Dzisiaj był ten wielki dzień - miała wyjść za mąż za Michela. Powinna być podekscytowana i szczęśliwa, że spędzi z nim całe życie, ale tak nie było. Była pełna rozterek, czy ona naprawdę jest w stanie podołać takiej odpowiedzialności .
Za chwilę miała opuścić pokój na tyłach kaplicy i przejść przez długi korytarz i przed drzwiami do niej spotkać się z ojcem, który zaprowadzi ją przed ołtarz. Ale nie była jeszcze na to gotowa. Uchyliła drzwi i wyszeptała na ucho do stojącej przy nich głównej druhny :
- Powiedz im, że potrzebuję jeszcze trochę czasu.
- Ile ? Oni wszyscy się tam denerwują. Michel gotowy jest tu niedługo przyjść.
- Nie, niech tam zostanie - powiedziała przerażona - Niedługo będę gotowa.
- Kiedy ? - westchnęła.
- Za pół godziny - z tymi słowami Lona zamknęła drzwi.
Westchnęła głośno i po raz kolejny tego dnia stanęła przed lustrem i zaczęła się w nim przeglądać. Wyglądała pięknie i była tego w pełni świadoma. Jej pełne kształty eksponowała długa, dopasowana do ciała biała suknia od drogiego projektanta - prezent od jej przyszłej teściowej. Ciemne loki zebrane miała w elegancki kok, a na twarzy delikatny makijaż. Na pewno spodoba się Michelowi, który często doceniał jej urodę. Zaczęła się zastanawiać, czy ona czasem nie była dla niego tylko ozdobą ?
Ponownie spojrzała na siebie w lustrze. Miała dwadzieścia trzy lata i właśnie dotarło do niej, że ona przecież nie jest jeszcze gotowa na ślub. Zupełnie nie widzi się u boku Michela, mimo że spędzili już ze sobą ostatnie pięć lat. Poznali się jeszcze w szkole, Michel zawsze jej imponował i nigdy nie przypuszczała, że zwróci na nią uwagę. Kiedy w ostatniej klasie zaczęli się spotykać była szczęśliwa, że jej marzenia się spełniły. Jednak z czasem Lona dostrzegła, że prawie nic ich nie łączy, poza jakimś dziwnym przywiązaniem. Michel obdarowywał ją drogimi prezentami i chwalił się jej urodą przed znajomymi i rodziną. A ona ? Ona cieszyła się, że jest tak adorowana i tkwiła w tym związku nie bardzo oczekując od życia czego ważniejszego. Do akceptacji zaręczyn przekonywała ją matka, która stwierdziła, że nie tylko Lona skorzysta na dołączeniu do tak bogatej rodziny, jaką była rodzina Michela. Generalnie rzecz biorąc - chodziło o pieniądze. Przekonywała, że Lona będzie żyła w luksusie, Michel będzie miał piękną żonę. Lona powiedziała w końcu "tak" i potem porwał ją szał przygotowań do ślubu, tak, że zdążyła zapomnieć, że kiedykolwiek zastanawiała się nad głębią tego związku.
Ale teraz te rozterki powróciły. Czy ona naprawdę kochała Michela ? Przez te wszystkie lata ani razu nie poczuła przy nim tego "czegoś"; tych przyjemnych dreszczy, kiedy ją dotykał; tych "motyli w brzuchu", gdy o nim myślała. Oni po prostu razem byli. To nie była miłość, to było dziwne przywiązanie, a Lona nie widziała siebie spędzającej całego życia z kimś, kogo nie mogła nawet nazwać przyjacielem.
Podeszła do okna i wyjrzała przez nie. Czy ona naprawdę dzisiaj utraci swoją wolność ? Czy od tego dnia już zawsze będzie żałować jednego słowa "tak" ? Nie chciała tego. Nie była gotowa na spędzenie z Michelem całego życia. Żyliby obok siebie, nie razem. Lona nadal marzyła o wielkiej miłości - takiej, która da jej najlepszego przyjaciela, ale też chwile wielkiej namiętności.
Pokręciła głową. Miała ochotę krzyczeć z bezsilności. Nie wiedziała, co ma robić. Poczuła do siebie wstręt. Jak mogła w dniu ślubu zwątpić w swoje uczucia do Michela ?
Ktoś delikatnie chwycił ją za ramię. Obróciła się przestraszona i stanęła twarzą w twarz z kimś, o kim myślała, że już dawno zniknął z jej życia - te same brązowe kręcone włosy, szare oczy i dołeczki w policzkach. Uśmiechnęła się szeroko.
- Lucas ! - wykrzyknęła i rzuciła się chłopakowi w ramiona.
