poznała Gerarda. 
Piłkarz za to był myślami o wiele dalej, niż prosta fabuła ukochanego serialu Shakiry. Cieszył się jej obecnością, tym, że po raz pierwszy od dawna spędzają czas razem i nigdzie nie muszą się śpieszyć. Brakowało mu ukochanej, bo z powodu nawału zajęć i obowiązku nie mieli czasu dla siebie. Wspólne oglądanie telewizji przypomniało mu dawne czasy. Kiedyś to była dla nich codzienność, że wieczorem siadali razem w salonie i oglądali głupie komedie albo horrory. Czasem zamieniali to na leżenie w łóżku i rozmawianie o wszystkim i o niczym do białego rana. Wszystko zmieniło się, kiedy w ich życiu pojawił się Milan. Niby na lepsze, ale jednak na gorsze. Mimo to Gerard nigdy nie narzekał na to, że ma syna. Za bardzo go kochał.
- Geri ... ? - Shakira przerwała nagle jego rozmyślania.
- Tak ?
- Co sądzisz o tej naszej opiekunce ?
Pique zamarł, a jego mięśnie mimowolnie się napięły. Czyżby jego ukochana domyślała się o czym myślał ? Miał ogromną nadzieję, że nie, bo wtedy mógłby się pożegnać z nią na kilka miesięcy dopóki by jej nie przeszło. 
- Jak co sądzę ? Nic nie sądzę.
- Oj Gerard - zniecierpliwiła się - Uważasz, że dobrze sobie radzi ?
Więc to o to jej chodziło. Odetchnął z ulgą i rozluźnił się. 
- Myślę, że Milan ją lubi. A ona ? Ona ma podejście do dzieci.
Shakira wydawała się zadowolona z jego odpowiedzi. 
- Też tak uważam - zamyśliła się - Bo wiesz, Geri, ja cię bardzo kocham ...
- Ja ciebie też skarbie.
- Ale tak samo kocham też moich fanów. A oni teraz cierpią - piłkarz spojrzał na nią nic nie rozumiejąc - Czuję się jakbym ich zaniedbała i mam wyrzuty sumienia. Ostatnią płytę wydałam tak dawno temu - westchnęła głośno.
- Nie bardzo rozumiem co w związku z tym.
- No bo wiesz, tak sobie myślałam ... - zwiesiła głos.
- Tak ?
- Mam w głowie kilka nowych utworów ...
- Tak ? - spojrzał na nią zniecierpliwiony.
- Chciałabym nagrać nową płytę.
- To świetnie - uśmiechnął się i pocałował ją w policzek -Wynajęłaś już sobie studio ?
- No właśnie tu jest ten mały problem - powiedziała cicho - Wiesz, że nie skupię się na sobie i utworach jeśli będę w Barcelonie. Ciągle będę myślała o Milanie, tobie, czy zakupy są zrobione. Dlatego myślałam nad tym, żeby gdzieś wyjechać ?
- Jestem w stanie znieść Londyn, będziemy cię odwiedzać.
- Nie Geri, potrzebuję całkowitego wyciszenia i spokoju. Wyjeżdżam do Los Angeles - Shakira nie patrzyła na swojego ukochanego. Wiedziała, że widok jego smutnej twarzy sprawi, że zacznie płakać.
- Kiedy ? - zapytał z bólem.
- Jutro rano mam samolot.
Zostawi go. Nie wiadomo na jak długo. Nie mógł w to uwierzyć. Nie mógł być teraz przy niej. Zraniła go w najgorszy możliwy sposób. Wstał z kanapy i niczym po omacku ruszył do szafy, z której wyjął ciemną skórzaną kurtkę i tak po prostu wyszedł z domu. Musiał odreagować.