Naprawdę ucieszyła się na jego widok. Ostatni raz widzieli się cztery lata temu i rozstali się w gniewie. Lucas potępił jej związek z Michelem. Nadal miała do niego o to żal, ale teraz najważniejsze było dla Lony to, że w tym szczególnym dniu jej najlepszy przyjaciel był przy niej.
- Też się cieszę, że cię widzę - uśmiechnął się do niej - Nie mogłem opuścić tak ważnego dla ciebie dnia.
- No ja myślę.
- Za bardzo cenię sobie swoje życie, nie mogłem tak ryzykować.
Było tak, jakby te cztery lata nigdy się nie wydarzyły.
- Głupi jesteś - zaśmiała się i ponownie przytuliła do Lucasa. Bardzo brakowało Lonie jego towarzystwa - Tęskniłam za tobą - dodała już poważnym tonem.
- Wiem, przepraszam - uśmiechnął się lekko do Lony - To co, gotowa na tę wielką chwilę ?
Lona wyswobodziła się z objęć Lucasa i wyjrzała przez okno. Czy była gotowa, by powiedzieć Michelowi "tak" ? Zadawała sobie to pytanie już chyba po raz tysięczny tego dnia i nadal nie potrafiła znaleźć odpowiedzi. A co jeśli później będzie żałować podjętej decyzji ? Nikt jeszcze nie wynalazł maszyny do cofania czasu i Lona wątpiła, by kiedykolwiek miało się to stać, a nie chciała, by w przyszłości ciążyły na niej konsekwencje złego wyboru. Chciała cieszyć się życiem. Tylko aby czy miało to być życie u boku Michela ?
- Wszystko w porządku ?
- Oczywiście - powiedziała cicho.
- A wcale, że nie - Lucas obrócił Lonę tak, by spojrzała mu prosto w oczy - Znam cię i wiem, kiedy kłamiesz. To jest jeden z takich momentów.
Lona westchnęła i poddała się. Jak mogła myśleć, że uda jej się oszukać Lucasa ? Potrafił czytać z niej jak z otwartej księgi, znali się przecież od dzieciństwa. Musiała podzielić się z kimś swoimi obawami, bo inaczej oszaleje. Może Lucas pomoże jej znaleźć rozwiązanie.
- Nie wiem, czy chcę tego ślubu - wyszeptała - Wczoraj jeszcze wszystko było w porządku, cieszyłam się na wspólne życie z Michelem. Dzisiaj ... dzisiaj, kiedy założyłam na siebie tę sukienkę ... ja po prostu nagle zwątpiłam - głos się jej załamał - Jestem okropna!
- Wcale nie jesteś - Lucas ją przytulił - Może to wszystko ja jakiś sens.
Lona spojrzała na niego pytająco.
- Musisz sobie odpowiedzieć na pytanie, czy naprawdę go kochasz.
Podwinęła sukienkę, usiadła na parapecie i oparła policzek o szybę trzymając przyjaciela za rękę. Liczyła, że chłód szkła i jego dotyk pomogą jej po raz ostatni zmierzyć się z myślami, które wywoływały istne tornado w jej głowie.
Żyła z Michelem, ale jednak bardziej obok niego. Co raz częściej tylko udawała, że go słucha i że śmieje się z jego żartów. Co raz częściej wychodziła z dołu na całe dnie pod pretekstem załatwienia pilnych spraw. Co raz częściej marzyła o księciu z bajki, a przecież powinna go mieć obok siebie. A na zaręczyny zgodziła się, bo mama nalegała. Czyżby przez cały ten czas żyła tylko złudzeniem ?
- Ja go nie kocham - powiedziała cicho do siebie, po czym spojrzała na Lucasa i powtórzyła już głośniej - Mój Boże, ja go nie kocham ! Co ja chciałam zrobić ?!
- Ważniejsze jest to, czego na szczęście nie zrobiłaś. Ślub z tum dilerem byłby twoją najgorszą decyzją w życiu - uśmiechnął się do Lony - Jestem z ciebie dumny.
Wytrzeszczyła oczy ze zdumienia.
- Powtórz to, co powiedziałeś.
- No jestem z ciebie dumny, nawet bardzo.
- Nie to, to wcześniej. To o Michelu i dilerze.
- A to. Michel jest dilerem - kiedy spojrzał na minę Lony, zrozumiał, że nie powinien był tego mówić - Ty nic nie wiedziałaś ?
Pokręciła głową i zaczęła wzburzona chodzić po pokoju.
- Mój Boże, chciałam wyjść za dilera ! Za dilera ! Ja ! Jak mogłam być tak głupia ? - zatrzymała się - To stąd te wszystkie pieniądze ! - ruszyła dalej - A ja nic nie zauważyłam.
- Już spokojnie - Lucas zatrzymał ją - Uspokój się !
- Lucas, co ja teraz zrobię ?
- To, co chciałaś jeszcze przed chwilą, powiesz Michelowi, że go nie kochasz.
- Przecież on wpadnie w szał.
- No to go zostawisz bez słowa pożegnania.
Lona zastanowiła się nad tym, co powiedział Lucas i pokiwała głową. Była gotowa to zrobić.
Chłopak pozbył się druhny pilnującej pokoju panny młodej i już po chwili prowadził Lonę tylnymi drzwiami do swojego samochodu.
- Wygląda na to, że jesteś uciekającą panną młodą, zupełnie jak w filmach - zaśmiał się.
- Zupełnie jak w filmach - powtórzyła za nim.
Lona uśmiechnęła się do siebie. Czuła, że podjęła dobrą decyzję. W końcu była wolna. Może jednak pisany był jej książę z bajki ?
Była razem z Lucasem w swoim pokoju. Pomógł jej zdjąć suknię ślubną i teraz stała przed otwartą szafą w poszukiwaniu ubrań na zmianę. Nie krępowała się stać przed nim w samej bieliźnie. Pamiętała jeszcze czasy, gdy jako siedmiolatki spali razem w jego łóżku po wieczorach z kreskówkami.
- Nie mogę tu zostać - Lona powiedziała z przekonaniem i wciągnęła na nogi wąskie dżinsy.
- Wiem o tym.
- To co ja teraz mam zrobić ? - jej głos był przytłumiony z powodu bluzy, którą wkładała przez głowę - Wyjechać ? - Lucas przytaknął - Ale dokąd ?
- Nie mam pojęcia.
- Ja własnie też nie.
- Ale za to mam pomysł - uśmiechnął się i wskazał na wiszącą nad biurkiem na korkowej tablicy mapę Hiszpanii - Zamknij oczy i wybierz.
- Czy ja wiem ? - spojrzała na niego sceptycznie.
- Oj zamykaj oczy ! - Lucas wstał z łóżka i podszedł do Lony.
Kiedy zamknęła w końcu oczy zakręcił nią kilkakrotnie i pomógł jej odnaleźć palcem mapę. Palec Lony zatrzymał się równo na granicy Aragonii z Katalonią.
- I co teraz ? - Lona otworzyła oczy i odwróciła się w stronę Lucasa.
- To musi być duże miasto, jeśli chcesz uciec i mieć spokój - zastanawiał się - Więc Barcelona albo Saragossa.
Lona przyjrzała się mapie. Nie mogła zostać w Salamance. Nie po tym, jak uciekła praktycznie sprzed ołtarza. Nie po tym, jak zrozumiała, że mężczyzna, z którym była to nie jest miłość jej życia. Nie po tym, gdy dowiedziała się, że ją okłamywał, a ona była na tyle głupia, że się nie zorientowała.
Wzięła głęboki oddech i podjęła decyzję.
- Zawsze chciałam pojechać nad morze - podeszła do szafy i zaczęła wyciągać z niej szybko ubrania, by wrzucić je do walizki - Lucas, jadę do Barcelony.
Lucas odwiózł Lonę na lotnisko i pomógł jej kupić bilet.
- Nadal nie wierzę, że to robię - powiedziała cicho.
Nagle zaczęło przerażać ją to, co się działo. Zwątpiła w to, czy sobie poradzi, przecież miała wyjechać do tak wielkiego miasta i zacząć wszystko od zera.
- Dasz radę - przytulił ją - Jesteś bardzo dzielna.
Pokiwała głową.
- Dziękuję ci za wszystko. Jesteś najlepszym przyjacielem na świecie.
- Wiem - puścił Lonie oczko.
- Gdyby nie ty, nie odważyłabym się zostawić Michela.
- No co ty. Znając ciebie uciekłabyś w chwili powiedzenia "tak" - zaśmiał się, za co oberwał w ramię.
Zaczęto wywoływać pasażerów lecących do Barcelony.
- Muszę już iść - westchnęła - Nie lubię pożegnań.
- To nie będzie pożegnanie - Lucas przytulił ją po raz ostatni - Powodzenia.
Pomachała mu i odeszła.
Dopiero w samolocie uświadomiła sobie, że to jednak było pożegnanie. Nie miała numeru Lucasa, nie mogła się z nim więcej skontaktować. Nigdy go nie zapomni, tak wiele dla niej zrobił. Zaczęła wyglądać przez okno i oddała się rozmyślaniom na temat tego, co może czekać na nią w przyszłości.
Po przylocie do Barcelony Lona wynajęła pokój w jednym z hoteli i cały wieczór spędziła zakopana w kołdrze leżąc w łóżku. Nie miała siły na zwiedzanie miasta, dopiero wtedy z całą mocą dotarło do niej, co się wydarzyło. Porzuciła swojego narzeczonego w dniu ślubu i najgorsze było to, że nie miała z tego powodu żadnych wyrzutów sumienia. Jak jeszcze rano zastanawiała się i próbowała się przekonać, że coś do niego czuje, tak wieczorem była już całkowicie pewna, że nie kocha Michela, że z czasem ich uczucie się wypaliło, a ona trzymała się tylko wspomnień ich idealnego związku i pielęgnowała je niczym najpiękniejszy kwiat.