*

Shakira wyjechała już trzy dni temu. Od tego czasu Gerard nie mógł się skupić na niczym innym jak treningach i opróżnianiu kolejnych butelek z alkoholem, kiedy tylko wracał z boiska. Niby wiedział, że jego partnerka to światowej sławy cudowna wokalistka i jej kariera jest ważna, jednak mino tych trzech lat ich związku nadal nie pogodził się z faktem, że nadchodził taki czas, kiedy on się dla niej nie liczył i kiedy wyjeżdżała nie mówiąc za ile wróci. Nienawidził, kiedy go zostawiała. Tak bardzo przyzwyczaił się do jej obecności w jego życiu, że był jak uderzony młotkiem w głowę, kiedy był sam w tym jego wielkim domu. Potrzebował jakiegoś bodźca, czegoś, co pomoże mu wrócić do świata żywych.
Gerard po raz kolejny miał kaca. Obudził się i z jękiem zwlókł z łóżka. Zszedł na dół do kuchni zupełnie nie przejmując się tym, co ma na sobie, a raczej czego nie ma na sobie. Był w swoim własnym domu i miał do tego prawo. Otworzył lodówkę i zaczął macać po półkach w poszukiwaniu butelki z mlekiem. Było zbyt jasno, by otwierać oczy. Nie chciał sprawiać sobie większego bólu, nie był przecież masochistą. W końcu udało mu się na nią natrafić. Z triumfującym uśmiechem odkręcił korek i wychylił duszkiem całą zawartość butelki. O tak, tego mu było trzeba. Oparł się o blat i z rozkoszował uczuciem, jakie zimne mleko powodowało w jego ciele. 
Nagle usłyszał, jak ktoś głośno wciąga powietrze. Powoli otworzył jedno oko, potem drugie, aż ukazał mu się pełny obraz długich opalonych nóg, szarych spodenek, płaskiego brzucha i krótkiej czarnej koszulki. Uniósł wyżej głowę. Noelle, niania jego syna, zaczerwieniona jak burak wpatrywała się w niego z szeroko otwartymi oczami. Jego usta rozciągnęły się szerokim uśmiechu. Na jej widok, a także na myśl, że zareagowała tak z powodu jego nagiej klatki piersiowej. Gerard przestawał odczuwać obojętność.
Lona w końcu oderwała wzrok od piłkarza i zaczęła wpatrywać się w swoje dłonie.
- Ja ... ja bardzo przepraszam - wyjąkała 
- Przecież nic się nie stało - odstawił pustą butelkę i zaczął się jej przypatrywać - Coś ci może podać ?
- Ja przyszłam tylko ... - uniosła głowę i znowu patrzyła na Gerarda. To, że był bez koszulki działało na nią jak magnes - Przyszłam zrobić kaszkę Milanowi.
- To nie przeszkadzam.
Uśmiechnął się po raz ostatni i wyszedł na taras. Musiał opuścić kuchnię, tak go bolało. Pomylił się, jednak był masochistą. Miał taką kobietę w domu i jej nie dotknął. Masochistą i grzesznikiem. Miał taką kobietę w domu i pozwalał się jej marnować. Obudził się ze snu obojętności. Musi coś zrobić, bo inaczej sfiksuje.
*

- No gdzie ona jest ?! - wykrzyknął Alexis przechodząc przez próg.
- Może byś się najpierw przywitał, co ? - Fabregas pokręcił głową i zamknął drzwi od domu Gerarda.
Sanchez machnął ręką i poszedł szukać gospodarza domu. Znalazł go siedzącego w salonie przed ogromnym telewizorem, który jednak był wyłączony.
- Ej co ty tak ? Myślisz ? - zapytał z przerażeniem Chilijczyk i klapnął obok niego.
Pique rzucił mu mordercze spojrzenie i przywitał się z Cesciem.
- To gdzie ona jest ?
- Spokojnie Sanchez, bo zaraz nam zaprezentujesz swojego kolegę.
Alexis zarumienił się, a Fabregas odetchnął z ulgą.
- No w końcu się uspokoił. Wyobraź sobie, że ja go tak musiałem słuchać od pół godziny.
- No to gdzie ona jest ?
- Navasie Sanchez, jesteś bardziej upierdliwy jak Shakira, kiedy prosi mnie o nową torebkę - zaśmiał się obrońca - Zaraz tu przyjdzie.
- Skąd wiesz ?