Lona była całkowicie zdeterminowana, by rozpocząć wszystko od nowa - nowe miasto, nowe życie, nowa ona. Obudziła się rano rześka i z uśmiechem na ustach. Budowanie swej przyszłości musiała zacząć od zaraz. Ubrała się i wybiegła zwiedzać miasto.
Siedziała na ławce w parku i podjadała bajgla kupionego chwilę wcześniej u pobliskiego sprzedawcy. Barcelona zauroczyła Lonę tak bardzo, że aż musiała zrobić sobie przerwę na odpoczynek. Jeśli wczoraj wieczorem nie była w stu procentach pewna, że podjęła słuszną decyzję, to, co dzisiaj widziała przekonało ją na pewno. Czuła, że się tu jej spodoba. Upiła łyk kawy i otworzyła gazetę na dziale z ogłoszeniami. Najpierw znajdzie pracę, a potem mieszkanie. Albo odwrotnie. Liczy się to, że rozpocznie nowe życie.
Uwagę Lony przyciągnęło ogłoszenie w sprawie pracy.
- Poszukiwana opiekunka do dziecka, od zaraz - przeczytała cicho i przeczesała dłonią włosy - W sumie to czemu nie ?
Wyjęła nowy telefon z torebki i wklepała widniejący w gazecie numer. Wzięła głęboki oddech i wcisnęła zieloną słuchawkę. Po chwili rozległ się kobiecy głos :
Ale teraz te rozterki powróciły. Czy ona naprawdę kochała Michela ? Przez te wszystkie lata ani razu nie poczuła przy nim tego "czegoś"; tych przyjemnych dreszczy, kiedy ją dotykał; tych "motyli w brzuchu", gdy o nim myślała. Oni po prostu razem byli. To nie była miłość, to było dziwne przywiązanie, a Lona nie widziała siebie spędzającej całego życia z kimś, kogo nie mogła nawet nazwać przyjacielem.
Podeszła do okna i wyjrzała przez nie. Czy ona naprawdę dzisiaj utraci swoją wolność ? Czy od tego dnia już zawsze będzie żałować jednego słowa "tak" ? Nie chciała tego. Nie była gotowa na spędzenie z Michelem całego życia. Żyliby obok siebie, nie razem. Lona nadal marzyła o wielkiej miłości - takiej, która da jej najlepszego przyjaciela, ale też chwile wielkiej namiętności.
Pokręciła głową. Miała ochotę krzyczeć z bezsilności. Nie wiedziała, co ma robić. Poczuła do siebie wstręt. Jak mogła w dniu ślubu zwątpić w swoje uczucia do Michela ?
Ktoś delikatnie chwycił ją za ramię. Obróciła się przestraszona i stanęła twarzą w twarz z kimś, o kim myślała, że już dawno zniknął z jej życia - te same brązowe kręcone włosy, szare oczy i dołeczki w policzkach. Uśmiechnęła się szeroko.
- Lucas ! - wykrzyknęła i rzuciła się chłopakowi w ramiona.
Naprawdę ucieszyła się na jego widok. Ostatni raz widzieli się cztery lata temu i rozstali się w gniewie. Lucas potępił jej związek z Michelem. Nadal miała do niego o to żal, ale teraz najważniejsze było dla Lony to, że w tym szczególnym dniu jej najlepszy przyjaciel był przy niej.
- Też się cieszę, że cię widzę - uśmiechnął się do niej - Nie mogłem opuścić tak ważnego dla ciebie dnia.
- No ja myślę.
- Za bardzo cenię sobie swoje życie, nie mogłem tak ryzykować.
Było tak, jakby te cztery lata nigdy się nie wydarzyły.
- Głupi jesteś - zaśmiała się i ponownie przytuliła do Lucasa. Bardzo brakowało Lonie jego towarzystwa - Tęskniłam za tobą - dodała już poważnym tonem.
- Wiem, przepraszam - uśmiechnął się lekko do Lony - To co, gotowa na tę wielką chwilę ?
Lona wyswobodziła się z objęć Lucasa i wyjrzała przez okno. Czy była gotowa, by powiedzieć Michelowi "tak" ? Zadawała sobie to pytanie już chyba po raz tysięczny tego dnia i nadal nie potrafiła znaleźć odpowiedzi. A co jeśli później będzie żałować podjętej decyzji ? Nikt jeszcze nie wynalazł maszyny do cofania czasu i Lona wątpiła, by kiedykolwiek miało się to stać, a nie chciała, by w przyszłości ciążyły na niej konsekwencje złego wyboru. Chciała cieszyć się życiem. Tylko aby czy miało to być życie u boku Michela ?
- Wszystko w porządku ?
- Oczywiście - powiedziała cicho.
- A wcale, że nie - Lucas obrócił Lonę tak, by spojrzała mu prosto w oczy - Znam cię i wiem, kiedy kłamiesz. To jest jeden z takich momentów.
Lona westchnęła i poddała się. Jak mogła myśleć, że uda jej się oszukać Lucasa ? Potrafił czytać z niej jak z otwartej księgi, znali się przecież od dzieciństwa. Musiała podzielić się z kimś swoimi obawami, bo inaczej oszaleje. Może Lucas pomoże jej znaleźć rozwiązanie.
- Nie wiem, czy chcę tego ślubu - wyszeptała - Wczoraj jeszcze wszystko było w porządku, cieszyłam się na wspólne życie z Michelem. Dzisiaj ... dzisiaj, kiedy założyłam na siebie tę sukienkę ... ja po prostu nagle zwątpiłam - głos się jej załamał - Jestem okropna!
- Wcale nie jesteś - Lucas ją przytulił - Może to wszystko ja jakiś sens.
Lona spojrzała na niego pytająco.
- Musisz sobie odpowiedzieć na pytanie, czy naprawdę go kochasz.
Podwinęła sukienkę, usiadła na parapecie i oparła policzek o szybę trzymając przyjaciela za rękę. Liczyła, że chłód szkła i jego dotyk pomogą jej po raz ostatni zmierzyć się z myślami, które wywoływały istne tornado w jej głowie.
Żyła z Michelem, ale jednak bardziej obok niego. Co raz częściej tylko udawała, że go słucha i że śmieje się z jego żartów. Co raz częściej wychodziła z dołu na całe dnie pod pretekstem załatwienia pilnych spraw. Co raz częściej marzyła o księciu z bajki, a przecież powinna go mieć obok siebie. A na zaręczyny zgodziła się, bo mama nalegała. Czyżby przez cały ten czas żyła tylko złudzeniem ?
- Ja go nie kocham - powiedziała cicho do siebie, po czym spojrzała na Lucasa i powtórzyła już głośniej - Mój Boże, ja go nie kocham ! Co ja chciałam zrobić ?!
- Ważniejsze jest to, czego na szczęście nie zrobiłaś. Ślub z tum dilerem byłby twoją najgorszą decyzją w życiu - uśmiechnął się do Lony - Jestem z ciebie dumny.
Wytrzeszczyła oczy ze zdumienia.
- Powtórz to, co powiedziałeś.
- No jestem z ciebie dumny, nawet bardzo.
- Nie to, to wcześniej. To o Michelu i dilerze.
- A to. Michel jest dilerem - kiedy spojrzał na minę Lony, zrozumiał, że nie powinien był tego mówić - Ty nic nie wiedziałaś ?
Pokręciła głową i zaczęła wzburzona chodzić po pokoju.
- Mój Boże, chciałam wyjść za dilera ! Za dilera ! Ja ! Jak mogłam być tak głupia ? - zatrzymała się - To stąd te wszystkie pieniądze ! - ruszyła dalej - A ja nic nie zauważyłam.
- Już spokojnie - Lucas zatrzymał ją - Uspokój się !
- Lucas, co ja teraz zrobię ?
- To, co chciałaś jeszcze przed chwilą, powiesz Michelowi, że go nie kochasz.
- Przecież on wpadnie w szał.
- No to go zostawisz bez słowa pożegnania.
Lona zastanowiła się nad tym, co powiedział Lucas i pokiwała głową. Była gotowa to zrobić.
Chłopak pozbył się druhny pilnującej pokoju panny młodej i już po chwili prowadził Lonę tylnymi drzwiami do swojego samochodu.
- Wygląda na to, że jesteś uciekającą panną młodą, zupełnie jak w filmach - zaśmiał się.
- Zupełnie jak w filmach - powtórzyła za nim.
Lona uśmiechnęła się do siebie. Czuła, że podjęła dobrą decyzję. W końcu była wolna. Może jednak pisany był jej książę z bajki ?
*
Była razem z Lucasem w swoim pokoju. Pomógł jej zdjąć suknię ślubną i teraz stała przed otwartą szafą w poszukiwaniu ubrań na zmianę. Nie krępowała się stać przed nim w samej bieliźnie. Pamiętała jeszcze czasy, gdy jako siedmiolatki spali razem w jego łóżku po wieczorach z kreskówkami.
- Nie mogę tu zostać - Lona powiedziała z przekonaniem i wciągnęła na nogi wąskie dżinsy.
- Wiem o tym.
- To co ja teraz mam zrobić ? - jej głos był przytłumiony z powodu bluzy, którą wkładała przez głowę - Wyjechać ? - Lucas przytaknął - Ale dokąd ?