Gerard uśmiechnął się tylko znacząco i rozsiadł wygodniej na kanapie. Fabregas wziął pilota i przerzucał kanały w poszukiwaniu sportowego. Nie miał zamiaru brać udziału w tej ich głupiej zabawie.
Po chwili stało się to, co przewidział Hiszpan. Przez drzwi tarasowe weszła Lona.
- Gerard, nie widziałeś gdzieś może smoczka Milana ?
Alexisowi szczęka opadła do samych kolan. Siedział i wpatrywał się z otwartą buzią w kobietę. Gerard nie przesadzał, była bardzo gorąca i marzył, by poznać ją bliżej. Fabregas też zamarł na jej widok. To było po prostu niemożliwe ! Dziewczyna, której wskazał drogę na ulicy i o której próbował jakoś zapomnieć, bo nigdy więcej jej nie spotka, właśnie przed nim stała i pracowała u jego najlepszego przyjaciela ! To musiał być jego szczęśliwy dzień. Chciał coś powiedzieć, ale z wrażenia odebrało mu mowę. Przecież takie rzeczy dzieją się tylko w filmach. Pique natomiast przeciągnął się i patrząc na Lonę wygiął wargi w szerokim uśmiechu.
- Nie, niestety nie wiem, ale pewnie jest gdzieś tutaj - nie patrząc na Chilijczyka rzucił jeszcze - Alexis zamknij buzię, bo wyglądasz jak idiota.
Lona zaczęła rozglądać się po pokoju w poszukiwaniu smoczka. Bez niego Milan nie zaśnie, tyle zdążyła się już o nim nauczyć. Chodziła po pomieszczeniu i zaglądała na różne półki. W tym samym czasie trzej piłkarze nie spuszczali z niej wzroku i śledzili każdy jej ruch. Była tym, czego pragnęli. Każdy, poza Fabregasem, marzył o tym, co mógłby z nią zrobić. Tylko Cesc chciał po prostu z nią porozmawiać, ale nie miał jak. Przecież nie ulotni się nagle z salonu i nie pójdzie za nią do dziecka. Byłoby to zdecydowanie zbyt podejrzane. W końcu udało jej się znaleźć ten nieszczęsny smoczek. Był na najwyższej półce regału. Lona była zbyt niska, by go dosięgnąć. Wspięła się na palce i próbowała go złapać palcem. Koszulka uniosła się jej wyżej i odsłoniła płaski, opalony brzuch. Wszyscy trzej zgodnie unieśli brwi i uśmiechnęli się do siebie. Udało jej się sięgnąć smoczek i stanęła normalnie na ziemi. Obciągnęła koszulkę i zaczerwieniona szybko wyszła na taras.
- Wow, jaka laska - jęknął Alexis.
- Nie musisz mi dziękować.
- Co ?
- Zrobiłem to wszystko specjalnie. Myślisz, że Milan położyłby to tak wysoko ? - wyszczerzył się Pique - Ja też muszę mieć jakieś przyjemności.
- Pewnie nie tylko takie - Sanchez poruszył brwiami.
- Wszystko w swoim czasie Alexis, wszystko w swoim czasie - przybił sobie piątkę z nim.
Tylko Fabregas nie uczestniczył w ogólnej radości z powodu ujrzenia brzucha Lony. Szczerze powiedziawszy zaczynał się o nią bać. Samotny Gerard nie był dobrym kompanem do mieszkania, szczególnie jeśli było się taką piękną kobietą. Cesc miał ogromną nadzieję, że uda mu się porozmawiać z opiekunką - chciał ją przestrzec, ale tez bliżej poznać.








~~~~~
No i mamy trójeczkę :) Od tego rozdziału wszystko się zaczyna mhmmm
Napisana z okazji rozpoczęcia czytania drugiego tomu Lalki, normalnie achievement życiowy do wpisania do cv XD
Nie obiecuję, że kolejny będzie za tydzień, ale będę się starać.
Mam nadzieję, że Wam się podobało :)

Na koniec mały Milanek <3 nie lubię dzieci, ale to jest prawie tak słodkie jak Davi Lucca <3