- Nie mam pojęcia.
- Ja własnie też nie.
- Ale za to mam pomysł - uśmiechnął się i wskazał na wiszącą nad biurkiem na korkowej tablicy mapę Hiszpanii - Zamknij oczy i wybierz.
- Czy ja wiem ? - spojrzała na niego sceptycznie.
- Oj zamykaj oczy ! - Lucas wstał z łóżka i podszedł do Lony.
Kiedy zamknęła w końcu oczy zakręcił nią kilkakrotnie i pomógł jej odnaleźć palcem mapę. Palec Lony zatrzymał się równo na granicy Aragonii z Katalonią.
- I co teraz ? - Lona otworzyła oczy i odwróciła się w stronę Lucasa.
- To musi być duże miasto, jeśli chcesz uciec i mieć spokój - zastanawiał się - Więc Barcelona albo Saragossa.
Lona przyjrzała się mapie. Nie mogła zostać w Salamance. Nie po tym, jak uciekła praktycznie sprzed ołtarza. Nie po tym, jak zrozumiała, że mężczyzna, z którym była to nie jest miłość jej życia. Nie po tym, gdy dowiedziała się, że ją okłamywał, a ona była na tyle głupia, że się nie zorientowała.
Wzięła głęboki oddech i podjęła decyzję.
- Zawsze chciałam pojechać nad morze - podeszła do szafy i zaczęła wyciągać z niej szybko ubrania, by wrzucić je do walizki - Lucas, jadę do Barcelony.
*
Lucas odwiózł Lonę na lotnisko i pomógł jej kupić bilet.
- Nadal nie wierzę, że to robię - powiedziała cicho.
Nagle zaczęło przerażać ją to, co się działo. Zwątpiła w to, czy sobie poradzi, przecież miała wyjechać do tak wielkiego miasta i zacząć wszystko od zera.
- Dasz radę - przytulił ją - Jesteś bardzo dzielna.
Pokiwała głową.
- Dziękuję ci za wszystko. Jesteś najlepszym przyjacielem na świecie.
- Wiem - puścił Lonie oczko.
- Gdyby nie ty, nie odważyłabym się zostawić Michela.
- No co ty. Znając ciebie uciekłabyś w chwili powiedzenia "tak" - zaśmiał się, za co oberwał w ramię.
Zaczęto wywoływać pasażerów lecących do Barcelony.
- Muszę już iść - westchnęła - Nie lubię pożegnań.
- To nie będzie pożegnanie - Lucas przytulił ją po raz ostatni - Powodzenia.
Pomachała mu i odeszła.
Dopiero w samolocie uświadomiła sobie, że to jednak było pożegnanie. Nie miała numeru Lucasa, nie mogła się z nim więcej skontaktować. Nigdy go nie zapomni, tak wiele dla niej zrobił. Zaczęła wyglądać przez okno i oddała się rozmyślaniom na temat tego, co może czekać na nią w przyszłości.
*
Po przylocie do Barcelony Lona wynajęła pokój w jednym z hoteli i cały wieczór spędziła zakopana w kołdrze leżąc w łóżku. Nie miała siły na zwiedzanie miasta, dopiero wtedy z całą mocą dotarło do niej, co się wydarzyło. Porzuciła swojego narzeczonego w dniu ślubu i najgorsze było to, że nie miała z tego powodu żadnych wyrzutów sumienia. Jak jeszcze rano zastanawiała się i próbowała się przekonać, że coś do niego czuje, tak wieczorem była już całkowicie pewna, że nie kocha Michela, że z czasem ich uczucie się wypaliło, a ona trzymała się tylko wspomnień ich idealnego związku i pielęgnowała je niczym najpiękniejszy kwiat.
Lona była całkowicie zdeterminowana, by rozpocząć wszystko od nowa - nowe miasto, nowe życie, nowa ona. Obudziła się rano rześka i z uśmiechem na ustach. Budowanie swej przyszłości musiała zacząć od zaraz. Ubrała się i wybiegła zwiedzać miasto.
*
Siedziała na ławce w parku i podjadała bajgla kupionego chwilę wcześniej u pobliskiego sprzedawcy. Barcelona zauroczyła Lonę tak bardzo, że aż musiała zrobić sobie przerwę na odpoczynek. Jeśli wczoraj wieczorem nie była w stu procentach pewna, że podjęła słuszną decyzję, to, co dzisiaj widziała przekonało ją na pewno. Czuła, że się tu jej spodoba. Upiła łyk kawy i otworzyła gazetę na dziale z ogłoszeniami. Najpierw znajdzie pracę, a potem mieszkanie. Albo odwrotnie. Liczy się to, że rozpocznie nowe życie.
Uwagę Lony przyciągnęło ogłoszenie w sprawie pracy.
- Poszukiwana opiekunka do dziecka, od zaraz - przeczytała cicho i przeczesała dłonią włosy - W sumie to czemu nie ?
Wyjęła nowy telefon z torebki i wklepała widniejący w gazecie numer. Wzięła głęboki oddech i wcisnęła zieloną słuchawkę. Po chwili rozległ się kobiecy głos :
- Halo ?
- Dzień dobry, Lona Campos Soria. Dzwonię w sprawie ogłoszenia.
~~~~~~
Pierwszy rozdział mam już za sobą. Nie było nawet tak źle. Chyba.
Wiem, że jest nudny i prawie w nic się w nim nie dzieje, ale obiecuję, że już od następnego będzie ciekawiej.
Mimo wszystko, mam nadzieję, że się wam podobało :)
Jeju kochany jaki cudny *.* Przyzwyczaiłam się, że piszesz wspaniałe bloggi, no ale kurde ten jest o mnie ahaha XD Nie dodałaś w piątek- czyli w piątek dodajesz drugi XD NIE WIEM JAK TO ZROBISZ ALE ZROBISZ HEHE XD
OdpowiedzUsuńJo, na chybił trafił pozwoliłaś mi wybrać miasto gdzie zamieszkam, ale monetą rzucić nie pozwoliłaś ;c
Czekam na następny :*
No to tak.. Mówiąc w skrócie genialny jak każdy rozdział na każdym twoim blogu. ! :* Gdzie on nudny, i nic się nie dzieje? ;o Nie jest nudny, jest właśnie ciekawy, bo jest dużo uczuć uhuhuh. *o* Czekam na następny. :* ♥
OdpowiedzUsuńJaki nudny, co Ty gadasz!
OdpowiedzUsuńMi tam się podoba <3
Podejrzewam, że będzie nianią Milanka ♥
No ale przekonam się w następnym, na którego czekam z niecierpliwością ^^
Hmm, mądra decyzja Lony XD
OdpowiedzUsuńOby jej sie ułożyło ^^
czekam na nn :)
Genialny i wcale nie nudny!
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny :):)
Nic się nie dzieje, nudny, nieciekawy ? co ty gadasz ?! pff..
OdpowiedzUsuńnajlepszy rozdział jaki czytałam <3 uwielbiam.. Twoje blogi są najlepsze, cudowne :D
czekam na nn <3 nie mogą się doczekać, więc pisz szybko ^^
zapraszam do siebie http://barcaalways4ever.blogspot.com/ :)
Wcale nie nudny ! Bardzo fajny ;) /Gosia
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdzial, w Barcelonie na pewno jej się ułoży. :D
OdpowiedzUsuńŁohoh no to Lona nam poszalała. Uciekać tak prawie sprzed ołtarza, oj no i to mi się podoba! xD Zazdroszczę jej takiego przyjaciela jak Lucas, a pomysł z tym wyborem nowego miejsca, mmm podoba mi się :) Mam wrażenie, że tej opiekunki potrzebuje Fabs albo Geri, ale to takie tam tylko moje domysły. Mam nadzieję, że szybko dodasz następny, bo jestem ciekawa, jak Lona sobie poradzi w tej Barcelonie i czy będą jej szukać.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za tak długą nieobecność, ale miałam problemy z kompem :/ No ale teraz już jestem i nigdzie nie uciekam! ♥
Pozdrawiam, Lou xx
To bedzie Geri albo Cesc XDDD suuuper :-) czekam ^^
OdpowiedzUsuńŚwietne, zajebiste i wiele więcej <3
OdpowiedzUsuńCzekam na nn :)
Świetny <3
OdpowiedzUsuńJak to nic się nie dzieje i jest nudny ?! Lona ucieka z przed ołtarza i zostawia tego tam dilera. I bardzo dobrze :) od razu moment ucieczki skojarzył mi się z filmem :D
OdpowiedzUsuńNo zobaczymy, kto dał tą ofertę o pracę :)
Pisz szybko!
Pozdrawiam :*
Ucieczka sprzed ołtarza, świetny początek <33
OdpowiedzUsuńNie jest nudny! jest wspaniały <33
Czekam na nowy <33
No to widzę, że Lona nieźle zaszalała. Uciec w dniu ślubu to trzeba mieć ogromną motywacje i odwagę. Jestem ciekawa co wydarzy się w kolejnym rozdziale!
OdpowiedzUsuńNic się nie dzieje? No naprawdę zwiewa "sprzed ołtarza", rozpoczyna nowe życie i nic się nie dzieje no proszę cię :) Świetne jak zawsze ! Ciekawe czy ten cały niedoszły małżonek będzie jej szukał ^^ Dobra to się okaże .... czekam na kolejny
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
lalalalallaalala, jest super!
OdpowiedzUsuń<3
A.
Lona jest szalona ;D Uciec w dniu ślubu... Mam nadzieję, że nie będzie miała później przez to kłopotów, ale uważam, że podjęła słuszną decyzję. Rozdział cudny. Normalnie umieram z ciekawości co będzie dalej! :)
OdpowiedzUsuńSuper. :D
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta :*
Jesteś okropna, zapominasz o swoich czytelniczkach...ale przynajmniej piszesz wspaniałe blogi <3
OdpowiedzUsuńLona zostawia narzeczonego w dniu ślubu, uciekła do Barcelony, szuka pracy, nie no spoko, rzeczywiście nic się nie działo :D
Pzdr ;*
Nic się nie dzieje? Hahaha Matko,dobre żarty :D
OdpowiedzUsuńświetny rozdział jak zwykle :) ♥
Uciekająca panna młoda :D <3 (y)
OdpowiedzUsuńJaki długi rozdział *.* Kocham czytać Twoje blogi i zajebiś*** że są długie rozdziały :D Tyle sie wydarzyło :O Świetnie napisałaś i czekam na kolejny rozdział :)) po cichu liczę, że pojawi się w weekend <3
Co ty mowisz, genialny rozdzial! <3 Strasznie slodko sie zrobilo, aww :( Kocham te twoje opowiadania! :3 Czekam na nastepny :*
OdpowiedzUsuńWspaniały pomysł z uciekającą panną młodą, coś, co bardzo rzadko pojawia się w opowiadaniach i za to wielki plus!
OdpowiedzUsuńUwielbiam wszystkie twoje opowiadania i wiem, że te nie będzie wyjątkiem! <3
Czekam na następny! :3
super rozdział uciekająca panna młoda haha :D czekam na nowy
OdpowiedzUsuńGenialne bardzo mnie zaciekawiłaś czekam na kolejny ;p
OdpowiedzUsuńNudny?!
OdpowiedzUsuńThe best of Lona ;D
jest świetny *o*
Czekam na następny ;*
Świetny rozdział :D
OdpowiedzUsuńCoś mi się zdaje że będzie opiekunką od Pique i Shakiry :D
Czekam na kolejny / FCBarca7
nie ważne jak napiszesz, on zawsze będzie genialny!
OdpowiedzUsuńczekam na następny. :) / Vika Tello - Morata
Przepraszam, że komentuję dopiero dzisiaj, choć miałam to zrobić wczoraj, ale też nie miałam za bardzo na to wszystko czasu. Teraz już jestem tu i muszę powiedzieć, że tym rozdziałem mnie bardzo pozytywnie zaskoczyłaś. Myślę, że Lona dobrze zrobiła uciekając z własnego ślubu, nie mogła wyjść za człowieka, którego tak naprawdę nie kochała w dodatku on był dilerem. Mam nadzieję, że ułoży się jej w Barcelonie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam z niecierpliwością na następny :* ♥
Cudny *-*
OdpowiedzUsuńNie ma to jak zwiać w dzień ślubu XD
OdpowiedzUsuńŚwietny <3
genialny <3
OdpowiedzUsuńzaczyna się świetnie <3
szaLONA XD już mi się kojarzy z bardzo pozytywną osobą, bardzo ładnie ją przedstawiłaś. ogólnie super pomysł, jestem serio pod wrażeniem tego rozdziału :) i ten moment z palcem na mapie taki... magiczny, nw czemu haha
OdpowiedzUsuńhaha, chyba wiem kto będzie jej nowym pracodawcą :D
OdpowiedzUsuńbardzo dobrze, że uciekła! taki związek z Michelem nie miałby sensu ;) mam jednak nadzieję, że Lucas się jeszcze pojawi w opowiadaniu i nieźle namiesza ;p
Ej, ten rozdział wcale nie jest nudny! Jest świetny i bardzo dużo się dzieje ;3 Mam nadzieję, że Lona ułoży sobie życie w Barcelonie ;)) Czekam na następny ;* /Kasia Lewandowska-Reus
OdpowiedzUsuńJaaaaki długi :D
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba!
Dobrze postąpiła uciekając od swojego niedoszłego męża. Bo skoro go nie kochała, to ten związek nie miał sensu.
No to teraz pozostaje pytanie, czy będzie opiekowała się Lią, czy Milanem? :D
Daj znać o nowym tutaj:
http://zapomniec-wszystko.blogspot.com/
albo tutaj:
http://niemiecki-koszmar.blogspot.com/
Również byłabym wdzięczna za pozostawienie swojej opinii :)
Cudowny! <3
OdpowiedzUsuńZabrałam się za niego kilka dni temu i przeczytałam chyba w minutę, ale to nic nowego, bo piszesz w tak fajny sposób, że nie da się oderwać ;) Zabieram się za drugi zaraz!